Piotr Witkowski: Zacznijmy od tematu, który nęka media od wielu miesięcy – od recesji na rynku reklamowym. Jedną z jej ostatnich ofiar jest europejska stacja informacyjna CNBC Europe. Pracę straci 25 osób. Nasuwa się pytanie o to, który nadawca będzie następny?
Marcin Wypychowicz: Myślę, Piotrze, że trudno jest tu roztaczać wizje pod tytułem „kto następny”. Recesja dotyka wszystkie gałęzie gospodarki, więc dlaczego inaczej miałoby być z mediami? A może szeroko rozumiany kryzys to tylko temat zastępczy? Może mamy do czynienia z przerostem zatrudnienia? Gdzie te czasy, gdy lokalna stacja radiowa miała swoje firmowe samochody, siedzibę w eksponowanym wieżowcu w samym centrum miasta, opłacała nocnych didżejów, organizowała bez sponsorów konkursy i koncerty? Dzisiejsza lokalna stacja to dwa pokoiki i 10 osób załogi. Nikt nie myśli o służbowych samochodach, wczasach na koszt firmy… Z drugiej strony nasuwa się myśl o straszliwych dysproporcjach jeśli chodzi o płace w mediach na zachodzie i w Polsce. Zarobki naszych gwiazd ekranu, zarabiających po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie są wręcz śmieszne z kilkunastomilionowymi gażami amerykańskich showmanów. A przecież niewielu z nas zarabia 10 czy więcej tysięcy złotych miesięcznie…
PW: Dwa pokoiki, brak firmowych samochodów, czy nocnych didżejów to raczej nie efekt oszczędności, bo wszelkie oszczędności wymuszone sytuacją ekonomiczną rozgłośni wiążą się ze spadkiem efektu antenowego, a tym samym i słuchalności. To raczej efekt mody na tzw. muzaki. Zapoczątkowała ją Agora, wprowadzając na rynek „złote przeboje”, gdzie wszystko jest dokładnie wymierzone, wyliczone, a prezenter to często głos z taśmy. Ową modę podchwyciły inne stacje lokalne, bo po co się wysilać, skoro taki sam, a nawet lepszy efekt można osiągnąć tanim kosztem? Polska jest krajem, w którym media zawsze stroniły od kreowania osobowości. Powód? Częsta rotacja, którą znamy choćby z TVP, gdzie z dnia na dzień potrafi się zdjąć z anteny popularnego prezentera, czy program, który cieszy się dobrą oglądalnością. Osobowości stara się kreować TVN – to recepta tej stacji na wzrost oglądalności.
MW: I chwała jej za to. Natomiast nigdy nie zrozumiem sytuacji, w której stacja radiowa czy telewizyjna pozbywa się zasłużonego i świetnego prezentera. Można oczywiście zasłonić się badaniami słuchalności czy oglądalności, lub kosztami. Zawsze przecież można zatrudnić kogoś słabszego za dwie trzecie stawki, ale to, zdaje się myślenie krótkowzroczne. Program traci na jakości, słuchacz czy widz coraz rzadziej do nas zagląda… koło się zamyka. Problem również w tym, że coraz częściej słuchacz przestaje się identyfikować ze swoją ulubioną stacją a tym bardziej ze swoim ulubionym prezenterem. Nie przeszkadza mu, że po 22:00 w większości stacji radiowych nikt już się do niego nie odzywa, nie przeszkadza mu, że prezenter ma mu już coraz mniej do powiedzenia… Gdzie Ci prezenterzy z pasją opowiadający o swoich ukochanych artystach, sypiący z rękawa anegdotami z życia The Beatles czy Franka Zappy? Dziś tylko słyszymy o sukienkach Britney Spears, czy o kosmicznych podróżach chłopców z boysbandów.
