Od kilku miesięcy Tomasz Lis nie schodził z okładek tygodników i czasopism. W mediach huczało o nowym programie byłego prezentera Faktów, który miał wyznaczyć kierunek rozwoju Telewizji Polsat. W czwartek stacja wyemitowała jego pierwszy odcinek. Ci, którzy spodziewali się cudów, zawiedli się.
Już sama formuła 'Co z tą Polską?’ to nic nowego. Można wręcz powiedzieć, że program ten to uboższa wersja zdjętego z anteny talkshowu 'Czarny pies, czy biały kot’ Krzysztofa Skowrońskiego. Na korytarzach Polsatu mówi się zresztą, że program Skowrońskiego musiał 'spaść’ z ramówki, aby nie stanowić zagrożenia właśnie dla Tomasza Lisa.
Można oczywiście zacząć od wytykania podstawowych błędów, jak choćby tego, że zawiedli operatorzy kamer i realizacja, ale są to rzeczy, które można dopracować. Podobnie można powiedzieć w przypadku samej formuły programu, która nie jest niczym nowym. Pytanie tylko, czy po tak szumnych zapowiedziach, po których wszyscy spodziewali się, że 'Co z tą Polską?’ będzie kolejną rewolucją w polskiej telewizji, da się to zrobić? I czy Lisowi starczy pomysłów?
A może Polsat rzeczywiście ma być dla Lisa tylko przystankiem na trasie do Pałacu Prezydenckiego? Zasugerował to jeden z pierwszych gości 'Co z tą Polską?’ Leszek Miller. Być może Lis chce tu spokojnie 'przezimować’, aby przygotować się do kampanii? To jednak czyste spekulacje, wróćmy więc do samego programu.
Zbigniew Ziobro, Leszek Miller i ks. Henryk Jankowski – to trzech gości pierwszego odcinka, z czego dwóch pierwszych, co nie jest tajemnicą, nielubiących się za bardzo nawzajem. Do tego Tomasz Lis, publiczność i oddalone od siebie odpowiednio fotele, ponieważ posłowie Ziobro i Miller nie chcieli siedzieć obok siebie. Do tego publiczność w studio, która teoretycznie może zadać pytanie jednemu z gości. Ale tylko teoretycznie, bo w czwartkowym programie Tomasz Lis odpowiedział za Leszka Millera.
Można stwierdzić, że 'Co z tą Polską?’ to mieszanka 'Rozmów w toku’ i wywiadów Moniki Olejnik. Program ciekawy, ale trzeba sobie otwarcie powiedzieć – jeden z wielu w polskim eterze. Nie wyróżnia się bowiem niczym szczególnym i nie wprowadza żadnej rewolucji.
Następnym krokiem Lisa w Polsacie będzie uruchomienie wieczornego dziennika 'Wydarzenia’. I o ile w prasie huczy od tego, że część reporterów Informacji Polsatu straci pracę, a zostaną tylko najlepsi, ze stacji płyną 'off-the-record’ głosy, że zmiany będą czysto kosmetyczne. Która wersja zdarzeń jest prawdziwa? O tym przekonamy się lada dzień.
