Dark Mode Light Mode

Bądź na bieżąco z najważniejszymi wiadomościami!

Naciskając przycisk Subskrybuj, potwierdzasz, że przeczytałeś i zgadzasz się z naszymi zasadami Prywatność Prywatności oraz. Regulamin. Możesz się też z kontaktować z nami.
Obserwuj nas
Obserwuj nas
Marcin Jędrych – prezenter radiowy m 107 Marcin Jędrych – prezenter radiowy m 107

Marcin Jędrych – prezenter radiowy

Kolejna osobowość opuszcza Kopiec Kościuszki. Twórca listy Hop-Bęc, współautor kultowej audycji JW23, a ostatnio prowadzący program Gwiazdozbiór Smoka, zdecydował się na przejście z RMF FM do lokalnej rozgłośni Eska Kraków 97,7. Jakie były powody jego odejścia? Dlaczego zdecydował się na pracę w Esce? Czy wierzy w powrót prawdziwego, żywego radia? Z Marcinem Jędrychem rozmawiają Piotr Witkowski i Janusz Sulisz.

Bez ściemniania. Dlaczego zgodził się Pan na przejście z najpopularniejszej komercyjnej rozgłośni w Polsce do lokalnego radia, które dopiero będzie zdobywało rynek?
Dostałem od Piotrka Metza [szef programowy Eski Kraków – przyp. red.] propozycję, którą musiałem potraktować bardzo poważnie. Była to na tyle atrakcyjna w moim przypadku propozycja, zarówno pod względem programowym, jak i rozwojowym, że potrzebowałem tylko trochę czasu by się zastanowić ale nie trwało to długo. Uznałem po prostu, że jest coś na co jeszcze się mogę porwać i coś co jeszcze mogę zrobić. Jest to jakieś nowe wyzwanie – może nie takiej samej skali, jak RMF, ale jednak jest. Jeśli Piotrek się na coś takiego zdecydował, stwierdziłem, że ja też mogę.

Był Pan w konflikcie ze Stanisławem Tyczyńskim?
Nie. Myślę, że konfliktu, który spowodowałby moje odejście nigdy nie było. To raczej w jakimś stopniu – można to sobie powiedzieć szczerze i to chyba nie jest żadną tajemnicą – fakt, że kiedyś robiłem więcej programów i miałem więcej na antenie do zdziałania, a ostatnimi czasy robiłem ich znacznie mniej, a to też nie jest rzeczą zupełnie idealną dla radiowca. Można śmiało powiedzieć, że moje odejście spowodowało na pewno to, że dostałem wyjątkową propozycją od Eski, jak i również to, że w RMF miałem mało programów i niewiele do roboty.

Zapraszamy Ciebie na konferencję

BEAUTY HEALTH
AI & DIGITAL TRENDS 2025

Marketingsummit.eu

22 MAJA 2025 | Hotel RENAISSANCE - WARSZAWA


II Edycja konferencji dla liderów branży beauty & health!

🔹 AI i nowe technologie – jak zmieniają reguły gry w marketingu beauty?
🔹 e-Commerce 3.0 – personalizacja, która naprawdę sprzedaje!
🔹 Nowe pokolenia, nowe wyzwania – jak mówić do Gen Z i Alpha, żeby słuchali?
🔹 TikTok i influencer marketing – od viralowych hitów do realnych konwersji!
🔹 ESG czy greenwashing? Jak tworzyć autentyczne strategie zrównoważonego rozwoju?
🔹 Jak stworzyć społeczność wokół marki i budować lojalność klientów w digitalu?
🔹 Retail przyszłości – co musi się zmienić, aby sprzedaż stacjonarna przetrwała?


📅 Program i prelegenci - Marketingsummit.eu
🎟️ Bilety - Marketingsummit.eu
🎤 Zostań prelegentem - Marketingsummit.eu

Reklama

Warunki finansowe są tutaj lepsze, czy porównywalne?
Myślę, że warunki są porównywalne, ale od razu powiem, że w tym wypadku finanse nie odgrywały najistotniejszej roli. Oczywiście – nikt nie pracuje za darmo, ale generalnie dla mnie najistotniejszą kwestią było to z kim będę pracował i co będę robił.

