Kiedy w starożytnych czasach budowano ustrój znany dzisiaj nam jako demokracja nikt nie brał pod uwagę faktu, że możliwe jest życie w świecie totalnej inwigilacji. Nikt nie domyślał się, że w XX wieku powstanie telewizja i radio, które na początku XXI wieku pogłębiać będą wpływy nad współcześnie żyjącymi ludźmi. Możemy śmiało powiedzieć, że świat w którym ludzie wolą najpierw zadzwonić po radę do telewizyjnej wróżki na infolinię 0-700 niż skorzystać z rady przyjaciela jest innym światem niż ten sprzed paruset lat. Takowa norma postępowania jest tylko jedną z ogromnej ilości postępowania występującego we współczesnym świecie. Jeszcze na początku XX wieku nikt nie spodziewał się, że prognoza pogody pozwoli nam wiedzieć z wyprzedzeniem jaką odzież na siebie założyć. Pomocne dla kierowców okazują się też informacje o ruchu drogowym w konkretnych miejscach, które powodują zmiany ich wcześniej zaplanowanych tras. Internetowe romanse oraz cybersex stały się dzisiaj codziennością i przyznaje się do nich coraz więcej Internautów.
Bardzo duży wpływ mediów odczuwalny jest wśród młodzieży. Ta grupa jest najbardziej podatną na kulturę masową. Można w tym upatrywać zarówno dobrych jak i złych cech. Niestety wszelkie odmienności od reguły przyjętej w nasyconym komercją programie MTV są hamowane i tępione. W dniu dzisiejszym również uczucia są „na sprzedaż”. Trwa era ekshibicjonizmu i programów go promujących: Big Brothera, Baru. Widownia oglądająca tego typu reality show przypomina odwiedzających Zoo. Problem w tym, że zamknięci są w nim nie zwierzęta lecz ludzie. Wychodząc z założenia, że historia lubi się powtarzać i że każda epoka jest negacją poprzedniej możemy przypuszczać, że świat kiedyś nie wytrzyma i za kilkadziesiąt lat znów powróci szacunek do prawdziwych uczuć i indywidualnych wartości. Niestety media współczesnego świata propagują masowość świata. Nie bez znaczenia jest w tym przypadku proces globalizacji. Sami ludzie muszą zrozumieć, że programy telewizyjne, audycje radiowe, serwisy internetowe oraz czasopisma tworzone są w taki sposób, aby obejrzała je jak największa grupa odbiorców. Niestety ilość nie jest współmierna jakości. Znów spoglądając w historię możemy zauważamy, że to przeważnie wybitne jednostki zmieniały świat, podczas gdy masy przyglądały się im z założonymi rękami lub wsłuchiwały się w głos, którego siła była na tyle mocna, żeby zmienić świat.
Niewątpliwie najbardziej widocznym i być może najbardziej szkodliwym skutkiem oddziaływanie mediów jest obecna polityka światowa. Bardzo często to od opinii dziennikarzy „przemycanych” w dziennikach zależy popularność polityków, ugrupowań czy też przychylność obywateli wobec konkretnych rozwiązań. O tym, że media w pewnym sensie są władzą wiedziała lewica, która jeszcze niedawno posiadała silną pozycję w Telewizji Polskiej. Również prawica odsunięta kilka lat temu od władzy starała się stworzyć nadawcę sobie przychylnego jakim w pierwotnych planach miała być Telewizja Puls. Stronniczość mediów pozwalała zachować stałe poparcie polityczne dla pewnych frakcji. Zresztą nie tylko w Polsce mamy przykłady
takiej działalności władz.
