O sprawie zrobiło się głośno po czerwcowej publikacji Super Expressu. Gazeta napisała, że w jednym z wydań Teleranka wystąpił Maciej Sz., pseud. Ebo, który zachęcał dzieci do założenia własnego pamiętnika, tzw. blogu w Internecie.
Na podstawie swojego pamiętnika pokazywał, jak wpisywać notatki oraz jak mogą je komentować inni internauci. Według gazety strona Ebo zawierała obsceniczne treści homoseksualne.
Doniesienie o przestępstwie złożyli przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusz Braun oraz Rzecznik Praw Dziecka Paweł Jaros.
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów wszczęła śledztwo z artykułu kodeksu karnego, który mówi: „Kto publicznie prezentuje treści pornograficzne, w taki sposób, że może to narzucić ich odbiór osobie, która sobie tego nie życzy, podlega karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”. Jeśli „prezentacja treści pornograficznych” następuje wobec osoby nie mającej 15 lat, to grozi za to kara dwóch lat więzienia.
W grudniu ub. r. śledztwo to umorzono uznając, że nie doszło do przestępstwa narzucania treści pornograficznych osobie małoletnim lub tego sobie nie życzącym. Zarazem prokuratura ustaliła, że internetowy blog Macieja Sz., chroniony specjalnym kodem dostępu, istotnie zawierał treści pornograficzne – ale to nie jest przestępstwem.
Prokuratura ustaliła ponadto, że jeszcze dzień przed emisją Teleranka Sz. zablokował dostęp do swojego blogu specjalnym hasłem. Blokada działała w dzień emisji i przez część dnia następnego. Później blokada została zniesiona wskutek awarii serwera, po czym, gdy Sz. się w tym zorientował, dostęp do blogu znów zablokował. Takie zeznania Sz. potwierdził informatyk administrujący serwerem, na którym znajdował się ten blog.
Prokuratura uznała, że blog Macieja Sz. istotnie zawierał treści pornograficzne – ale to samo w sobie nie jest przestępstwem, nie doszło zaś do przestępstwa narzucenia nikomu tych treści. Prokuratura podkreśla, że aby doszło do stwierdzenia tego przestępstwa, sprawca musi działać umyślnie, a tego w tym przypadku nie stwierdzono.
Ponadto prokuratura ustaliła, że nie ma żadnych osób pokrzywdzonych, bo nie zgłosił się nikt, kto by się np. skarżył, że jego dziecko weszło na strony Sz.