„Polska jest w dziedzinie erotyki krajem wielce skomplikowanym, pruderyjnym i rozpustnym, tolerancyjnym i obskuranckim, spiętym i rozpiętym”
– Dlaczego więc zdecydował się Pan wydać „Grę Wstępną”?
T.J.: Gdy pisze się felietony do pisma, to po jakim czasie ma się poczucie, że ich nigdy nie było. Jeśli więc uda się je utrwalić w książce, to takie pisanie ma podwójny sens. A po drugie, wieloznaczność moralna Polski w sprawach erotyki, powoduje, że teksty o tej tematyce nie są czytelnikowi obojętne.
Kiedy zaczynałem pisać o erotyce w „Twoim Stylu”, a co teraz w bardziej delikatnej wersji kontynuuję w „Zwierciadle” , seks nie był tak wszechobecny jak teraz. Dominuje jednak poradnictwo, wulgarność lub erotyczne aluzje. Moje felietony lokują się jakoś z boku, mam nadzieję?
„Świat z jedną płcią nie miałby sensu”
-Często pisze Pan o kobietach. Jaką rolę w Pana życiu one odegrały?
T.J.: Dużą. Ale chyba w tym nie różnię się od większości ludzi. No może w moim życiu nieco większą. Są mężczyźni, którzy żyją w jakimś sensie poprzez kobiety, czyli odciskają one większe ślady – ja mam sporo tych śladów w sobie. Byłem rzeźbiony przez kobiety i sam je rzeźbiłem. I tak powinno być, lepimy się nawzajem, a czasami też zostawiamy po sobie blizny.
„Zdrada to żywy granat, jego zawleczka jest w naszych rękach”
-Wypuścił Pan kiedyś własną?
T.J.: Tak. Zdradzałem i byłem zdradzany, czasami wylatywałem w powietrze. Bez takich doświadczeń trudno pisać o uczuciach. Zdrada, rozstanie, to jakaś forma śmierci, najdziwniejsze, że potem żyje się, mimo wszystko. A wierność bardzo cenię, u siebie i u innych.
„Przy pisaniu o erotyce ratuje mnie nie tyle wiedza i doświadczenie, ile forma. (…) nie tylko w znaczeniu kondycji ale kształtu i oprawy”
T.J.: …Ważne jest nie tylko co, ale też jak mówimy i piszemy. Jeśli ma się talent do składania słów, można ładną formą pokryć różne swoje braki. To chyba mój przypadek.
„Starość uwierzyła, że erotyka jest przypisana tylko młodości…”
– Pan też w to wierzy?
T.J.: Mam nadzieję, że nie chce Pani powiedzieć, że jestem stary. To że nie jestem bardzo młody, sam przyznam. To banalne powiedzenie, mamy tyle lat na ile czujemy – ale to prawda. A ja tylko pisałem, że erotyka jest możliwa i dozwolona w każdym wieku, co młodym nie mieści się w głowie, ale zmieści się jak przestaną być młodzi.
„Kilka gier tenisowych bardziej obnaża charakter człowieka niż kilka lat małżeństwa”
– Myśli Pan, że aby poznać drugiego człowieka warto zaprosić go na kort?
T.J.: Tak, ale pod warunkiem, że ten ktoś potrafi grać, a mało kto potrafi. Tak naprawdę to człowieka można poznać niemal w każdej sytuacji, tylko trzeba uważnie, czujnie i czule patrzeć. Obserwacje należy zacząć od siebie – jesteśmy bardziej do siebie podobni niż nam się wydaje. Gdyby było inaczej nie istniała by sztuka, nie rozumielibyśmy jej.
– Czy będąc synem pisarzy Mieczysława Jastruna i Mieczysławy Buczkówny został Pan „skazany” na pisanie czy był to świadomy wybór?
T.J.: Jedno i drugie – myślę że zawsze w życiu jesteśmy gdzieś między przeznaczeniem, a wolną wolą.
Miałem oczywiście poczucie, że teoria prawdopodobieństwa jest przeciwko mnie. A czy okazałem się od niej mocniejszy – nie mnie o tym decydować.
„Każdy odcisk palca jest inny, robiąc to samo, robimy coś innego”
T.J.: Mówiłem, że jesteśmy bardzo do siebie podobni. Teraz muszę powiedzieć, że mimo podobieństw każdy człowiek jest inny. To jest niezwykłe, ta odmienność w jednorodności. I pewna pociecha – każdy z nas jest mimo wszystko jakoś wyjątkowy.
„Uczucia i erotyka to sfera gdzie można kogoś śmiertelnie skaleczyć, będąc w pełni niewinnym”
– Częściej Pan kaleczył, czy był kaleczony?
T.J.: Chyba częściej kaleczyłem szczególnie kiedy byłem młody i głupi. Teraz jestem bardzo ostrożny, by nie robić krzywdy innym i sobie też.
„Tylu ludzi umiera nie widząc, że tylko jedno w życiu jest ważne. Dawanie i przyjmowanie uczuć”
– Woli Pan przyjmować czy dawać?
T.J.: Przede wszystkim wielu ludzi nie potrafi jednego i drugiego, lub potrafi tylko częściowo. Ja też miałem i mam tu różne braki, ale się uczę, ciągle się uczę.
„Jestem trochę „feministką”…”
– To znaczy?
T.J.: że zgadzam się, że w historii świata mężczyźni wyrządzili bardzo wiele krzywd kobietom i uważam, że chociaż zrobiono tak wiele by to zmienić, nadal jest wiele do zrobienia. Nie jest tu jednak potrzebna rewolucja, a ewolucja i ona ma właśnie miejsce. Dlatego nie lubię feminizmu radykalnego, wyrządza on więcej krzywd niż pożytku.
„Jako samiec skazany byłem, by uwodzić kobiety, co z powodu nieśmiałości kosztowało mnie wiele zdrowia”
– Naprawdę jest Pan nieśmiały?
T.J.: Byłem, a teraz też czasami bywam (w dzieciństwie podobno zawstydziłem się kota). Niestety odkryłem kiedyś, że nieśmiałość zwykle nie jest świadectwem skromności, a ukrytych ambicji i lęku przed porażką. Nie ma więc z czego być dumnym. Dlatego wydałem wojnę swojej nieśmiałości i częściowo ją wygrałem. Publikacja „Gry wstępnej” to moja kolejna bitwa wygrana z nieśmiałością.
– Czy z czułością można przesadzić, zagłaskać „na śmierć”?!
T.J.: Z czulością nie można przesadzić, gdyż czułośc przesadna przestaje być czulością. Czułość jeśli jest prawdziwa, zawsze zna miarę.