Powtórki często były emitowane w trakcie ciekawych sytuacji. Wskutek tego nie zobaczyliśmy dwóch akcji Polaków na początku spotkania. Powtórkę bramki Tomasza Kłosa też pokazano ze sporym opóźnieniem, ponieważ bezpośrednio po skierowaniu piłki do siatki przez polskiego obrońcę mogliśmy oglądać… radość naszych piłkarzy na zwolnionym obrazie. Dodatkowym problemem było złe ustawienie kamer, przez co zupełnie niewidoczny pozostawał jeden z rogów boiska.
Całą obsługę transmisji Włodzimierz Szaranowicz nazwał ironicznie „mistrzostwem świata”. W warszawskim studiu, tym razem wypełnionym ekspertami, też nie było spokojnie. Momentami nie dawano dojść do głosu Szaranowiczowi. Bywało i zabawnie. Oberwało się Euzebiuszowi Smolarkowi, w przerwie meczu:
Maciej Kozłowski:
– (…)to kawał bandziora.
Włodzimierz Szaranowicz
– Tatuś był mocniejszy.
I po meczu:
Włodzimierz Szaranowicz
– Na szczęście nie jest upośledzony przy kasie.
Po przerwie zmalało nam grono studyjnych ekspertów:
Włodzimierz Szaranowicz
– Gości nie ma, bo wyszli.
Widzów rozbawił też Dariusz Szpakowski, który komentował to spotkanie z Włodzimierzem Lubańskim.
– Podniósł swoich rezerwowych graczy. (o trenerze Ekwadoru)
– Jest okazja! Będzie okazja! Byłaby okazja. (o zmarnowanej przez Polaków szansie)
– Mila, Sobolewski, w zasadzie trudno powiedzieć kto. (o polskim piłkarzu)
– Saritima… Saritama! (o wciąż tym samym ekwadorskim piłkarzu)
– Odbywały się też tutaj mecze socceru czyli futbolu amerykańskiego. (o stadionie)