Mimo że wartość akcji MGM notowanych na nowojorskiej giełdzie jest niższa od ceny wywoławczej i wynosi ok. 5 miliardów dolarów, nie brakuje chętnych na odkupienie praw własności do firmy od Kirka Kerkoriana.
Któż jednak nie chciałby móc dysponować prawami do takich klasyków kina jak: „Casablanca”, „Deszczowa piosenka”, „Ben Hur”, „Arszenik i stare koronki”, czy popularnych serii filmów z Różową Panterą oraz przygodami agenta 007, Jamesa Bonda. W swoim katalogu MGM posiada 4.100 tytułów filmów.
Jako potencjalnych nabywców „LA Times” wymienia firmy: Viacom, Walt Disney, Vivendi Universal, News Corp i AOL Time Warner. Jednak przedstawiciele żadnej z tych korporacji, a także rzecznik MGM nie potwierdzili tych zapowiedzi.
Według opinii analityków cytowanych przez „LA Times”, problemem MGM stał się brak przystosowania do realiów dzisiejszych czasów. Firma nie poradziła sobie z agresywną konkurencją, która – jak chociażby AOL Time Warner – jednocześnie aktywnie działała przy produkcji filmów, rozwijała własne kanały telewizyjne oraz sieć kablową, była obecna w Internecie.
MGM powstało w 1924 roku po połączeniu trzech przedsiębiorstw. Od początku polityka wytwórni opierała się na sprowadzaniu pod swoje skrzydła jak największej ilości gwiazd. Firma realizowała ją skutecznie; kontraktami z nią związane były takie sławy jak: Clark Gable, Greta Garbo, James Stewart, czy komicy Buster Keaton oraz Laurel i Hardy.
Jednak firma, kiedyś produkująca 40 filmów rocznie, z czasem coraz bardziej ograniczała swą działalność. W 1969 roku wykupił ją Kerkorian, a cztery lata później zlikwidował dział dystrybucji.
Jak podaje „LA Times”, Kerkorian w 1986 roku sprzedał MGM magnatowi mediowemu Tedowi Turnerowi. Później odkupił ją od niego; Turner zachował sobie jednak prawa do 300 filmów (m.in. do „Przeminęło z wiatrem”)
Ostatnie produkcje MGM to ciągłe pasmo porażek. Choć w latach 90. wytwórni udało się jeszcze wyprodukować takie przeboje kinowe jak: „Rain Man”, „Zostawić Las Vegas”, czy „GoldenEye”.
