Magazyn przedstawia własną wersję amerykańskiego systemu wyborczego, opartego na populacji każdego z państw świata. – Pomyśleliśmy że połączymy zabawę z edukacją pozwalając światu głosować na kolejnego prezydenta USA – wyjaśnia Ron Diorio z The Economist.
Liczba elektorów przypadających na każde z państw uzależniona będzie od ilości osób zamieszkujących dany obszar. Chiny z populacją na poziomie około 1,1 mld posiadają 1900 głosów, Indie 1588, a kraje takie jak Bahamy i Watykan po trzy. – W naszym głosowaniu, gdyby Obama i McCain startowali na prezydenta całego globu, musieliby głównie zaspokajać żądania Chin, Indii oraz Indonezji – podkreśla Diorio. – Staraliśmy się podkreślić, że Stany Zjednoczone mają ogromny wpływ na politykę i gospodarkę ogólnoświatową.
Ze strony www.economist.com/vote2008 mogą korzystać nie tylko subskrybenci magazynu. Każdy, kto chciałby oddać swój głos na jednego z kandydatów, może tego dokonać po wcześniejszej, krótkiej rejestracji w serwisie. Kampania „Now the world can vote” promująca inicjatywę Economist wspierana będzie reklamami w prasie, na stronie magazynu oraz w serwisach takich jak YouTube czy Facebook.
USA, trzecie pod względem wielkości populacji państwo świata, posiada 432 głosy. – Pomyśleliśmy, że dobrze będzie włączyć do tego również Stany Zjednoczone, tak by Amerykanie zobaczyli rozmiar swojego państwa w relacji z resztą świata – stwierdza Ron Diorio. – To da im inny punkt widzenia.
Podsumowanie wyników nastąpi 4 listopada. Obecnie niemal cały glob spowija błękit, kolor przypisany Obamie, jedynie na Słowacji przeważają zwolennicy senatora McCaina.