jeszcze nie spełnił, co budzi obawy wśród przedstawicieli przemysłu muzycznego i rozrywkowego i może negatywnie odbić się na samym serwisie – pisze Financial Times.
Już we wrześniu YouTube obiecał ulepszenie swojego oprogramowania o technologię umożliwiającą identyfikację i sprawdzanie pod względem naruszania praw autorskich umieszczanych na serwisie treści.
Koncern twierdzi, że oprogramowanie takie znajduje się już w fazie testowej. Jednak opóźnienie dłuższe niż kilka tygodni może oznaczać, że na antypirackie oprogramowanie w ramach YouTube trzeba będzie jeszcze długo poczekać. A to z kolei negatywnie może się odbić na umowach z producentami i właścicielami objętych ochroną nagrań, o które w imieniu YouTube stara się Google.
Od momentu przejęcia YouTube przez Google pod koniec ubiegłego roku, serwis współpracuje z wydawnictwami muzycznymi i różnymi stacjami telewizyjnymi i stara się o umowy dotyczące należących do nich treści. Podpisanie tych umów zależy jednak od umiejętności i skuteczności YouTube w zakresie ochrony, znajdywania i usuwania objętych prawami autorskimi i zamieszczonych tam nielegalnie nagrań.