Niedawno amerykańskie ministerstwo obrony rozpoczęło blokowanie dostępu do 11 serwisów społecznościowych, m.in. YouTube i MySpace. Brak dostępu do serwisów jest utrudnieniem dla żołnierzy przebywających w Iraku czy Afganistanie, którzy właśnie za ich pośrednictwem kontaktowali się z rodzinami.
Ministerstwo tłumaczy swoją decyzję tym, że korzystanie przez żołnierzy z tych serwisów w celach „rekreacyjnych” wpływa na przepustowość i spowalnia działanie sieci ministerstwa obrony.
Jednak według niektórych przyczyn tej decyzji należy szukać gdzie indziej. W USA niedawno rozgorzała debata po tym, jak w serwisie YouTube umieszczone zostało wideo nakręcone przez jednego z żołnierzy stacjonujących w Iraku. Wideo jest relacją z ataku Irakijczyków na amerykański konwój. Krytycy decyzji ministerstwa obrony twierdzą, że uniemożliwienie żołnierzom korzystania z serwisów ma zapobiec publikowaniu podobnych materiałów, które mogą stać się argumentami dla przeciwników wojny w Iraku.
Tymczasem Chad Hurley, chief executive YouTube, w wywiadzie dla Associated Press przyznaje, ze nie rozumie decyzji ministerstwa i zastanawia się dlaczego została ona podjęta zaraz po tym, jak armia uruchomiła w YouTube swój własny kanał. – Chcielibyśmy wyjaśnić całą sprawę i porozmawiać o tym, jak rozwiązać ten problem – wyznała Julie Supan, przedstawicielka YouTube.