Przypomnijmy, że pełnomocnik rządu ds. informacji europejskiej Sławomir Wiatr deklarował, że poproszeni przez niego o współpracę niejednokrotnie zgadzali się pracować za darmo.
Przypomnijmy też, że przetarg na produkcję filmów „Unia bez tajemnic” wygrała Agencja Z&T, w której udziały do 2001 r. miał obecny rzecznik rządu Michał Tober. Ta agencja przedstawiła najtańszą ofertę. Wybór droższej oznaczałby złamanie Ustawy o zamówieniach publicznych – tak Wiatr uzasadniał podpisanie prestiżowego kontraktu z firmą powiązaną z Sojuszem Lewicy Demokratycznej.
Magiczne 350 tys. Istotnie. Z&T ma wyprodukować filmy za 597 tys. zł, czyli o połowę taniej niż druga firma w kolejności. Ponieważ uczestnikom przetargu polecono uwzględnić wynagrodzenie dla twórców filmów, tak naprawdę Paweł Zeitz ma wykonać zadanie za niewiele ponad 350 tys. zł. Właśnie taka kwota znalazła się we wstępnych szacunkach kosztów kampanii formułowanych przez sekretariat Sławomira Wiatra. Dyrektor sekretariatu pełnomocnika Ryszard Straus przyznaje, że różnica między kwotą szacowaną a tą, za którą Zeitz zdecydował się wykonać zamówienie, wynikała właśnie z dopisania honorariów dla twórców. Dlaczego zdecydowano się dopisać honoraria?
– Uznaliśmy, że będzie prościej, jeżeli te koszty poniosą wykonawcy. Inaczej trzeba wypełniać kilka faktur, a tak będzie tylko jedna – tłumaczy Straus.
Cudotwórca Zeitz. Tymczasem specjaliści od produkcji filmów twierdzą, że praktycznie nie sposób wykonać takiego zamówienia jak „Unia bez tajemnic” za 350 tys. zł. Przypomnijmy, że zamówienie pełnomocnika rządu ds. informacji europejskiej zakładało, że w ramach kampanii przygotowanych zostanie 50 filmów informacyjnych po 60 sekund każdy. Wszystkie miały być przygotowane do 15 sierpnia.
Wykonanie tych filmów, jak podano w specyfikacji, wymagało posiadania wysokiej jakości kamery cyfrowej w systemie Beta, zrealizowania 20 dni zdjęciowych w kilku krajach europejskich, 8 dni zdjęciowych w Polsce, 3 dni w studio, 30 ośmiogodzinnych sesji montażowych off-line, 10 ośmiogodzinnych sesji on-line, 50 godzin pracy wysokiej klasy komputera graficznego, studia dźwiękowego, muzyki ilustracyjnej, 10 minut materiałów archiwalnych.
– Wystarczy zadzwonić do biura podróży, by się zorientować, ile kosztuje wyjazd 4-5 osób na około 40 dni za granicę, bo przecież zdjęć nie uda się zrobić w 20 dni. Do tego dochodzą koszty sprzętu, ubezpieczenia – mówi Piotr Budnik z firmy producenckiej Pay Studio.
– Samo 20 dni zdjęciowych w Europie nie może kosztować mniej niż 200 tys. zł i to bez honorariów dla ekipy – dodaje pragnący zachować anonimowość inny producent telewizyjny.
Z kolei wynajęcie profesjonalnej kamery cyfrowej Beta to ok. 100 tys., sesje montażowe off-line i on-line to ok. 40-50 tys., a 50 godzin pracy komputera graficznego też mniej więcej tyle samo.
Na ile filmowcy szacują koszty wykonania filmów reklamujących Unię Europejską? Według Budnika koszt produkcji jednego odcinka to 12-15 tys. zł.
– Nie byłbym w stanie zrobić kampanii za 350 tys., ale może Agencja Z&T ma dodatkowe źródła finansowania – mówi Budnik. – Skoro pan Zeitz potrafi to wszystko tak tanio zrobić, może powinno się go wynająć do uzdrowienia polskiej kinematografii – dodaje inny filmowiec.
To nie dumping. Jednak Paweł Zeitz twierdzi, że wszystko uda się zrealizować zgodnie z zawartą umową i bez dodatkowych aneksów przewidujących zwiększenie wydatków. Nie spodziewa się też dofinansowania przedsięwzięcia. Odrzuca zarzuty o stosowanie cen dumpingowych.
– Postanowiłem zaoszczędzić na wszystkim, co można. Np. mamy rabaty na przejazdy, niższe stawki wykonawców. Nie będę jednak zdradzał, jak udało mi się zmniejszyć koszty, bo nie zdradza się tajemnic zawodowych – mówi Zeitz. Dodaje, że zakładany przez niego zysk firmy będzie na poziomie 2-3 proc. Wyprodukował już 6 odcinków „Unii”.
Pierwszy, ten sprzed Grobu Nieznanego Żołnierza, zaczął realizować, jak twierdzi, na własne ryzyko, jeszcze przed podpisaniem umowy z Kancelarią Premiera. 7 maja były zdjęcia, w nocy montaż, a 9 maja film był już na antenie.