W Esce będzie Pan prowadził więcej programów?
Będę prowadził więcej programów i będę miał więcej do roboty…

Będzie Pan miał większy wpływ na stację?
W pewnym sensie tak. Korzystając z tego, że pracuję w radiu 12 lat, a to jest – jak myślę – wynikiem nienajgorszym, jak na radiofonię komercyjną, mogę z pewną małą „dozą śmiałości” powiedzieć, że trochę się na tym znam i mogę tę wiedzę, którą przez ostatnie lata zdobyłem wykorzystywać właśnie przy budowie tej stacji. Będę się w Esce Kraków zajmował tym, co lubię robić najbardziej, czyli programowaniem muzyki oraz prowadzeniem listy przebojów.

Żałuje Pan listy przebojów Hop-Bęc?
Może nie tyle żałuje, co mam do tego programu sentyment. Była to jedna z najfajniejszych audycji, jakie prowadziłem w mojej karierze i pewnie już się taka nie trafi, dlatego zawsze ma się do tego jakiś stosunek nawet bardziej niż emocjonalny. W pewnym momencie radio zmieniło grupę docelową. Hop-Bęc był postrzegany jako audycja bardziej młodzieżowa, niż dla ludzi statecznych. Usunięcie go z ramówki było całym ciągiem jakichś zdarzeń, które zachodziły wtedy w RMF FM, ale program, jako program miał dla mnie – zwłaszcza, że prowadziłem niemal wszystkie jego wydania i byłem jego twórcą – duże znaczenie. Wszystko szło według mojego pomysłu, który przez ładne kilka lat realizowałem.

Jaki będzie Pan miał w Esce Kraków realny wpływ na to, co słuchacze będą mogli usłyszeć na antenie, jeśli chodzi o muzykę? Na ile musi Pan być zgodny z formatem?
To jest jeszcze jedna rzecz, którą Piotrek mi powiedział na początku, kiedy rozmawialiśmy na temat mojego przejścia tutaj. Powiedział, iż wiadomo, że w dzisiejszych czasach trzeba robić radio sformatowane, bo innej możliwości teraz nie ma, ale można robić radio sformatowane w bardzo fajnej atmosferze. To był dla mnie też argument, który przemawiał za tym, żeby się zdecydować. Wiadomo, że są pewne reguły, zasady i nie zawsze ma się możliwość manewru, czy nawet wyżycia się w sensie muzycznym. Są setki, dziesiątki kawałków, które wydają mi się fajne, poczym okazuje się, że tzw. – nieelegancko mówiąc – ogólna masa ludzka, która tego radia słucha, czy jakiegokolwiek innego, tego wcale nie akceptuje. Dzisiaj pomocą są niewątpliwie różne badania, które służą sprawdzeniu co słuchacz ocenia pozytywnie, a co negatywnie. To też pomaga w tworzeniu wizerunku stacji. Na pewno w Esce jest ustalony format, który mi bardzo odpowiada, bo ja lubię grać nowe rzeczy. Po drugie, jest pewna swoboda w postaci takiej, że można niektóre rzeczy lansować na zasadzie własnego pomysłu, licząc że z tego może się urodzić jakiś potencjalny przebój. Wszystkie Eski mają te same założenia programowe, ale każda z nich, czy w Krakowie, czy w Warszawie, ma jakieś własne smaczki, elementy, które – jeśli się przyjmują – przechodzą na inne miasta.

Komu chcecie odebrać słuchaczy? Żeby Wam słupki wzrosły, komuś muszą zmaleć…
Nie sądzę, że komuś musi ubyć, żeby nam przybyło. Ja uważam, że radia w takim stylu i robionego w takiej formie i z taką muzyką jeszcze w Krakowie nie było. W związku z tym być może są ludzie, którzy dotychczas słuchali radia sporadycznie, jako medium towarzyszącego, np. w czasie jazdy samochodem, ale nie zwracali zbytnio uwagi na to, jakiej stacji słuchają. Dużo fajnej muzyki, sporo jingli, prezenter, który często się odzywa, powie coś ciekawego – teraz się okaże, że takie radio, jak Eska ci ludzie będą włączać chętniej, niż inne stacje. Najważniejszą zaletą, jeśli chodzi o budowanie wizerunku tego radia, jest fakt, iż jingiel pojawia się tutaj praktycznie, co piosenkę. Pozwala to słuchaczowi w ciągu około trzech minut zidentyfikować stację. To jest ważny element, coś co może sprawić, że człowiek zwróci na to uwagę.

