Przeglądając repertuar telewizyjny trudno nie dostać mdłości. Cóż mamy powiedzieć czytając: 14.30 Klan, 15:10 Klan, 15:35 Klan – brakuje jedynie dopisku informującego nas, iż w przerwie owej najpopularniejszej polskiej telenoweli zostaną nadane „Wiadomości”. Tego nam na szczęście TVP1 oszczędziła i w ramówkach wmontowała swój serwis informacyjny punktualnie o 15.00.
Co jeszcze nas czeka? A wiele. Otóż w tzw. prime-time na widzów czekają same nowości. W każdy poniedziałek o 20.10 serial sensacyjny, czyli „Stawka większa niż życie”. Chciałbym zaznaczyć, iż nie krytykuje samego serialu, ale fakt, iż powtarzany już wiele razy, znalazł sobie kolejne miejsce akurat w porze największej oglądalności. W czwartki oczywiście „Ekstradycja”, która dziwnym trafem, jak tylko kończy emisję na jednym z kanałów TVP, momentalnie wskakuje na drugi. Dziwne.
Przyglądając się wnikliwie ramówce telewizji publicznej – zarówno TVP1, jak i TVP2 – z przerażeniem możemy stwierdzić, iż wycofane zostały z niej prawie wszystkie ambitne produkcje. Zostały powtórki seriali, filmów i programów. Doszło nawet do tego, że nadawany w środowe wieczory na „Jedynce” film jest powtarzany czwartkowym popołudniem.
Bardziej przerażającym od ramówki jest fakt, iż pod pozorem utrzymania telewizji publicznej musimy jej co miesiąc płacić haracz w postaci podatku od posiadania wynalazku zwanego telewizorem. Pieniądze te są telewizji nadzwyczaj potrzebne. To dzięki nim produkowany jest „Klan”, „Plebania”, „Złotopolscy”. A tak w ogóle – jak często mówią przedstawiciele publicznego nadawcy – abonament powinien być wyższy. Oczywiście, że tak – przyznam rację, bo wyraźnie widać, że 14.10 zł (tyle będziemy płacić od 01.I.2002 r.) to za mało i nie starcza już na spełnianie misji TVP, dlatego ta jej chwilowo zaniechała.
Doliczyć do tego trzeba jeszcze reklamy. Wszak nasz publiczny nadawca w ogóle na nich nie zarabia. Rynek się załamał – trzeba będzie usunąć większość produkcji własnych, zastępując je tanimi produktami zagranicznymi. Ostatnio okazało się nawet, że TVP nie ma wystarczająco pieniędzy na produkcję polskich filmów. Trudno się temu dziwić – prawie 7000 etatów do utrzymania (tyle osób w zeszłym roku bawiło się na koncercie finałowym Festiwalu Kultury Żydowskiej na ul. Szerokiej w Krakowie).
Nie chodzi tylko o letnią ramówkę. Wszystko wskazuje na to, że będzie coraz gorzej. Z wypowiedzi zarządu TVP, cytowanych przez największe polskie tygodniki wynika, iż ta ma w planach jak największą redukcję kosztów w najprostszy sposób – przez redukcję oferty programowej. Pracę straci przy tym 800 osób, ale zostanie w „publicznej” prawie 6000 na pocieszenie (tyle zatrudnia najawiększa amerykańska sieć telewizyjna NBC – nadająca także takie kanały, jak m.in. MSNBC, CNBC etc.).
Przykre, że w piątkowy wieczór zmuszeni jesteśmy już po raz kolejny oglądać przebój na miarę „Godzilli kontra kosmogodzilli”, który niewątpliwie jest „arcydziełem” japońskiego kina. No cóż, ale od filmów jest HBO, Canal+ i stacje komercyjne – a TVP jest od? Od czego? Chyba jedynie od inkasowania i marnotrawienia pieniędzy.
Pozostaje mi życzyć wszystkim czytelnikom udanych wakacji i tego, by było jednak lepiej. Kto wie, może w końcu zostaniemy zaskoczeni. Obawiam się jedynie tego, że zostaniemy zaskoczeni, ale nie przez telewizję publiczną, a nadawcę komercyjnego.