W listopadzie 1997 r. w „Trybunie” ukazał się tekst Zbigniewa Wiszniewskiego, który w niespotykany sposób zaatakował papieża: „Jak temu człowiekowi, który nigdy nie przestał być prostackim wikarym z Niegowicia, nie wstyd tak kompromitować siebie (o to najmniejsza), związku religijnego, któremu szefuje i narodu, do któregoś kiedyś należał”. Wiszniewski określił też jedną z wypowiedzi Jana Pawła II jako „niechlujną i bełkotliwą”.
„Trybuna” dwukrotnie przepraszała za artykuł, jej redaktor naczelny tłumaczył później, że kontrowersyjny fragment ukazał się z powodu błędu, a nie złej woli.
Sprawą zajęła się jednak zarówno prokuratura, jak i wydział cywilny warszawskiego sądu. Postępowanie karne zostało ostatecznie umorzone z powodu śmierci Wiszniewskiego.
Pozew cywilny przeciw wydawcy gazety, redaktorowi naczelnemu i autorowi tekstu złożył kapelan Rodzin Katyńskich i prałat domowy papieża – ks. Zdzisław Peszkowski. Zażądał on przeprosin i 100 tysięcy złotych odszkodowania na rzecz Caritas.
– Artykuł wywołał olbrzymią reakcję i trudno byłoby przyjąć, że nie nastąpiło tu naruszenie uczuć religijnych wielu osób w tym powoda – uznał wczoraj sąd i orzekł, że „Trybuna” musi przeprosić ks. Peszkowskiego i zapłacić 20 tysięcy złotych.
Pełnomocnik gazety dowodził podczas procesu, że o ochronę dobrego imienia powinien wystąpić sam zainteresowany – czyli papież, a kapelan Rodzin Katyńskich nie ma takiego prawa. Według sędzi Hanny Muranowskiej-Suchockiej artykuł naruszył jednak uczucia religijne ks. Peszkowskiego, które również są dobrem osobistym. – Papież jest dla katolików najwyższym autorytetem i najwyższym dobrem. Dlatego ten artykuł uderzał we wszystkich katolików – podkreślała sędzia.
Choć ks. Peszkowski domagał się przeprosin w kilku gazetach i stacjach telewizyjnych, sąd uznał, że powinny być one zamieszczone tylko w „Trybunie”, gdyż tam ukazał się znieważający tekst. Zmniejszył też kwotę odszkodowania do 20 tys. zł. Powód? „Okolicznością łagodzącą” były wcześniejsze przeprosiny, które zamieściła gazeta.
Pełnomocnik „Trybuny” już zapowiedział apelację. Zwolennicy ks. Peszkowskiego, którzy towarzyszyli mu od początku procesu, przyjęli wyrok w ciszy. Chyba nie do końca zrozumieli zawiłe wywody prawnicze i nie wiedzieli, czy powinni się cieszyć.
Ksiądz też nie był do końca usatysfakcjonowany. Nie zdecydował na razie, czy będzie się odwoływać. – Muszę przestudiować ten wyrok – zapowiedział.
