Program został wyemitowany w poniedziałek. Po taśmy z nagraniem policja zjawiła się w domu Tomasza Lisa w środę późnym wieczorem. – Bardzo uprzejmie zapytali, czy wydam im kasetę. Nie miałem jej w domu, więc powiedziałem, że zrobię to następnego dnia. Zgłoszę się również na przesłuchanie – mówi Gazecie Lis.
Już wczoraj taśmę z programem Lisa, TVP przekazała Komendzie Stołecznej Policji, a ta przesłała ją do Koszalina, bo to tamtejsza prokuratura bada sprawę bójki, do której doszło w nocy z 27 na 28 lipca w pensjonacie Villa Sjesta w Mielnie. Bijatyka rozpoczęła się, gdy policja interweniowała w sprawie zakłócania ciszy przez grupę młodych ludzi. Prokuratura i policja twierdzą, że wtedy piłkarze – Piotr Świerczewski, Radosław Majdan oraz ich kolega, Jarosław Chwastek – zaatakowali funkcjonariuszy. Piłkarze przekonują, że to agresywni policjanci sprowokowali zajście.
I właśnie dowodem na to, że to piłkarze mają rację, miało być wyemitowane w programie Lisa nagranie. Widać na nim jak jeden z funkcjonariuszy uderza spokojnie stojącego Chwastka w twarz a potem „poprawia” w żołądek.
Zapis pochodzi z kamer w Villa Sjesta. Sęk w tym, że dotychczas współwłaściciel pensjonatu Paweł M. twierdził, że system monitoringu nie działał i bójka nie została zarejestrowana przez kamery. Po programie Tomasza Lisa prokuratura postawiła M. zarzut utrudniania śledztwa, a Jackowi C. – szefowi firmy ochraniającej hotel – zarzut składania fałszywych zeznań. Obaj są na wolności. Mają zakaz opuszczania kraju. M. musiał wpłacić 5 tys. zł. poręczenia.
Tymczasem rzecznik KGP Mariusz Sokołowski twierdzi, że Lis pokazał tylko wybrane fragmenty filmu. – Mam wrażenie, że nie chodziło mu o dojście do prawdy – powiedział Super Expressowi.
Policjanci w nieoficjalnych rozmowach sugerują, że z nagrania wycięto fragmenty niewygodne dla piłkarzy lub zaciemniono część obrazu, gdzie widać było bójkę.
– Na filmie, który nam udostępniono, jest zegar i nie widać, by były jakieś przerwy w nagraniu – tłumaczy Tomasz Lis. – Ogródek piwny, w którym rozegrała się bójka, nie jest monitorowany. To dlatego widać tam ciemną plamę. Nasz montażysta dostał polecenie, by to maksymalnie rozjaśnić, ale powiedział, że nie ma takiej możliwości. Wysłaliśmy też na miejsce reportera, żeby porównał to, co zobaczył z obrazem z kamery. Powiedział, że wszystko się zgadza.
Ale Sokołowski w rozmowie z Gazetą mówi, że w programie pokazano tylko ostatnie chwile policyjnej interwencji.
– Co się działo wcześniej? Czy są nagrania z innych kamer? Co na nich widać? – pyta Sokołowski.
Lis chce wynająć biegłego, który zbada, czy taśma została zmanipulowana. Deklaruje, że przekaże policji całość nagrania, a nie tylko to co pokazano widzom.
– W programie wyraźnie mówiłem, że na filmie nie widać bójki, tylko to, co było potem. Pokazaliśmy wszystko, co w tym nagraniu było istotne, wycinając tylko niepotrzebne fragmenty. Teraz całość zawiesimy w internecie. Oczywiście nie mogę z całą pewnością stwierdzić, że w nagraniu nie było ingerencji. Ale jeżeli ludzie, którzy nam dali ten zapis, dopuściliby się manipulacji, to byliby samobójcami, bo przecież to by się błyskawicznie wydało – mówi Lis, który zapowiada, że poda do sądu tabloidy, które oskarżyły go o manipulacje.
Więcej na http://www.wyborcza.pl