Jeszcze rok, czy dwa lata temu – mając na uwadze spektakularną klęskę płatnej platformy naziemnej telewizji cyfrowej ITV Digital w Wlk. Brytanii – nikt nie proponował, aby wprowadzić do polskiego DVB-T płatne kanały. Co więcej, wiele osób zaznaczało, że powodzenie całego ‘przełączenia’ z nadajników analogowych na cyfrowe zależy od bezpłatności nowego sposobu odbioru telewizji. Teraz jednak powróciły głosy mówiące o tym, że DVB-T w Polsce powinno przyjąć model pośredni i zawierać w sobie zarówno kanały bezpłatne, jak i płatne, ponieważ miejsca starczy dla wszystkich.
Bezpłatnie, płatnie, a może kompromis?
Co do jednego nikt nie ma wątpliwości. Jako wyłącznie płatna platforma, naziemna telewizja cyfrowa nie ma szans. Głównie ze względu na swoje ograniczone możliwości techniczne. Ilość wolnych częstotliwości w eterze jest niewielka, brakuje kanału zwrotnego, a to z kolei uniemożliwia oferowanie bardziej interaktywnych usług. Przejdźmy więc od razu do modelu całkowicie bezpłatnego. W takim wypadku użytkownik ponosi tylko jednorazową opłatę za cyfrowy set-top-box (ok. 300 – 400 zł). Zyskuje więcej kanałów, niż dotychczas odbierał na zwykłej antenie, a przede wszystkim – odbiera je w dobrej jakości. Na kilku multipleksach, które przewidziano w Polsce będzie mogło się – w teorii – znaleźć nawet 30 kanałów telewizyjnych. Pozwoli to małym nadawcom konkurować o widza z obecnymi komercyjnymi liderami, czyli Polsatem i TVN. Niewykluczone, że przejęciem tych mniejszych stacji zainteresują się wtedy zagraniczni inwestorzy. Powstaje tylko pytanie, czy wraz ze wzrostem zasięgu niektórych kanałów, zwiększą się wydatki na reklamę? Czy rynek reklamowy będzie w stanie wygenerować dodatkowe kwoty na reklamę w telewizji? Pomiędzy nadawcami dojdzie zapewne do wojny.
– Mam obawy, czy rynek reklamowy będzie w stanie to przełknąć i czy uda mu się wykarmić nowe stacje żyjące z reklam – mówi w rozmowie z nami Dominique Lesage, dyrektor ds. relacji instytucjonalnych Canal+. Jego zdaniem, rolę naziemnej telewizji cyfrowej, bez ograniczeń technicznych, doskonale spełniają obecne na rynku od lat satelitarne platformy. – Pytanie, czy w ogóle potrzebujemy czegoś takiego, jak naziemna telewizja cyfrowa? Mamy sieci kablowe, mamy satelitę, a od niedawna mówi się o rozwoju telewizji przez ADSL – dodaje Lesage.
Model całkowicie bezpłatnej naziemnej telewizji cyfrowej sprawdza się w Niemczech. Trzeba jednak zaznaczyć, że jest to inny rynek. Można się tu posłużyć przykładem Berlina, w którym DVB-T zastąpiła transmisje analogowe niemal dwa lata temu. Było to możliwe głównie dzięki o wiele mniejszej, niż w Polsce skali problemu. Jak wykazały badania, aż 93 proc. Niemców odbiera telewizję za pośrednictwem sieci kablowych lub satelity. Problem przełączenia się na naziemną telewizję cyfrową dotyczył tym samym tylko 7 proc. gospodarstw domowych – w Berlinie i Brandenburgii przełożyło się to na ok. 200 tys. domów.
Jest także inny powód, dla którego naziemna telewizja cyfrowa w Niemczech musi być bezpłatna – ilość niekodowanych kanałów. Oprócz stacji publicznych, jak ARD, ZDF, rynek niemiecki posiada mnóstwo stacji ogólnodostępnych, które zawsze utrzymywały się tylko z reklam. Są to m.in. Sat.1, ProSieben, Kabel 1, RTL, RTL2, VOX, SWR, rbb, NDR, BR, WDR, arte, czy N24. Nie należy także zapomnieć, że Niemców jest dwukrotnie więcej, niż Polaków – rynek jest tam bardziej chłonny i jednocześnie wymagający.
