Marcin Wypychowicz: Skąd wzięła się koncepcja radia o tematyce kulturalnej, grającej muzykę filmową i klasyczną?
Paweł Pawlik: Pomysł na takie radio snuł się po korytarzach na Kopcu od bardzo dawna. Dość powiedzieć, że RMF Classic miał swojego poprzednika, którym była Opera FM, stacja grająca non – stop (w Krakowie jedynie) najsłynniejsze opery świata. Tajemnicą poliszynela jest, czyją pasją w RMF FM jest opera i muzyka klasyczna…
Czy w polskim eterze jest dziś miejsce na taką rozgłośnię? A może RMF Classic jest tworzony z myślą o przyszłości, kiedy to być może rynek się ustabilizuje?
Gdybyśmy nie wierzyli, że w polskim eterze jest na taką stację miejsce, to pewnie nie zabieraliśmy się za jej tworzenie. Porywanie się z motyką na słońce nie należy do naszych ulubionych rozrywek. Rynek już się stabilizuje, albo inaczej – krystalizuje. Nadchodzi czas i moda na kamienie szlachetne dobrze oszlifowane.
Czy RMF Classic chce odebrać słuchaczy jakiejś konkretnej stacji?
Jak to trafnie ujął jeden z moich kolegów – słuchacze RMF Classic byli od zawsze, tylko nie mieli swojego radia. Teraz mają.
Czy reklamodawcy wykazali już zainteresowanie nowym radiem spod znaku RMF? Będziecie reklamować drogie samochody, czy może chusteczki higieniczne?
Jest jasne jak słońce, że reklamowanie kurzych udek po 9,99 za kilogram w zderzeniu z Mozartem, Beethovenem czy Williamsem grozi, że tak to ujmę – kakofonią umysłową. Drogie samochody? Czemu nie? Może jeszcze z rozszerzeniem „classic” po nazwie marki…? A tak już na poważnie – są stacje na zachód od Odry i Nysy, które dają sobie z tym radę. Nad Wisłą ludzie są tacy sami i produkty markowe dla nich – też.
Jak będzie rozwijać się sieć RMF Classic? Ile stacji ma być docelowo w projekcie? W jaki sposób zamierzacie Państwo pozyskiwać nowe częstotliwości?
Aby taka sieć miała rację bytu potrzebne jest objęcie nią jeszcze co najmniej kilku aglomeracji. A jak będzie się rozwijać? Hmmm… chcielibyśmy żeby normalnie – to znaczy: my składamy odpowiednie wnioski, a grupa kompetentnych urzędników je rozpatruje. Tyle. I aż tyle…
Czy nie sądzi Pan, że tworzona przez Pana stacja trochę nie pasuje do marki RMF, kojarzącej się z radiem szybkim, nowoczesnym, nadającym ton w polskiej radiofonii? Classic jest dużo spokojniejszy, wolniejszy, trochę jakby… staroświecki?
Nie widzę sprzeczności. To tak, jakby zarzucać np. dziennikom, że dołączają do codziennych wydań pozornie nie pasujące do linii gazety – dodatki. Marka niby ta sama, ale treść adresowana do konkretnej grupy czytelników. Radio też chyba może? Inna sprawa, że RMF Classic dodatkiem raczej nie jest… A co do „staroświeckości” – użyłbym raczej słowa: „stylowość”. To chyba nie to samo?
A jak to się dzieje, że te same głosy słychać na „dużej” antenie i na antenie RMF Classic? Prezenterzy mają podwójne dyżury? A może po prostu w pół godziny da się nagrać „voice inserty” i powkładać je pomiędzy muzykę w playliście?
Te same głosy słychać i tu, i tu, bo to ci sami ludzie. Na żywo. Ale tylko część zespołu RMF FM prowadzi ten „podwójny żywot” i robi to poza swoimi dyżurami (brrr… co za słowo…) na „dużej” antenie. Jesteśmy pracowitym zespołem i tak jak większość ludzi w tym kraju obowiązuje nas pięcio-, a nawet sześciodniowy „tydzień” pracy. Są oczywiście ludzie, którzy pracują wyłącznie dla Classica. Do nich należę ja, ale o tym – potem. Podsumowując zatem – nie używamy „voice insertów”.
Czy znane osobowości, które zasiadają w Radzie Programowej RMF Classic, pojawią się również na antenie, np. z felietonami czy programami autorskimi o poezji albo teatrze?
Mamy nadzieję skorzystać z Ich doświadczenia i wiedzy w najlepszy z możliwych sposobów. Antena RMF Classic również do tych sposobów się zalicza…
Łatwo było opuścić „duży” RMF i zająć się niszowym i z góry skazanym na niską słuchalność projektem?
To nie jest kwestia „łatwości”. Ja po prostu podjąłem się nowego, niełatwego zdania, bo to – przede wszystkim – wyzwanie… Skazane na wysoką słuchalność projekty już zrealizowałem wraz z moimi przyjaciółmi. Mają się nieźle… A „niszowy” słuchacz ma te same prawa co „nie niszowy”. Ba! ma o niebo większe wymagania…
Co i kiedy musi się wydarzyć, żeby mógł Pan powiedzieć: „odnieśliśmy sukces”? Czy prezes Tyczyński wyznaczył jakieś ramy czasowe, lub jakiekolwiek inne kryteria oceniające komercyjne powodzenie projektu?
Do tego pytania proponuję powrócić, gdy okaże się, że „nasze odpowiednie wnioski rozpatrzy grupa kompetentnych urzędników”… Może się uda?