Marcin Wypychowicz: Ubiegły tydzień w mediach upłynął głównie pod znakiem dyskusji i sporów dotyczących nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Czy sądzisz, że rząd – jak twierdzą media komercyjne – chce postawić media publiczne na uprzywilejowanej pozycji?
Piotr Witkowski: Niestety wszystko na to wskazuje. Publiczny moloch traci rynek reklamowy, spadają wpływy z abonament, a na domiar złego – z punktu widzenia rządu – komercyjne media nie sprzyjają w swoich wypowiedziach SLD – problem trzeba rozwiązać. Jak? Najlepiej związać ręce prywatnym nadawcom. W pewnym sensie można to nazwać zamachem na wolność mediów.
MW: Rząd tłumaczy, że zakaz koncentracji kapitału przyniesie dla nadawców komercyjnych wyłącznie pozytywne skutki – po naszym wstąpieniu do UE zagraniczne koncerny nie będą mogły skupiać mediów w swoich rękach. Zapomniano chyba jednak, że do tego, aby Polska stała się członkiem Unii pozostały jeszcze przynajmniej dwa lata. Dlaczego więc nie pozwolić umocnić się nadawcom komercyjnym, dlaczego podcina im się skrzydła? Zapewne właściciele takich kompanii jak Grupa ITI czy Agora będą musieli szukać innych rozwiązań, obchodzić prawo, tylko po co tworzyć tego typu sytuacje?
PW: Rząd wyraźnie szuka w tym wszystkim własnych interesów, powołując się przy tym na podobne regulacje w innych krajach europejskich. Zapomina jednak dodać, że choćby Wlk. Brytania zamierza zrezygnować z restrykcji wobec nadawców, liberalizując rynek. Polski sektor medialny jest jeszcze bardzo młody – za młody, aby mówić o jakimkolwiek monopolu. Z dniem wstąpienia Polski do Unii Europejskiej na rynku pojawią się zagraniczne koncerny – tego się nie da powstrzymać. Cała ta sytuacja jest wyraźnie polityczna.
MW: Według mnie najśmieszniejsze jest w całej sprawie to, że rząd próbuje zarzucać mediom prywatnym stronniczość w informowaniu o jego pracach czy też krytykuje rzekomą nagonkę na media publiczne. Minister Jakubowska posunęła się nawet do stwierdzenia, że media komercyjne bojkotują wystąpienia członków rządu – na jej nieszczęście miało to miejsce podczas transmisji na żywo w tvn24. Tak więc Twój argument, iż nowela Ustawy ma podtekst polityczny jest jak najbardziej słuszny. Podobała mi się wypowiedź prezesa Waltera, który stwierdził, że on również w swojej telewizji mógłby wypełniać rzekomą „misję TVP” i zrobiłby to o wiele lepiej, pod warunkiem, że TVP podzieli się z nim wpływami z abonamentu.
PW: To nie jedyna gafa minister Jakubowskiej. Jej przygotowanie merytoryczne do dyskusji sejmowej na temat ustawy jest wręcz żenujące. W jednej ze swoich wypowiedzi stwierdziła, iż osoby niepłacące obowiązkowego abonamentu, bądź – jak to niektórzy nazywają – haraczu, będą namierzane pojazdami Państwowej Agencji Radiolokacyjnej. Co do stronniczości, należy ją zarzucić przede wszystkim mediom publicznym. Niedawno w przeprofilowanej TVP3 miałem okazję obejrzeć program publicystyczny Echa Dnia, w którym do studia zaproszono dwóch gości – obaj z KRRiT. Rozmowa dotyczyła oczywiście ustawy i miała znaną nam dziś przeważnie z filmów formę propagandy. Właściwie nie można nazwać tego publicystyką – był to raczej program promujący wprowadzenie nowych regulacji. Do studia nie zaproszono nikogo przeciwnego nowelizacji w obecnej formie. Natomiast za pośrednictwem łącz pojawił się Ryszard Pacławski, szef TVP3.
MW: Podobny wydźwięk miał program „Oblicza mediów” w TVP1. Tam również nie pokuszono się zaprosić nikogo z „drugiej strony”. Ale widać takie prawo TVP. Na szczęście nie wszyscy rządzący są przekonani co do słuszności zapisów w ustawie. Prezydent Kwaśniewski wysłuchał nadawców prywatnych i stanął po ich stronie. Mam nadzieję, że jego argumenty i zdrowy rozsądek będą w tej sprawie górą. Chodzi przecież o rozwój rynku mediów, rynku o który tak długo walczono. Przykro mi, że tak ważna kwestia jest tematem politycznych przetargów – jednocześnie śmieszy fakt, że do całej sprawy zamieszała się krzykliwa Samoobrona, która zapewne odrzuci w głosowaniu weto prezydenta w zamian za uwolnienie syna i męża posłanki Hojarskiej. Przyznasz sam, że to żenujące.