Brytyjski przykład
Innym przykładem może być Wlk. Brytania. Po spektakularnej porażce wyłącznie płatnej platformy ITV Digital, ruszyła zupełnie bezpłatna – Freeview, której udziałowcami są publiczny nadawca BBC i płatna telewizja BSkyB, która zaoferowała za darmo stacje, będące zajawką jej bogatej satelitarnej oferty. To wszystko w myśl hasła, które podświadomie działa na odbiorców: ‘Chcesz więcej? Kup Sky Digital’. Wydawało się, że powrót do płatnego modelu DVB-T jest na Wyspach niemożliwy, ale było to tylko mylne wrażenie. Pod koniec 2004 roku ruszył dodatek do Freeview o nazwie ‘TopUpTV’, prowadzony przez niezależną firmę. Za małą miesięczną opłatą, spółka proponuje wzbogacenie bezpłatnego pakietu o takie stacje, jak Discovery Channel, Cartoon Network, Boomerang, TCM, czy Bloomberg.
O sukcesie Freeview i TopUpTV mówiła na konferencji, która odbyła się w połowie kwietnia w warszawskim hotelu Victoria Jane Humphreys z brytyjskiego DTI. Jej zdaniem połączenie zalet bezpłatnej i płatnej naziemnej telewizji cyfrowej, daje wymierne korzyści. – Dzięki naziemnej telewizji cyfrowej ludzie będą mogli odebrać więcej kanałów bezpłatnych. Według naszych badań, są oni skłonni dopłacić trochę, aby mieć tych kanałów jeszcze więcej – mówiła Humphreys. I właśnie taki model naziemnej telewizji cyfrowej widzą w Polsce przedstawiciele dwóch płatnych kanałów: Canal+ i HBO.
– Wierzę, że podobnie, jak w kilku innych krajach, kanały dodatkowo płatne, znajdą się w ofercie naziemnej telewizji cyfrowej. Jest, co najmniej kilka powodów żeby tak się stało. Po pierwsze, dodatkowe wpływy z kanałów płatnych, znacznie poprawią opłacalność całego projektu i przyspieszą zwrot ogromnych inwestycji. Po drugie, nasze kanały bardzo uatrakcyjniłyby ofertę nowej platformy – platforma oparta głównie na dotychczasowych kanałach naziemnych nie odniosłaby przecież sukcesu. Po trzecie, dysponujemy ogromnym know-how w zakresie sprzedaży i marketingu usług telewizyjnych, bardzo przydatnym przy budowaniu nowej platformy – usłyszeliśmy od Aleksandra Kuteli, prezesa HBO Polska.
Warto dodać, że mieszany model naziemnej telewizji cyfrowej, który jest obecny w Wlk. Brytanii, nie wymaga od użytkowników kupowania sprzętu od operatora TopUpTV. Na rynku dostępnych jest wiele modeli, sprzętu różnych producentów, który pozwala na odbiór tylko stacji bezpłatnych lub wszystkich. Od TopUpTV kupujemy jedynie kartę chipową, którą umieszczamy w sprzęcie.
Techniczny dylemat
To, co spędza sen z powiek niektórym, głównie producentom sprzętu, to brak odpowiednich regulacji dotyczących naziemnej telewizji cyfrowej w Polsce i określenia standardów, w których powinna ona nadawać. Ostatnio pojawiły się głosy sugerujące, iż DVB-T w Polsce powinna ruszyć w nowszym od MPEG-2 standardzie kompresji MPEG-4. Pozwoliłoby to na zmieszczenie w naziemnych multipleksach niemal dwukrotnie większej liczby kanałów oraz ułatwiłoby wprowadzenie HDTV – telewizji wysokiej rozdzielczości, która będzie wymaga o wiele większych pasm. Obecnie sprzedawana odbiorniki obsługują niemal wyłącznie MPEG-2, bo właśnie w takiej formie transmitowany jest sygnał z pięciu nadajników w Polsce. Pojawia się jednak pytanie, czy inwestowanie w MPEG-4 ma sens? Taki standard wdraża się we Francji. W Niemczech i w Wlk. Brytanii pozostano przy MPEG-2. W Polsce sytuacja jest niejasna, choć wiele wskazuje, na to że ostateczna emisja będzie odbywać się jednak w starszym formacie.
