Dziś nie wyobrażamy sobie kina bez ekranu, rzędów foteli i projektora z kręcącą się taśmą filmową. A gdyby z kina zniknęła taśma?
W USA istnieją już sale kinowe z cyfrowymi projektorami, w których film przechowywany jest nie na taśmie lecz na twardym dysku komputera. Ale jest ich raptem 50 (wszystkich kin w USA jest ok. 30 tys.).
Nic dziwnego, bowiem niezbędne urządzenia do cyfrowego kina kosztują około 130 tys. dolarów. Dwaj najwięksi producenci cyfrowych projektorów – Barco NV i Christie Digital Systems (CDS) – liczą, że przewidziana na 16 maja premiera filmu „Gwiezdne wojny: Atak klonów” George’a Lucasa przyczyni się do rozwoju tego raczkującego jeszcze rynku.
Gwiezdna saga Lucasa zapoczątkowała przełom w dziedzinie efektów specjalnych w kinie. Wraz z pierwszą częścią serii powstała firma Industrial Light and Magic, która do dziś jest jednym z największych producentów najrozmaitszych niesamowitych efektów, jakie widzimy i słyszymy w kinie.
Szefowie Barco i CDS liczą, że najnowszy film Lucasa widzowie będą chcieli zobaczyć w jak najlepszej jakości, a wrażenia jakich dostarczy im cyfrowa projekcja przekonają ich do tego typu kina. Kiniarze najwyraźniej myślą podobnie.
– Zamówienia na nasze projektory przekraczają już nasze możliwości logistyczne – mówi amerykańskiemu magazynowi „Wired” Michael Mooney z CDS. Podobne oświadczenie złożył przedstawiciel Barco. Zdaniem specjalistów z branży jeszcze przed premierą nowej części „Gwiezdnych wojen” cyfrowe projektory trafią do kolejnych 50 kin.
Jednak 100 kin na 30 tys. to zaledwie kropla w morzu. Aby można było mówić o prawdziwym rynku, należałoby ich zainstalować co najmniej kilka tysięcy. – Mówimy tu o sumach, jakimi obracały swego czasu dotcomy – mówi Harry Mathias z Barco.
Zdaniem analityków w nową technologię powinna zainwestować jakaś duża sieć kinowa – wtedy sukces cyfrowej projekcji byłby niemal pewny. Co więcej, mają nawet odpowiedniego kandydata: miliarder Philip Anschutz jest właścicielem największej sieci 5,8 tys. kin w USA.
Co więcej, jest też największym udziałowcem firmy telekomunikacyjnej Qwest Communications, która dysponuje ogromną siecią światłowodów (w sumie ponad 160 tys. km). W branży kinowej aż huczy od plotek jakoby Anschutz miał zainstalować cyfrowe projektory w części swoich kin i ściągać filmy w postaci cyfrowej bezpośrednio ze studiów filmowych za pośrednictwem światłowodów Qwest. Zdaniem analityków w ten sposób doskonale wykorzystałby nadmiar przepustowości światłowodów.
Czy ludzie zdecydują się zapłacić nieco więcej, by obejrzeć film cyfrowy zamiast normalnego? Zdaniem Juliana Bonda z 20th Century Fox, dystrybutora m.in. „Gwiezdnych Wojen”, o to można być spokojnym.
20th Century Fox wyświetlało w niektórych kinach cyfrową wersję animowanego filmu „Ice Age”. – Tam gdzie w jednej sali puszczaliśmy wersję cyfrową, a w innej normalną, ta pierwsza cieszyła się zdecydowanie większą popularnością – mówi Bond. – Widzowie znają już cyfrową technologię z płyt CD oraz DVD i kojarzą ją z jakością – wyjaśnia.