Kiedy nastąpi odwrót od rozgłośni ściśle sformatowanych, przypominających sieć restauracji McDonald`s, w kierunku stacji żywej, której słucha się tak dla muzyki, jak i dla osobowości prowadzącego?
Ja bym chciał, żeby to się stało za tydzień, ale boję się, że to jest mało prawdopodobne, bo na razie wszystko idzie w dokładnie odwrotnym kierunku – formatowania. Duże stacje, jak RMF, czy Zetka raczej minimalizują obecność prowadzącego na antenie, niż ją eksponują. Widać jeszcze można skracać wejścia prezentera z 40 do 30 sekund, z 30 do 20, można jeszcze z 20 do 18, a później do 15, a później nie będzie czego już skracać, więc albo będzie prezenter, albo go nie będzie. Potem może faktycznie nastąpić jakiś przełom i nagle pojawi się stacja, w której będzie DJ, który będzie gadał co piosenkę, robił sobie kawały, wygłupiał się i na dodatek nagle okaże się, że taka rozgłośnia może odnieść sukces. Obecnie, mówiąc brutalnie, radio traktowane jest, jako skrzynka, która gra. Parę lat temu jeśli przez 15 minut na antenie np. RMF nikt się nie odezwał od razu dzwonili słuchacze z pytaniami, czy coś się aby nie stało, czy ktoś nie przyszedł do pracy, czy może coś się zepsuło – co się dzieje? A dzisiaj, jeśli prezenter nie odzywa się przez 30 – 40 min. prawie nikt tego nie zauważy. Współczesne radio – piękne piosenki, nic się nie dzieje. To też pokazuje, że odbiorca jako taki zmienił się bardzo szybko.

Czy można pracować z pasją dla ściśle sformatowanej stacji?
Pewnie, że tak. To zależy od rodzaju wyzwania. Tutaj zaczyna się tworzyć coś od początku, każdą rzecz się poznaje i mogę śmiało powiedzieć, że po miesiącu pracy w Esce nauczyłem się tylu nowych rzeczy i tyle rzeczy poznałem, które dają mi wiele satysfakcji i przyjemność razem z tym, co dotychczas robiłem. Fajnie jest się czegoś nowego nauczyć.

Prezenter, który prowadzi np. trzygodzinne pasmo i odzywa się w tym czasie 2 razy na godzinę – raz, aby podać aktualną godzinę, a drugi raz, aby przeczytać jakąś anegdotkę – czy taki prezenter robi to z pasji, czy już tylko dla pieniędzy?
Radio, jako takie, jako zawód myślę, że wymaga pewnych wyrzeczeń, innego stylu życia. Ale ja mogę powiedzieć na swoim przykładzie, że kiedyś, prowadząc programy, takie jak lista Hop-Bęc miałem naprawdę, co robić w sensie pracy umysłowej, miałem kilkanaście wejść w ciagu godziny. Człowiek był jakby w takim małym transie. Teraz, mając mniej wejść ja czuję, że droga pomiędzy jednym a drugim wejściem gdzieś mi umyka. Pozostaje po tym taka jakaś pustka. Jest monotonia – piosenka, piosenka, piosenka. Kiedy jest dużo wejść, umysł pracuje na zupełnie innych obrotach – nie ma czasu na zastanawianie się, nie ma czasu na odpoczynek. A tutaj właściwie robi się jedno wejście, trzy – cztery piosenki i znowu kolejne. Ale w badaniach wychodzi, że ludzie chcą tego słuchać.