Bardziej „patologiczne” decyzje można odszukać przyglądając się Rosji, która jeszcze parę lat temu starała się konsekwentnie doprowadzać do zamykania kolejnych nadawców niepublicznych. W Ukrainie wręcz mówiło się o prześladowaniach dziennikarzy. Do tej pory wiele kontrowersji wzbudza śmierć opozycyjnego dziennikarza internetowego Gongadze. Irańskie władze obawiając się o wyniki wyborów zdecydowały zamknąć w dzień przed nimi opozycyjne dzienniki. Jednocześnie będąc spokojnym z powodu braku „niewygodnych” tytułów prasowych usunęli z list wyborczych wszystkich liberalnych kandydatów. Również w Iranie władze parę lat temu zakazały dostępu do telewizji satelitarnej. Działania te miały na celu odcięcie mieszkańcom tego kraju dostępu do mediów zachodnich. Chiński Internet z kolei określany jest mianem najbardziej ocenzurowanego. Obywatele Chin nie mają dostępu do serwisów internetowych Deutsche Welle czy Wall Street Journal. Znów powraca spostrzeżenie, że elity rządzące
obawiają się mediów. W Polsce nie ucichły jeszcze echa afery Rywina mającej bezpośredni związek z tym faktem. Sprawa jednak jest na tyle niestosownie wyjaśniona, że szkoda poruszać tutaj wnioski z niej wypływające.
Dość intrygujący jest tylko fenomen Andrzeja Leppera. Praktycznie wszystkie media od dawna prowadzą nagonkę na „tego polityka”. Jednocześnie jednak rośnie jego poparcie polityczne. Prawdopodobnie fakt ten wynika z umiejętności bycia showmanem, którą Andrzej Lepper posiada. Jeszcze raz nasuwa się wniosek, że niestety masy nie potrafią rozróżnić dobra od zła ani teatru od rzeczywistości. Można powiedzieć, że takim teatrem są współczesne programy informacyjne. Masy niestety nie mają pojęcia, że obecna polityka opiera się na demagogii i populiźmie. Politycy są głównymi aktorami w tym teatrze. Zapewniają odbiorców o słuszności swojego programu i dobrych intencjach jakie mają wobec społeczeństwa. Tak naprawdę zależy tylko na tym, aby jak najszybciej dojść do władzy i odnieść z tego najlepsze dla siebie korzyści.
Populiści odnajdują się świetnie w świecie rządzonym przez media. Wielu z nich (Samoobrona, która otrzymała w ostatnim sondażu na zlecenie Rzeczpospolitej 29 proc. poparcia) sprytnie wypowiada się tylko w transmitowanych przez telewizję debetach sejmowych. Niestety bardzo często media nieświadomie sprzyjają populistom. Przykładem takiego sprzyjania jest samo zapraszanie ich do programów. Masy bardzo często czują się wzruszone „aktorską grą” polityków i zawierzają im we wszystko. Media zapraszając do dyskusji polityków o skrajnych poglądach wzmacniają popularność swoich programów a co z a tym idzie zyski z reklam. Bardzo trafna była kampania reklamowa RMF FM z hasłem „Widzę ciemność”. Pokazywała ona polityków zasiadających w sejmie o identycznych ubraniach oraz ludzi tak samo wyglądających, którzy siedzieli przed telewizorem. Trudno jest w pokazywaniu polityków populistycznych dopatrywać się pojęcia wolności mediów. Jak powiedział kiedyś Jan Paweł II: Wolność może zniewolić. W tym przypadku ludzie posiadający nadmiar informacji stają się zaślepieni nimi. W takim nadmiarze informacji trudno jest im wybrać wartości i wzorce postępowania jakie są najważniejsze i najcenniejsze.
Trudno jest tylko polskim mediom przypisywać takie postępowanie. W Stanach Zjednoczonych przy każdej kampanii prezydenckiej media dyskutują nad tym czy kandydat palił trawkę w dzieciństwie oraz z kim chodził do łóżka. Bardzo często dyskusje takie przeważają nad najważniejszymi dla państwa sprawami. Do masowo nastawionego pokolenia łatwiej trafiają jednak takowe treści niż skomplikowany i „zmuszający do myślenia” program polityczny. Łatwiejsze treści są znowu równoznaczne z większą widownią i większymi zyskami dla nadawców. Nie wahajmy się zatem śmiało postawić pytanie: Czy system w którym żyją dziś społeczeństwa zachodnie jest demokracją czy też mediokracją?