– W tej sytuacji nie chciałem narażać dobrego imienia Radia Koszalin i jego pracowników. Nie chciałbym, żeby moja osoba była przyczyną nagonki na media publiczne dla opcji politycznych bądź prasy nieżyczliwych tym mediom” – powiedział we wtorek Zalewski. Podkreślił, że nadal uważa się „za osobę niewinną”.
W marcu Sąd Lustracyjny II instancji uznał Zalewskiego ponownie „kłamcą lustracyjnym”, bo jego związki z SB dotyczyły opozycji. Sąd oddalił jako „całkowicie niezasadne” odwołanie Zalewskiego od wyroku I instancji z października 2001 r. W I instancji ustalono, że Zalewski zataił, iż wynajmował mieszkanie SB na spotkania z agentami, z czego „czerpał korzyści”.
„Nie ma żadnych dokumentów, nie żadnych dowodów, że współpracowałem (z SB). Moje mieszkanie udostępniałem mojemu koledze do innych celów. On musiał napisać w raportach co innego” – powiedział Zalewski.
Dodał, że Rada Nadzorcza przyjęła jego rezygnację, ale ze względów technicznych (trwa modernizacja i przeprowadzka rozgłośni), będzie pełnił swoje obowiązki do czasu zwołania Walnego Zgromadzenia, co nastąpi w maju.
W listopadzie 2001 r. Rada Nadzorcza Radia Koszalin odrzuciła wniosek jednego z jej członków o zawieszenie prezesa po wyroku I instancji.
Wyrok sądu II instancji jest prawomocny, ale nie ostateczny – stanie się taki dopiero po rozpatrzeniu kasacji przez Sąd Najwyższy (chyba, że SN go uchyli). Zalewski zapowiedział, że kasację złoży.
Teoretycznie przedstawiciel mediów publicznych nie musi tracić funkcji, zależy to od woli powołujących go. Osoba prawomocnie uznana za „kłamcę lustracyjnego” przez 10 lat nie może pełnić niektórych funkcji publicznych – ale tylko tych, do których pełnienia są ustawowo wymagane wysokie kwalifikacje moralne (np. sędzia, prokurator).