się nagrania pirackie, przedstawiające przemoc czy sceny pornograficzne. Jednak wśród internautów znajdują się ludzie żądni adrenaliny i mocniejszych przeżyć. Dla nich również znalazło się miejsce w sieci.
Ci, którzy nie chcą cenzury, coraz częściej odwiedzają strony takie jak www.stickam.com, które opierają swoją działalność o to, czego inni unikają. Witryna łączy elementy cieszących się rosnącą popularnością serwisów społecznościowych – można w ich ramach posiadać własne profile i umieszczać nagrania wideo – z możliwością transmisji na żywo nagrań z kamery internetowej oraz prowadzenia wideoczatów w innymi użytkownikami, często ze swoich sypialni. Żaden z 35 pracowników serwisu nie monitoruje tego, co tam się dzieje.
Zazwyczaj serwisy nie decydowały się na umożliwienie wideo-rozmów na żywo ze względu na obawy o możliwość pojawienia się niewłaściwych treści i z powodu sprzeciwu organizacji dbających o bezpieczeństwo dzieci w internecie. – Jedyne, co otrzymasz z kombinacji kamery internetowej i młodych ludzi to problemy. Kamery są jak magnez dla przestępców seksualnych – podkreśla Parry Antab, executive direktor organizacji WiredSafety.org.
Większe internetowe witryny zmuszone były zapewnić, by ich strony były bezpieczne dla dzieci i nie naruszały praw autorskich. Z tego też względu nowe, niecenzurowane serwisy, takie jak Stickam.com, bez większych problemów opanowują rynek, na którym nie ma jeszcze dużej konkurencji. Często kosztem dobrego smaku, etyki i bezpieczeństwa nieletnich. – Pozwolenie ludziom na robienie tego, co chcą, jest dla tych serwisów sposobem na wyróżnienie się. Ale to wyścig na dno – uważa Jose Bernoff, analityk z Forrester Research.
Mający siedzibę w Los Angeles Stickam ma już 260 tys. zarejestrowanych użytkowników, spośród tego 50 tys. to grupa w wieku 14-17 lat. Każdego dnia dodatkowe 2-3 tys. unikalnych użytkowników pojawia się na stronach serwisu. Regulamin Stickam.com zabrania wstępu osobom poniżej 14. roku życia oraz umieszczania „obscenicznych, bluźnierczych i nieprzyzwoitych treści”. Ale jako że ani wiek użytkowników nie jest weryfikowany, ani treści, emitowane na żywo, nie mogą być sprawdzane, nawet chief executive firmy, Hideki Kishioka, przyznaje, że reguły te nie mogą być egzekwowalne. – Liczymy, że użytkownicy sami siebie będą kontrolować – powiedział Kishioka.
Ale nawet sympatycy serwisu przyznają, że Stickam często jest poza prawem. – Ludzie są bardzo wulgarni, dręczą ludzi, namawiają zwłaszcza młode dziewczynki do ściągania ubrań. Jestem pewien, że rodzice nie mają pojęcia, co w sieci robią ich pociechy – mówi siedemnastoletni Chesley, którego trzynastoletnia siostra złamała zasady Stickam i przyłączyła się do społeczności serwisu.
Inne serwisy, oferujące wideoczaty, przyznają, że taka technologia często prowadzi do różnego rodzaju nadużyć. – Po prostu są ludzie, którzy – jeśli dasz im kamerę – będą się przed nią rozbierać – stwierdził Jason Katz, założyciel serwisu PalTalk, który również umożliwia wideorozmowy, jednak, w przeciwieństwie do Stickam, żąda kart kredytowych w celu potwierdzenia pełnoletności swoich użytkowników.
Z kolei pan Kihioka ze Stickam podkreślił, iż w pewnym aspekcie jego serwis jest znacznie bezpieczniejszy niż serwisy zabraniające wideoczatów. – Tutaj użytkownicy wiedzą, z kim rozmawiają. Inaczej niż w przypadku MySpace, tutaj nie da się tak łatwo zamaskować – zauważył Kihioka. Dodał też, że Stickam również martwi się o bezpieczeństwo dzieci i pracuje nad zautomatyzowanym systemem, który mógłby je zapewnić.
