Słyszałem, że jest Pan nazywany „dziadkiem”…
Czasami dziadem…
Czy poza „Faktami” ktoś tak do Pana mówi?
Nie. Wydaje mi się, że to Grzesiek Kajdanowicz wymyślił, bo jestem najstarszy… stażem. To jest tak jak w wojsku – młode wojsko i stare. Stare wojsko to dziadki, no i ja jestem niby te stare wojsko – tak to sobie tłumaczę, bo nie jestem w takim wieku, aby być dziadkiem… nawet ojcem.
W której roli czuje się Pan lepiej – woli Pan przygotowywać materiały reporterskie czy prowadzić „Szkło kontaktowe”?
„Szkło kontaktowe” to w dużej mierze powrót do tego, co kiedyś robiłem, do pracy w radiu. „Szkło” jest taką radiową formułą tego programu telewizyjnego i czuję się w tym dobrze, tak, jakbym wracał do korzeni. Natomiast reporterska robota też ma swoje zalety.
Absurdy polskiej polityki w swoich materiałach przedstawia Pan z przymrużeniem oka, z ironią – dlaczego? Czy po to, by dla widza polityka stała się mniej przerażająca, czy jest to po prostu Pana styl?
Myślę, że to nie jest przerażające – polityka jest ważna, wkracza w nasze życie, a że czasami jest śmieszna, czasami jest paradoksalna, czasami jest straszna, to po prostu trzeba na to reagować. Ja mam takie, a nie inne podejśce do życia, do polityki, do swojego zawodu i dlatego tak to wychodzi, a nie inaczej.
Często w materiałach „przemyca” Pan wątki dotyczące sportu, szczególnie piłki nożnej – czy prywatnie jest to pana hobby?
Oczywiście – to jest największa tragedia mojego życia, że nie zostałem zawodowym piłkarzem. Bardzo chciałbym grać świetnie w piłkę, zarabiać świetne pieniądze, żeby uwielbiały mnie miliony… Nawet próbowałem, ale nic z tego nie wyszło. Ale gram w piłkę do tej pory!
Jakiś czas temu w „Fakcie” pojawiła się informacja, że opuszcza Pan TVN, „Fakty”… Jak się okazało, informacja ta była nieprawdziwa. Jak Pan to skomentuje? Skąd w prasie biorą się takie informacje?
Ta była kompletnie nieprawdziwa. Tutaj nikt z redakcji „Faktu” nie próbwał nawet sprawdzić tej informacji, chociaż mają do mnie telefon. Ja wiem na czym to polega – dzień wcześniej „Super Express” napisał o Grzegorzu i Mikołaju, a „Fakt” nic nie napisał. W związku z tym następnego dnia „Fakt”, żeby coś na ten temat napisać, musiał pójść o krok dalej i wymyslił sobie taką teorię, że krążą po korytarzu plotki o moim odejściu… Trzeba było „podbić bębenek”, żeby było coś nowego. Z kolei nie wiem czy to było rzeczywście coś interesującego dla czytelników, bo ja nie mam pewności czy ludzie akurat tak bardzo przejmują się moim losem i tym gdzie ja jestem.
Jak Pan myśli, jaką rolę dla przeciętnego Polaka spełniają media, telewizja?
Mam nadzieję, że to mówienie o wielkiej roli mediów na codzień jest przesadzone i mam nadzieję, że one aż tak dużej roli nie odgrywają. Nasze zadanie polega przecież na tym, żeby informować, czasem coś wyjaśnić… Natomiast – oczywiście – zdarzają się wydarzenia medialne, które wstrząsają całą sceną polityczną i odwracają bieg dziejów. Mamy kilka przykładów z ostatnich miesięcy, kiedy rzeczywiście media odegrały decydującą rolę w wykrywaniu rozmaitych afer – stąd na przykład taki spadek w sondażach SLD i tym podobne…
Czy nie ma Pan wrażenia, że w dziennikarstwie telewizyjnym coraz częściej kładzie się nacisk na show w przekazywaniu informacji, a polskie dzienniki coraz bardziej wzorują się na tych amerykańskich?
Niektóre programy idą w stronę zmiany wyglądu, inne w zmianę treści – jakieś zmiany są potrzebne… Nie da się ukryć, że matryca faktowa zaczęła obowiązywać we wszystkich programach – wystarczy spojrzeć na twarze… Jeśli więc zaczyna ona wszędzie obowiązywać, to w pewnym momencie zaczyna pojawiać się kilka identycznych programów. W związku z tym wszyscy próbujemy jakoś lepiej opakować, jeśli nie mamy zawartości – albo – staramy się szukać lepszej zawartości materiału – przedstawić śmieszniej, albo smutniej, bardziej kolorowo lub czarno-biało – to zależy od okoliczności… Oczywiście to nie jest takie szukanie różnic na siłę, ale jeśli nasza matryca została już przejęta, to i my próbujemy szukać czegoś nowego.
Sądzę, że jest to powód do dumy, iż „faktowa matryca” została już przejęta…
Dla wszystkich tych, którzy pracowali od początku w „Faktach” – dla Tomka Lisa, dla Grzegorza Miecugowa, dla Piotra Radziszewskiego… dla tych wszystkich, którzy je kształtowali, to jest na pewno powód do dumy.
Teraz, jak wiemy, Pan Tomasz Lis zajął się tworzeniem „Wydarzeń” w Polsacie. Czy „Wydarzenia” dogonią „Fakty” w oglądalności?
Nie, mam nadzieję oczywiście, że nie. Życzę im jak najlepiej, żeby dalej się rozwijali, ale nadal będę po stronie „Faktów”.