cztery życia – tak Życie Warszawy opisuje najnowszą grę komputerową. Zdaniem gazety w przyszłości gry komputerowe mogą wpływać na politykę.
Marcin Gucia, 22-letni sekretarz gorzowskiego Stowarzyszenia Młodych Demokratów (www.grzow.smd.org.pl), nad grą komputerową „Super Tusk” ślęczał prawie miesiąc. Chciał wspomóc Donalda Tuska w jego kampanii prezydenckiej. – Jestem z wykształcenia informatykiem, a kiedyś widziałem gierkę z poprzedniej kampanii. Były to walki gladiatorów: Krzaka, Kwasa i paru innych. Postanowiłem też stworzyć grę polityczną, tłumaczy Gucia.
Pierwowzorem „Super Tuska” był „Super Tux”, mały pingwinek poruszający się w antarktycznej scenerii. Gra oparta jest na darmowym oprogramowaniu, więc wystarczyło zmienić występujące w niej postaci. Teraz to Tusk musi się uporać z lodowymi blokami Samoobrony, bałwanami ZUS, kamiennymi potworami z SLD i bombami z logo LPR. W nagrodę obok Pałacu Prezydenckiego czeka transparent „Donald jest cool”.
– Gra jest oryginalnym sposobem promocji kandydata, dlatego zwiększa szanse na dotarcie do wyborców. A w natłoku reklam przyciągnięcie uwagi jest bardzo cenne. Tym bardziej wśród ludzi młodych deklarujących mniejsze zainteresowanie polityką. To dobry pomysł na dotarcie do tych, którzy są mniej zmobilizowanym elektoratem i nie przychodzą na spotkania przedwyborcze, a zamiast oglądać telewizyjne spoty, spędzają czas, serfując po Internecie – podkreśla dr Dominik Batorski, socjolog Internetu.
Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego Paweł Moras (PO) opublikował na swojej stronie internetowej grę „Lepperkusje” o żabie leżącej pod parasolem z logo PO i pożerającej muchy z głowami przypominającymi twarz Andrzeja Leppera. – Grę stworzył członek mojego sztabu, by uatrakcyjnić moją stronę. Efekty przerosły moje oczekiwania, mówi Moras. Strona zaliczyła półtora miliona odsłon, ale Moras europosłem nie został.