PW: Na szczęście jest Trójka. Jej nocna ramówka to prawie wyłącznie audycje autorskie, prowadzone przez najpopularniejszych polskich radiowców – Piotra Kaczkowskiego, Wojciecha Manna, Jana Ptaszyna Wróblewskiego, czy Janusza Kosińskiego. Aż strach pomyśleć, jak wyglądałby nocny eter bez Trójki…
MW: Mamy jeszcze Radio Maryja, które nie pozwala spać, śląc nocami w eter bzdurne teorie dotyczące Unii Europejskiej czy masonerii. Ale koniec żartów. Trójka na całe szczęście trzyma fason, daje radość słuchania ludzi mądrych i profesjonalnych, podczas gdy stacje prywatne rezygnują z audycji prowadzonych przez Bogusława Wołoszańskiego czy Zbigniewa Preisnera. Dzieje się tak być może dlatego, bo Trójka nie musi zmagać się z rynkowym kryzysem w takim stopniu jak rozgłośnie komercyjne. A przy okazji przypadających w tym roku 40. urodzin wypada w tym miejscu złożyć Trójce najlepsze życzenia.
PW: Życzmy Trójce tego, aby planowana kampania reklamowa doszła do skutku, jak najszybciej. Pierwszy, programowy etap zmian, które mają na celu podniesienie słuchalności został wykonany – teraz pora na wyjście ze zmianami na zewnątrz. W tym wypadku konieczny jest rozmach z jakim swoje kampanie przygotowuje RMF FM, czy Zetka. Stacje publiczne mają jednak często nazbyt związane ręce. Konieczność ogłaszania przetargów, ich odwoływanie – to wszystko działa na niekorzyść nadawcy, odbijając się na poziomie słuchalności. Zmieńmy temat na bardziej bieżący. O liczbę abonentów nie musi martwić się, jak na razie TVN24. Stacja doszła do porozumienia z „kablarzami”, przez co poszerzyła swój zasięg o gniazdka Telewizji Kablowej Poznań i sieci Dami. Jedyną niepomyślną informacją dla tej stacji może być nieotrzymanie nagrody „satelitarnego Oscara”, którą zgarnął jej dosłownie sprzed nosa brytyjski kanał BBC World.
MW: Dla TVN24 ważniejsza jest zapewne sympatia widzów, a tej chyba nie brakuje. Uznanie międzynarodowej kapituły to bardziej prestiż niż wymierna korzyść. Poczekamy na następną edycję nagród Eutelsata i może wtedy… TVN24 powoli ale sukcesywnie poszerza swój zasięg, wzorem szanujących się stacji informacyjnych jest również dostępna w sieciach markowych hoteli. Problemy z zasięgiem ma za to Telewizja PULS. W minionym tygodniu dwukrotnie wyłączano jej nadajnik w Warszawie.
PW: Jak dobrze wiemy, Telekomunikacja Polska nie należy do firm, które cierpliwie czekają na łaskawe spłacenie należności przez klienta. Znane są przypadki, w których abonent spóźnił się ledwie kilka dni z zapłatą faktury i wyłączono mu telefon. Być może to recepta na sukces i rentowność tej firmy. Jak najbardziej popieram.
MW: Miniony tydzień przyniósł wieść dość przykrą. Oto jeden ze znanych i cenionych dziennikarzy stanie przed sądem. Jak twierdzą władze TVP, Krzysztof Skowroński dopuścił się wypowiedzenia zdania, w którym odnośnie ich instytucji padły słowa „korupcja” i „zależność”. Czy faktycznie w TVP panuje zależność i korupcja stwierdzi już wkrótce sąd. Nierychliwy ale, miejmy nadzieję, sprawiedliwy. Ciekawe swoją drogą, dlaczego TVP dopuściła do sytuacji, w której były współpracownik źle mówi o firmie na łamach firmowej gazety (Antena)? Jeżeli sąd dojdzie do wniosku, że zamiast korupcji i zależności w TVP panuje swoboda i piękno, biada dziennikarzowi. Co jednak gdy stanie się inaczej? Na koniec coś z innej beczki: Polska to kraj absurdów, to wiemy nie od dziś. Poseł ma immunitet po to, by kraść albo jeździć po pijanemu, a nie po to, by łapać bandytów w Czechach. To taka mała dygresja na zakończenie Tygodnia w Mediach. Do zobaczenia za tydzień.