Jaka będzie przyszłość radiofonii w Polsce?
To jest fajne pytanie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że moim marzeniem byłoby coś takiego, żeby w Polsce radia nie poszły jeszcze dalej, niż teraz jeśli chodzi o formatowanie. Chciałbym, żeby znalazło się jakieś takie wypośrodkowanie między tym, co jest teraz i tym co było, bo format dla mnie w sensie muzycznym, że gra się np. jak Eska bieżące hity, czy tylko złote przeboje, ma swój sens i to się sprawdziło w wielu krajach i pod wieloma szerokościami geograficznymi. W telewizji też są kanały tematyczne – ludzie to lubią i to jest rozsądne. Ale chodzi o to, żeby w takim radiu można było zrobić trzy wejścia po jednej minucie, jedno po drugim, po to tylko, żeby uatrakcyjnić to, co się dzieje na antenie. Na pewno to byłoby idealne. Gra określony format, słuchacz wie czego się może spodziewać muzycznie po stacji, ale z kolei nie wie czym może go zaskoczyć DJ. Może zaprosić do studia np. kobietę, która sprzedaje precle. Po prostu więcej życia, żeby odbiorca czuł, że osoba po drugiej stronie też się bawi, żyje i też ją to cieszy. Można mieć teraz takie wrażenie, że ci ludzie, którzy tam siedzą, po drugiej stronie, tak przychodzą, swoje zrobią i wychodzą z radia. W ciągu 30 sekund naprawdę trudno cokolwiek powiedzieć, przekazać emocje, zrobić z tego coś co by sprawiło, że ktoś się nad tym zastanowi, albo pomyśli. Kto wie, może się to siłą rzeczy znudzi pewnego dnia i nagle się okaże, że DJ się odezwie przez minutę i opowie ciekawą historyjkę, a słuchacze stwierdzą „ale fajnie gość opowiada”.

Polski rynek do tego nie dorósł, czy już się tym przejadł? Za granicą jest mnóstwo stacji, które są ściśle sformatowane, ale jest żywy prezenter, osobowość, wejścia trwają dłużej, niż jedną minutę, są co piosenkę, nie co cztery…
Myślę, że to jest kwestia jakiegoś procesu, który u nas trwa dłużej. Np. w Czechach są stacje, które są sformatowane, ale tam jest prezenter, który – jak ma coś do powiedzenia – mówi, nawija. Jest to coś żywego. Czesi zawsze byli do przodu, jeśli chodzi o radio, bo u nas dopiero powstawały komercyjne stacje, kiedy w Czechosłowacji grały radia takie, jak np. Rock FM. Tam w stacjach prowadzący wygłupia się, opowiada, mówi. Może to jest etap, do którego musimy dojść. Nie wiem, jak było w Czechach, może też przechodzili przez taki okres, ale fajnie by było gdyby pewnego dnia tak samo stało się w Polsce.

Obserwuje Pan zmiany w Trójce?
Czytałem o tych zmianach, ale słuchać – nie słucham, gdyż nie mam na to czasu.

Z tego, co Pan wyczytuje, jak ocenia Pan te zmiany? Czy one idą w dobrym kierunku, czy złym?
Wydaje mi się, że w Trójce popełniono jeden podstawowy błąd. Zrobiono za dużo eksperymentów w krótkim czasie, co sprawiło, że tak naprawdę już nie wiadomo kim jest słuchacz Trójki, kim on miałby być i do kogo to radio ma być adresowane. Tak naprawdę temat Trójki przewala się od dwóch lat. Pomysły się zmieniają, dyrektorzy się zmieniają – od znanych postaci, jak Piotr Kaczkowski po ludzi z kapelusza, którzy zostają szefami Trójki. Tak naprawdę widać, że nikt nie ma pomysłu, jakie to radio powinno być, a po drugie jakie zadania przed nim stoją. Trójka jakiś tam poziom słuchalności zawsze miała i nie wierzę w to, żeby po jakichkolwiek zmianach poziom słuchalności podniósł się o 10 – 15 proc. Moim zdaniem na tym etapie, przy tym układzie na rynku, jaki jest nie ma na to szans.

A o 2 – 3 proc.?
Może, ale czy to coś zmieni?

Trójka jest jedną z nielicznych stacji, które posiadają na swojej antenie audycje autorskie. Niedawno eksperymenty zaczęła robić Agora, wprowadzając na antenę formatu „złote przeboje” audycję Wojciecha Manna i Jana Chojnackiego…
To jest być może sygnał, że ciągle ktoś, gdzieś poszukuje, bo na tym polu formatowania ilości wejść to tak naprawdę możliwości manewru strasznie się zawęziły. Zamiast trzech wejść w godzinie można robić dwa, można robić jedno, albo można nie robić ich wcale – nie ma wielu możliwości. Jeśli chodzi o to ile się będzie grało piosenek w godzinie to też można przyśpieszyć piosenki, co często robi się w niemieckich stacjach radiowych i w godzinie upchnąć 18, a nie np. 15 piosenek. Ale czy ktoś to zauważy, że jedna stacja gra w godzinie 15, a druga 18? Nie wiem. Są takie możliwości manewru, jakie są możliwości formatu w moim pojęciu. Można kombinować jeszcze w postaci takiej, że wejścia mogą być krótsze, dłuższe, zauważalne, albo niezauważalne. Rola radia towarzyszącego, czyli takiego, które gra w godzinach najlepszych dla reklamodawców jest taka, żeby grać nie przeszkadzając słuchaczowi w pracy.

