Być może uważasz, że znaczenie PR zostało sztucznie nadmuchane przez agencje, które dzięki temu mogą pobierać od swoich klientów wyższe stawki. To krzywdzące przekonanie wynika z tego, że w codziennym życiu nie zastanawiamy się zbyt dużo nad znaczeniem tego dwuliterowego skrótu.
Tymczasem PR oznacza „public relations”, co możemy dosłownie przełożyć na polski jako „relacje publiczne”, a mniej dosłownie – „kontakty z otoczeniem” czy po prostu „komunikacja”. Nie tylko z mediami, ale ze wszystkimi – począwszy od własnych pracowników, przez klientów i inwestorów, a skończywszy na społeczności lokalnej czy nawet rządach państw.
Dobry PR może być świetnym wsparciem dla twoich wysiłków marketingowych, może pomóc w pozyskaniu inwestora oraz w wynegocjowaniu atrakcyjnych dla ciebie warunków wsparcia. Zły może nawet doprowadzić do upadku firmy.
Bagatelizowanie roli PR
To podstawowy błąd, jaki możesz popełnić, planując strategię swojego przedsięwzięcia. Owszem, na początku prawdopodobnie komunikacja nie będzie odgrywać w biznesie zbyt dużej roli. W niektórych przypadkach istotna będzie dyskrecja.
Ale jeśli przemknęło ci przez myśl, by zamknąć się w garażu i pracować w tajemnicy aż do dnia rynkowej premiery, natychmiast wyrzuć ten pomysł z głowy. Przyniesie znacznie więcej szkody niż pożytku. Ryzykujesz, że w dniu, w którym ogłosisz światu swoje istnienie, w świadomości rynku będzie już od dawna istnieć konkurencja. Może nie mieć jeszcze gotowego produktu, ale na to nikt, przynajmniej na początku, nie będzie zwracać uwagi.
I nie licz na to, że ktoś cię odkryje, a twój produkt obroni się sam.
Brak strategii komunikacji
Wiesz już, że twoja firma będzie potrzebować PR? Świetnie. To jednak dopiero początek wysiłku. Częstym błędem nowicjusza jest zakładanie, że PR będzie się jakoś kręcił.
Nie będzie, jeśli nie będziesz miał planu. Na samym początku określ cel, jaki chcesz osiągnąć. Czy PR ma wyłącznie wspierać marketing twojego produktu, czy może potrzebujesz też wsparcia w rekrutacji pracowników, a może nawet lobbingu w lokalnym samorządzie? Kiedy zacząć komunikację? Jaka jest twoja grupa docelowa? Czy jesteś w stanie udźwignąć komunikację samodzielnie, czy może potrzebujesz agencji, która ci pomoże?
Na szczęście wiele tych punktów pokrywa się ze strategią marketingową, którą na pewno opracowujesz. Bo przecież masz strategię marketingową, prawda?
Zbyt wysokie mniemanie o sobie
Ten problem dotyczy przede wszystkim młodych firm, które bagatelizują sprawę komunikacji. Wielu przedsiębiorcom wydaje się, że skoro na rynku panuje dziś swego rodzaju moda na start-upy, media będą zachwycać się każdym technologicznym przedsięwzięciem, jakie pojawi się w Polsce.
Tyle tylko, że samo to, iż prowadzisz z kolegami lub koleżankami firmę, jeszcze nie jest atrakcyjnym newsem. Aby zainteresować otoczenie tym, co robisz, musisz dostarczyć mu jakąś wartość. Skup się na tym, co robisz, niekoniecznie na tym, jak to robisz. I pod żadnym pozorem nie obrażaj się na media, jeśli nikt nie wykaże zainteresowania. To się zdarza, a zamiast się frustrować, lepiej wyciągnij wnioski i pomyśl, w jaki sposób możesz zainteresować świat swoim projektem.
Przywiązanie do liczby publikacji
To kolejny błąd młodych start-upowców, którzy sprowadzają public relations wyłącznie do komunikacji z mediami, a tę z kolei tylko do komunikatów prasowych. Owszem, liczba publikacji jest popularnym sposobem mierzenia efektywności agencji PR-owskich (w tak „miękkiej” branży trudno znaleźć inne obiektywne wskaźniki). Ale przecież publikacja publikacji nierówna, a liczba wysłanych komunikatów nie przekłada się wprost proporcjonalnie na liczbę artykułów na twój temat.
Bywa odwrotnie, bo jeśli zasypiesz dziennikarzy komunikatami prasowymi, które nie będą mieć dla nich żadnej wartości, twoje e-maile zaczną trafiać do spamu, a twój numer telefonu będzie się wyświetlać np. jako „Nie Odbierać 5”.
Pamiętaj też, że lepsza jest jedna publikacja w poczytnym i szanowanym miesięczniku (takim choćby jak ten, który właśnie trzymasz w rękach) niż dziesięć w serwisach, które przyjmują każdą informację prasową, publikując ją bez redakcji, a z tego powodu nikt nie traktuje ich poważnie. Ostatecznie artykuł w prasie jest tylko środkiem. I nigdy nie może być celem.
Próba zaistnienia za wszelką cenę
To błąd wynikający częściowo z poprzedniego. Na pocieszenie – w równym stopniu popełniają go małe start-upy, jak i wielkie korporacje. Scenariusz jest zawsze taki sam. Akurat nie dzieje się u ciebie nic wielkiego. Nie wprowadzasz na rynek nowego produktu, nie możesz pochwalić się żadnym dużym klientem, nie masz też żadnych dobrze wyglądających statystyk do zaprezentowania.
Próbujesz więc zaistnieć jako ekspert. To dobry pomysł – budujesz w ten sposób swój wizerunek, a równocześnie cały czas dbasz o to, by w mediach pojawiała się nazwa twojej firmy czy marki, którą oferujesz na rynku.
