Otrzymaliście wsparcie finansowe ze strony inwestora – domu inwestycyjnego Platinum Capital. Na ile zdynamizuje to działania waszej agencji?
Piotr Matecki: Umożliwi nam działanie na rynku w UK, so this is kind of fundamental change.
Suzan Giżyńska: Będziemy mogli przystępować do przetargów dużych marek, zapewniając klientom lepszą obsługę, nie tylko kreatywną.
Rozwój bez zastrzyku gotówki byłby niemożliwy?
SG: Trudno bez końca inwestować w przetargi i robić dobre rzeczy za małe budżety. Odczuliśmy na sobie te inwestycje i zaczęliśmy tracić zapał. Z drugiej strony każde nasze działanie budowało wizerunek agencji i chociaż dużo nie zarabialiśmy to nasze portfolio przyciągnęło inwestorów. Jednak kreacja zwycięża.
PM: Rozwój bez gotówki jest możliwy – udowodniliśmy to zakładając Bed&Breakfast i budując w dwa lata portfolio, na które agencje pracują latami. Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia, chcemy rozwijać część produkcyjną firmy, wejść na nowy rynek, a to wymaga inwestycji.
Na co zostaną przeznaczone uzyskane środki?
MP: Zamierzamy z ich pomocą zlikwidować największego wroga kreatywności – Lęk o przyszłość i jego wspólnika – Kompromis.
Jak wyglądają wasze relacje z inwestorem?
SG: Mamy z nowymi partnerami dobrą chemię, wspólne wartości i dużo się śmiejemy. Jest lepiej nie tylko od strony finansowej. Będziemy kontynuować realizację kampanii społecznych jak np. www.suzanslamp.com (less alcohol more personality). Nasi partnerzy postawili to jako warunek.
PM: Inwestor szanuje nasze kompetencje, bo w nie właśnie zainwestował. Inwestor nie kierował się tylko sympatią do nas, ale przede wszystkim analizą potencjału agencji. A nasze podejście okazuje się po prostu skuteczne sprzedażowo i wizerunkowo dla marek, które obsługujemy.
Czy są jakieś minusy płynące ze współpracy z zewnętrznym inwestorem?
SG: Mam nadzieję, że nie. Na razie jesteśmy w fazie zauroczenia. Oby trwała jak najdłużej.
Czy pojawienie się nowego udziałowca oznacza dla was zmiany w strukturze, sposobie zarządzania?
PM: Zdecydowanie tak. Porządkujemy twórczy chaos, dzielimy kompetencje, klienci mogą być teraz pewni oparcia w strukturze zarządzanej przez naszego nowego partnera, specjalistkę z długoletnim doświadczeniem w tej dziedzinie – Krystynę Gottman.
SG: Oparcie w logic – oprócz magic. Poza tym utrzymujemy nasze sposoby pracy. Trudno zmieniać coś, co przyniosło dobre efekty. Gdy byliśmy sami, braliśmy więcej briefów dla samej kreacji (bez zysku), a teraz trzeba zapytać partnerów co myślą.
Inwestycje w branżę marketingową to pokryzysowy trend? Czy może oznaczać, że najgorsze za nami?
PM: Chciałbym, żeby tak było. Branża reklamowa dość szybko odczuwa zmiany. Pierwsi tracimy budżety, pierwsi je odzyskujemy. Jeśli pojawiają się kolejne oznacza to według mnie, że klienci zaczynają wierzyć w rynek, czują potrzebę i mają możliwość inwestowania w działania marketingowe.
SG: Dla mnie kryzys jest wtedy, gdy zaczynam zastanawiać się czy zrobić to, co klient chce wbrew moim przekonaniom i skasować kasę, czy nie. Bo to oznacza, że mój profesjonalizm nikomu nie jest potrzebny. Obecnie wszystko wskazuje na to, że trzeba działać po prostu dobrze. A dobre czasy nadejdą.
Dlaczego zdecydowaliście się na zmianę nazwy agencji ?
PM: Wchodzimy na rynek w Wlk. Brytanii, gdzie nazwa nie była tak abstrakcyjna jak w Polsce. Nie chcemy się kojarzyć z motelem. Doszła przynajmniej jedna gwiazdka.
SG: Musieliśmy się choć trochę sprzedać. Wyszło na lepsze.
Rozmawiała Joanna Korszla