Wróćmy do tematu Pana odejścia z RMF FM. W prasie pojawiało się ostatnio wiele spekulacji na ten temat – mnóstwo różnych dat, terminów…
Złożyłem wypowiedzenie pod koniec listopada. Biorąc pod uwagę mój wieloletni staż, mam trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Strona radiowa nie chciała iść ze mną na tzw. porozumienie stron, w ramach którego zakończyłbym pracę pod koniec grudnia ubiegłego roku. W związku z tym okres wypowiedzenia trwa i teoretycznie do końca lutego powinienem pracować jeszcze w RMF, ale być może uda się to załatwić w ten sposób, że doprowadzę do końca aktualną edycję Dragonów, czyli do początku lutego i zakończę pracę. Następną edycję poprowadzi już ktoś inny.

Jak ocenia Pan sytuację finansową RMF FM?
Póki firma płaci i są pieniądze na podstawowe rzeczy to znaczy, że nie jest źle. Znam takie firmy, gdzie bywa tak, że płatności nie są realizowane na czas.

Co z kopułami?
Te kopułki tam sobie stoją. Niestety ich budowa trafiła na okres, kiedy rynek reklamowy zaczął się walić. Gdyby wszystko zaczęło się dwa lata wcześniej, może byłoby inaczej.

Czy uznaje Pan autorytety takie, jak Wojciech Mann, Janusz Kosiński, czy Piotr Kaczkowski?
Akurat tych trzech wymienionych słuchałem w młodości. Kaczkowskiego miałem okazję poznać osobiście podczas koncertu REM w Pradze. To są dla mnie osoby, które tworzyły ważny etap radia w Polsce, kiedy tak naprawdę tego radia jeszcze w zasadzie nie było. Wtedy prawie wszyscy słuchali Trójki i nie można się od tego odżegnywać. Oprócz Kosińskiego, Manna, którzy wyznaczali wtedy muzyczny poziom radia w Polsce słuchałem też Marka Niedźwieckiego…

Kiedy zajdą zmiany na polskim rynku i zaczną wracać czasy radia żywego, nie będzie deficytu osobowości?
Może się tak zdarzyć, ale myślę sobie tak, że jeżeli nadejdzie czas, kiedy znowu takie osobowości będą potrzebne to one są w stanie się szybko wykreować. Jest dużo zdolnych, młodych ludzi. Ja też zacząłem pracę w radiu mając 20 lat. Trzeba kochać tę robotę. Nie można przyjść, wyjść i zapomnieć. Radio to miłość na całe życie. Trzeba dać radość ludziom, którzy są po drugiej stronie, ale też trzeba samemu cieszyć się z tej pracy. Myślę, że dobra atmosfera była głównym czynnikiem przy kompilacji tych osób, które Piotrek Metz wziął do Eski Kraków. Chodzi o to, żeby zebrać taką ekipę ludzi, żeby się dobrze i fajnie pracowało. Tak, jak kiedyś nie przychodziło się tylko na program, tylko po to, żeby towarzysko się spotkać.

Rozmawiali: Piotr Witkowski, Janusz Sulisz

Bądź na bieżąco z najważniejszymi wiadomościami!

Naciskając przycisk Subskrybuj, potwierdzasz, że przeczytałeś i zgadzasz się z naszymi zasadami Prywatność Prywatności oraz. Regulamin. Możesz się też z kontaktować z nami.
Add a comment Add a comment

Dodaj komentarz

Previous Post
Nowy dyrektor obsługi klienta w Euro RSCG New Europe i 3025 big

Nowy dyrektor obsługi klienta w Euro RSCG New Europe

Next Post
Puls Biznesu kończy 6 lat m 11027

Puls Biznesu kończy 6 lat





Reklama