PW: Niestety sprawa wydaje się już przesądzona. Oby nie stało się tak, jak na zdjęciu, które niedawno pojawiło się w serwisie internetowym RMF FM przy okazji informacji o planowanej debacie sejmowej – cztery telewizory, a na każdym z nich Leszek Miller w innej pozycji. Rynek jest za młody na wprowadzanie takich regulacji. Potrzeba co najmniej 20 lat na to, aby sytuacja się ustabilizowała – na pewno nie w sposób, jakiego chce użyć rząd i KRRiT. Dodam jeszcze, że planom ograniczenia koncentracji w mediach przeciwny jest przewodniczący Rady – Juliusz Braun.
MW: Miniony tydzień przyniósł również zmiany na rynku radiowym. Poważne kłopoty przeżywa wciąż Radio Plus. Od kilku tygodni nie ma ona swojej rozgłośni w Warszawie (dotychczasową częstotliwość zajęło radio św. Józef), teraz również katowicka stacja „wypięła się” z sieci…
PW: O ile Radio Józef działa na razie w niezmienionym kształcie, o tyle katowickie Radio Plus poszło na całość. Odmłodzono wizerunek stacji, wystartowano z kampanią reklamową, a – co zdaje się najważniejsze – zmieniono nazwę. Obecnie rozgłośnia nazywa się Radio eM. Czyżby koniec Plusa?
MW: Ze źródeł dobrze poinformowanych wiem, że największą bolączką stacji jest złe zarządzanie. Zbyt wiele osób poczuwa się do wydawania decyzji. Dlatego wciąż dochodzi w stacji do zadrażnień. Jednak sprawa Plusa nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Stacja czeka na koncesję w Warszawie. Krajowa Rada przeznaczyła dodatkową częstotliwość w konkursie koncesyjnym. Częstotliwość 93,3 może otrzymać rozgłośnia o profilu katolickim i jak mi wiadomo do tej pory taki wniosek złożyło jedynie Radio Plus. Zapewne otrzyma ono tę koncesję i ruszy pełną parą, bo – jak podają rzeczone źródła – inwestor stoi za drzwiami…
PW: Powstanie kolejna rozgłośnia z siedzibą w Warszawie. Można się spierać, czy to dobrze, czy źle, w każdym razie wyjście Radia Plus Katowice z sieci należy interpretować jako znak, że w firmie nie dzieje się najlepiej.
MW: Poważne kłopoty przeżywają również szefowie telewizji Puls. Kolejny inwestor grozi wycofaniem się z przedsięwzięcia. Czy sądzisz, że stacja może zamilknąć?
PW: Myślę, że tak się nie stanie. Z pewnością znajdzie się zagraniczny inwestor, który będzie w stanie utrzymać bieżącą działalność stacji, w zamian za posiadanie cennych częstotliwości naziemnych. Nie jest ich wiele, ale są i mogą być apetycznym kąskiem. To oczywiście nie znaczy, że sam pomysł powołania stacji do życia nie był chybiony. Ilu widzów może przyciągnąć telewizja nadająca wyłącznie powtórki seriali znanych z anteny TVP, czy Polsatu? Poza tym nie stroniono od afer. Z pieniędzy TV Puls finansowano ponoć szkolenie Mariana Krzaklewskiego.
MW: A co przyniesie kolejny tydzień? Z kablówek zniknęło odkodowane promocyjnie HBO, za to pojawił się tvn24 w porannym paśmie połączonym z tvn siedem. Czekamy również na start Tele5…
PW: No właśnie – czekamy na start Tele5. Pytanie tylko, czy stacja ta ma szanse utrzymać się na rynku. Jej założenia programowe są ciekawe, ale przeraża pomysł emitowania amerykańskich programów typu talkshow w wieczornych pasmach. Obawiam się, że duża część amerykańskich dowcipów padających w tych programach może zostać przez polskiego widza nie zrozumiana.
MW: Podobnie zresztą jak reklamówki HBO w których prezentuje się „komfortowe, luksusowe karawany pogrzebowe” albo „płyn do konserwacji zwłok polecany przez najlepszych grabarzy”.
Rozmawiali: Piotr Witkowski, Marcin Wypychowicz