Promocją są objęte telewizory kupione przez trzy czerwcowe dni we wszystkich 28 sklepach sieci. – Zwrot pieniędzy będzie można dostać zarówno za mały 14-calowy telewizor, jak i wielką 65-calową plazmę za 45 tys. zł – zaręcza Wioletta Batóg z Media Marktu.
Sieć nie robiła kalkulacji, ile może ją kosztować wejście biało-czerwonych w do półfinału. – Mam nadzieję, że bardzo dużo – uśmiecha się pani rzecznik.
Według Wojciecha Drozda z firmy Candi Consulting, która doradza sieciom handlowym, pomysł „telewizor za półfinał” marketingowo jest doskonały. – Ile Media Markt sprzeda telewizorów w promocji? – zastanawia się analityk. – 100? 200? A jeśli nawet przegra, czy można sobie wyobrazić lepszą reklamę dla firmy? – zachwyca się Drozd.
– Jeśli drużyna Janasa wejdzie do półfinału, zastanowimy się nad kolejną akcją na finał – zapowiada Batóg. I przekonuje, że prywatnie głęboko w to wierzy. Bardziej niż firma bukmacherska William Hill, która ocenia szanse Polski na półfinał jak 1 do 15.
Podobną akcję sieć prowadziła w 2004 r. w Niemczech. Wtedy klienci mieli otrzymać zwrot ceny zakupu telewizora, jeżeli drużyna niemiecka wygra mistrzostwa Europy. Mistrzami zostali Grecy, ale przedtem do sklepów ruszyły tłumy Niemców.
Media Markt słynie z niekonwencjonalnych akcji. Dwa lata temu w Rzeszowie firma oplakatowała całe miasto informacją: „Zamykamy! Wielka wyprzedaż od 27 sierpnia”. Klienci rzucili się do sklepu. Kilka dni później market, owszem, zamknięto, ale z powodu… inwentaryzacji. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał, że sieć naruszyła interesy klientów.
Ostatnio skandal wywołał spot reklamowy pokazywany w niemieckiej telewizji. Polscy klienci zrobili zakupy w markecie, wyściskali radośnie ochroniarzy, a później ukradli im spodnie. – Ci Polacy to jednak sympatyczni ludzie – skomentował jeden z pracowników. – Jeszcze mam zegarek.