Autorami projektu nowej ustawy są Ryszard Sławiński – senator SLD, niegdyś publicysta „Przeglądu Handlowego”, oraz Wiesław Marcinic, dziennikarz Radia Kierowców. „Projekt narodził się w Stowarzyszeniu Dziennikarzy RP. Ta organizacja (jako Stowarzyszenie Dziennikarzy PRL) powstała w stanie wojennym, na gruzach rozwiązanego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Do dziś SD RP pozostaje silnie związane z lewicą (…) Na jej czele stoi Jerzy Domański, naczelny sprzyjającego SLD tygodnika „Przegląd”. Wiesław Marnic jest sekretarzem generalnym, zaś senator Ryszard Sławiński zastępcą Domańskiego” – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Czego dotyczą zapisy projektu ustawy o zawodzie dziennikarza?
– Dziennikarzem mogłaby zostać osoba po wyższych studiach. Jeśli ktoś wykonuje ten zawód bez odpowiedniego wykształcenia samorząd zawodowy i tak wywarłby na nim presję i skierował na studia.
– Powstałaby współfinansowana z budżetu państwa naczelna izba dziennikarska. Przynależność do niej byłaby dla dziennikarzy obowiązkowa. Co roku szefowie stowarzyszenia składaliby premierowi informacje o działalności samorządu.
– Izba miałaby potężne uprawnienia. Jedynie ona wydawałaby pozwolenia na pracę, organizowałaby obowiązkowe staże, działające przy niej sądy miałyby prawo pozbawiać dożywotnio możliwości pracy w zawodzie. Tylko ta organizacja miałaby prawo wydawać legitymacje dziennikarskie.
Ponadto w projekcie znalazł się również zapis określający limit pracy dziennikarza: 8 godzin dziennie i 40 tygodniowo.
„Duch zmian przypomina te zaproponowane przed siedmioma laty przez profesora Uniwersytetu Warszawskiego. – pisze Michał Majewski w „Rzeczpospolitej” – Za poprzedniej koalicji SLD – PSL prof. Michalski [do dziś będący wykładowcą w Instytucie Dziennikarstwa UW – przyp. red.], działając wraz z grupą ekspertów przy Ministerstwie Kultury, przygotował projekt nowego prawa prasowego. Według tamtych zapisów dziennikarzem mógłby zostać tylko człowiek z wyższym wykształceniem, dwuletnią aplikacją i zdanym egzaminem m.in. z prawa prasowego, etyki dziennikarskiej, a nawet obsługi komputera. Pojawił się pomysł powołania finansowanej z budżetu rady prasowej, organizacji o dużych uprawnieniach (mogłaby np. pozbawiać dziennikarza prawa wykonywania zawodu). W projekcie znalazł się również zapis o tym, że redaktor naczelny musiałby mieć 10-letni staż pracy w zawodzie. Po ujawnieniu tych pomysłów w gazetach zawrzało. Projekt Michalskiego został wdeptany w ziemię”.