– Te działania mają wszystkie znamiona strajku, ale nasza desperacja jest już wielka – powiedział Dariusz Tuzimek, zastępca redaktora naczelnego „Życia”. Zaznaczył, że dziennikarze nie mieli też wyjścia z innego powodu – „wydawca nie zabezpieczył im podstawowych instrumentów pracy”.
Po przyjściu do pracy dziennikarze odkryli bowiem, że wszystkie telefony w redakcji są nieczynne. Przypuszczają, że operator odłączył je z powodu długów. Pracownicy pozbawieni zostali także dostępu do ekonomicznego serwisu agencji Bloomberg, co z kolei utrudnia pracę dziennikarzom z dziennika „Prawo i Gospodarka”, który, podobnie jak „Życie”, należy do Domu Wydawniczego Wolne Słowo, wchodzącego w skład grupy 4Media. Do redakcji „Życia” przyjechali już – według Tuzimka – szefowie tych spółek: prezes DWWS Artur Luterek i prezes 4Media Dariusz Kaszubski.
Dziennikarze oświadczyli im, że jeśli jeszcze w czwartek nie otrzymają wypłat przynajmniej za wrzesień, gazeta nie ukaże się w piątek. Zaległości za wrzesień szacują na 100 tys. zł. – Teraz piłka jest po stronie zarządu – mówi Tuzimek. – Nic nie wiem o żadnym strajku – powiedział tymczasem dzisiaj wczesnym popołudniem Luterek. Dodał, że jest na spotkaniu i dopiero po nim będzie mógł coś więcej powiedzieć.
Obecnie „Życie” nie ma szefa. Z funkcji tej w środę zrezygnował w trybie pilnym Dariusz Materek. Swoją decyzję motywował przyczynami osobistymi ale nie zaprzeczył, że wpływ na nią miała też kondycja gazety i postawa wydawcy.
Obecnie DWWS zalega średnio z wypłatami za trzy miesiące. Niektórzy nie otrzymują jednak wynagrodzeń znacznie dłużej – „rekordzista” nie ma jeszcze pieniędzy za maj. Część współpracowników nie otrzymało honorariów za artykuły wydrukowane w marcu. Dziennikarze szacują, że długi wydawcy z tytułu zaległych pensji sięgają ok. 700 tys. zł.
Opóźnienia w wypłacaniu wynagrodzeń w „Życiu” zaczęły się w grudniu 2001 r. i narastały przez następne miesiące. W marcu, po burzliwym zebraniu załogi, w którym uczestniczyli właściciele firmy, a w czasie którego ze strony pracowników padła m.in. sugestia, iż w przypadku dalszego utrzymywania się tej sytuacji dziennikarze nie przyjdą do pracy, zaległości częściowo zlikwidowano.
Potem jednak znowu zaczęły one narastać. Dlatego dziennikarze postanowili powołać komisję zakładową „Solidarności”, która w następstwie braku porozumienia z wydawcą ogłosiła spór zbiorowy. Zawiesiła go, by po kolejnych niedotrzymanych obietnicach wypłat znów go wznowić.
Ostatnio wokół problemów „Życia” zapadła cisza. Redaktorzy zwodzeni kolejnymi obietnicami zarządu próbowali motywować pozostałych dziennikarzy do pracy. Przygotowywali nawet projekt zmian w gazecie, które miały nadać jej własne oblicze, a tym samym przyciągnąć reklamodawców.
Zapał jednak minął wraz z upłynięciem kolejnego terminu, do którego dziennikarze mieli otrzymać zaległe wynagrodzenia. Pod koniec listopada pracownicy planowali protest w formie opóźnienia wydania „Życia”. Odstąpili od tego, gdy wydawca zagroził im, że jeśli tak się stanie, mogą w ogóle nie odzyskać swoich pieniędzy.
W sądzie złożony jest już przez samych pracowników wniosek o upadłość należącego do 4Media Domu Wydawniczego Wolne Słowo. Do prokuratury skierowane zostały natomiast doniesienia o przestępstwie w związku z trwałym i uporczywym niewywiązywaniem się przez spółkę z zobowiązań płacowych.