Z szacunków Telewizji Polskiej wynika, że na Podkarpaciu, gdzie działają dwa nadajniki DVB-T sprzedano 5 tys. odbiorników. Oszacowaliśmy, że w pozostałych regionach Polski, gdzie działają nadajniki naziemnej telewizji cyfrowej (Śląsk, Wrocław), mogło zostać sprzedanych ok. 3 tys. sztuk takiego sprzętu. To wszystko bez żadnej reklamy. Jak na razie, ludzie dowiadują się o nowym sposobie odbioru kanałów publicznego nadawcy niemal wyłącznie drogą poczty pantoflowej. W miarę wzrostu liczby kanałów dostępnych w DVB-T, wzrośnie jednak zainteresowanie sprzętem i bardzo szybko liczby te mogą kilkukrotnie wzrosnąć.
POT raczej bez TVP
Tymczasem Polsat i TVN chcą zabezpieczyć, jak najlepiej swoje interesy w naziemnej telewizji cyfrowej. Obydwie stacje powołały do życia POT – Polskiego Operatora Telewizyjnego, który ma się zająć tworzeniem i utrzymywaniem stacji nadawczych DVB-T. Dwóch komercyjnych nadawców zaproponowało objęcie trzeciej części udziałów w przedsięwzięciu Telewizji Polskiej, uznając, iż pozwoli to ograniczyć koszty. Poza tym, silne związki pomiędzy trzema największymi nadawcami w kraju, ułatwią kształtowanie rynku po ich myśli.
Najprawdopodobniej jednak nie zobaczymy TVP w POT. Publiczny nadawca chce na własną rękę rozwijać sieć nadajników naziemnej telewizji cyfrowej. Obecnie wynajmuje trzy takie nadajniki – dwa na Podkarpaciu, trzeci na Śląsku . Niebawem uruchomiony ma zostać kolejny, który obejmie swoim zasięgiem Kielce. I tu pojawia się problem. W perspektywie krótkoterminowej, związanie się z POT będzie z całą pewnością niekorzystne dla publicznego nadawcy. Pomijając aspekty ekonomiczne, TVP będzie musiała włączyć do nadawanych już przez siebie multipleksów Polsat i TVN. Nie starczy jej tym samym miejsca na dołączenie swoich dwóch pozostałych stacji: TVP Kultura i TVP Polonia. Na razie nie pojawią się one w naziemnej telewizji cyfrowej właśnie ze względu na brak decyzji władz Telewizji Polskiej, co do przyłączenia się do POT. Nieoficjalnie mówi się jednak, że wariant współpracy między dwoma nadawcami komercyjnymi i publicznym nie wywołuje euforii wśród pracowników TVP.
Garść wniosków
To, co w czasie kwietniowej konferencji na temat modeli wprowadzania DVB-T zaznaczała Jane Humphreys z Wlk. Brytanii to słowo ‘współpraca’. Aby sprawnie wprowadzić naziemną telewizję cyfrową wszyscy muszą wyzbyć się swojego egoizmu. Kooperacja jest konieczna pomiędzy wszystkimi gałęziami rynku: ustawodawcą, nadawcami, producentami, dystrybutorami i instalatorami. I to wcale nie w formie umów, czy spółek, które podzielą rynek i zbudują żelazne mury nie do przejścia. Potrzebna jest współpraca – zwykła rozmowa i wspólne działanie na korzyść wszystkich, nie zaś jedynie samego siebie. Na pierwszym planie natomiast powinien być odbiorca końcowy. To jego trzeba szczegółowo przepytać i na podstawie jego potrzeb wykreować – biorąc pod uwagę zagraniczne doświadczenia – polski wariant naziemnej telewizji cyfrowej. W końcu to Pan Kowalski będzie musiał wydać 300 zł na sprzęt – nie szefowie dwóch największych stacji komercyjnych: Solorz, czy Walter. Czy taka współpraca jest jednak w Polsce możliwa?
Więcej na temat naziemnej telewizji cyfrowej w Polsce piszemy w nr 2/2005 specjalistycznego magazynu Sat Kurier.