Nie rób tego jednak na siłę. Ogranicz się do tych tematów, w których jesteś naprawdę ekspertem, a twoja wypowiedź w tej kwestii nie będzie w żaden sposób sztuczna. Nie próbuj też na siłę chwycić się głośnych wydarzeń, jeśli nie mają związku z twoją branżą.
Szczytem były tutaj próby wypłynięcia na śmierci aktorki Anny Przybylskiej. Przy tej właśnie okazji jedna z firm deweloperskich postanowiła podkreślać, że wynajmowała ona mieszkanie w jej budynku, a pewien trener motywacyjny zdecydował się wysłać do mediów „bardzo osobisty komentarz”.
Pozostawmy tę sprawę bez komentarza, najważniejszy jest bowiem wniosek: jeśli nie masz nic do powiedzenia, nie zabieraj głosu na siłę.
Brak relacji
Niestety, wiele firm zapomina, że w haśle „public relations” kluczowe są właśnie te relacje. Jeśli nie będziesz ich mieć, twoja komunikacja będzie prawdopodobnie jednostronna – ograniczy się do wysyłania prasowych komunikatów i życzeń świątecznych.
Być może twój biznes (lub sam produkt) okaże się na tyle atrakcyjny, że dziennikarze będą sami pchali się drzwiami i oknami, by się z tobą spotkać, porozmawiać, przeprowadzić wywiad i napisać o tobie i twoim przedsięwzięciu dwie kolumny tekstu. To akurat nie zdarza się znowu tak rzadko (pod warunkiem, że masz rzeczywiście atrakcyjny produkt).
Trzymaj się takiej relacji i ją pielęgnuj. Zresztą nie dotyczy to tylko mediów. Po prostu – networking jest ważnym elementem prowadzenia biznesu.
Nie masz własnych kontaktów ani dojść? Możesz zatrudnić agencję PR-owską i zdać się na jej relacje. Możesz też wybrać się na organizowane cyklicznie i bezpłatne imprezy jak OpenReaktor w Warszawie czy Aula Polska organizowana w kilku miastach w kraju. Tam z pewnością będziesz mieć okazję, by porozmawiać z kimś, kto może pomóc ci w biznesie.
I nie mówimy tu wyłącznie o kontaktach z mediami. Być może znajdziesz tam inwestora? Wspólnika, którego tak bardzo brakowało, by dać twojemu przedsięwzięciu solidnego kopa? Jakkolwiek by patrzeć, wybierając się na taką imprezę, robisz sobie PR…
Narzekanie na Facebooku
Ten problem dotyczy właściwie każdego. Wciąż jeszcze pokutuje w nas przekonanie, że Facebook jest naszą prywatną przestrzenią. Nie, nie jest. Dlatego też licz się ze słowami. Nawet jeśli twój profil na Facebooku jest prywatny i twoje posty widzą jedynie znajomi, zastanów się, ilu ich jest. I czy na pewno możesz sobie pozwolić na pewną dowolność w tym, co mówisz.
Wydawałoby się też, że ktoś, kto prowadzi publiczny profil na Facebooku, będzie miał świadomość konsekwencji swoich czynów. Niestety, nie zawsze. Pół biedy, jeśli dasz się poznać w mediach społecznościowych jako malkontent.
Zanim więc zabierzesz głos w sprawie, która budzi twoje emocje, policz do dziesięciu i zastanów się, czy warto.
Zrzucanie winy na agencję PR
Wiele osób myśli, że ich wysiłki w public relations skończą się wraz z zatrudnieniem agencji PR-owskiej. Błąd. Agencja może ci pomóc, ale nigdy nie wykona za ciebie pracy. Nawet jeśli zlecisz na zewnątrz wykonanie strategii komunikacji, ostatnie zdanie należy zawsze do ciebie.
Ostatecznie to ty kształtujesz wizerunek firmy, ty wiesz najlepiej, jakie cele chcesz osiągnąć i jaką pozycję chcesz sobie wypracować w ciągu kolejnych dwóch, trzech lat.
Ignorowanie krytyki
Jeśli chcesz prowadzić własną firmę, musisz pogodzić się z tym, że będziesz krytykowany na każdym kroku.
Być może krytycy nie mają racji, być może nie wiedzą tego co ty, być może się mylą. Pamiętaj jednak o tym przysłowiu: „Jeśli jedna osoba mówi ci, że jesteś koniem, uśmiechnij się; jeśli dwie – przemyśl to; jeśli mówi ci to trzecia osoba – kup sobie siodło”.
Nie zamykaj się na innych, nie ignoruj krytyki, a już na pewno nie traktuj jej jak osobistego ataku. Nikt z nas nie jest nieomylny.
Nieumiejętność przyznania się do błędu
Ostatni punkt wynika bezpośrednio z poprzedniego. I nie jest żadnym usprawiedliwieniem, że problem z tym mają także wielkie korporacje. One znają swoją pozycję. Nie jest łatwo zrezygnować z usług operatora komórkowego czy banku, a rzadko który klient, który grozi bojkotem operatora kablówki, przejdzie od słów do czynów.
Firmy te mają miliony klientów i oferują usługi, bez których trudno żyć. W przypadku twojej jest inaczej. Każdy negatywny komentarz będzie mieć większą siłę rażenia. Dlatego jeśli to twoja wina, nie udawaj, że nie rozumiesz po polsku.
Przyznaj się do błędu, przeproś i jeśli trzeba, zaproponuj rekompensatę. Wpadki zdarzają się każdemu. Nie każdy umie z nich jednak z klasą wybrnąć.
Autor: Marcin Sierant
Źródło: pierwszymilion.forbes.pl