"Dzięki n-k (Naszej-klasie – przyp. red.) pobiją cię, zgwałcą dziecko, wyciągną kasę namawiając na zakupy, resztę zabierze komornik lub ktoś kto cię zaszantażuje (bo wie z kim sypiasz), a bank oczywiście odmówi kredytu. (…) Aby osiągnąć swój cel, jakim jest straszenie, autorzy wyrywają naszą-klasę z kontekstu" – pisze na swoim blogu netto.blox.pl Marcin Jagodziński, zarzucając Gazecie Wyborczej stosowanie wobec Naszej-klasy tzw. czarnego PR-u. Krytykuje teksty pt. "GIODO zwizytuje Naszą-klasę" i "Przykre lekcje w naszej klasie".
Czarny PR określany jest jako wypaczenie profesjonalnie kształtowanych relacji z otoczeniem. Ukierunkowany jest na dezinformację, wprowadzanie w błąd i nieuczciwe prezentowanie faktów. Jest działaniem nieetycznym. Do czarnego PR-u zalicza się m.in. poszukiwanie i przekazywanie za pomocą mediów informacji kompromitujących konkurencję, preparowanie faktów, puszczanie plotek czy oczernianie.
Bloger wytyka Wyborczej
Co, według Marcina Jagodzińskiego, jest celem Gazety Wyborczej i na czym polega w jej przypadku czarny PR? Bloger wylicza argumenty, mające przekonać o tym, że dziennikarze GW piszący o serwisie przyjęli strategię "siania niepokoju i niszczenia konkurencji". Oczekuje od nich edukowania użytkowników internetu, a nie działania wbrew zasadom etyki.
Wśród zarzutów są m.in. straszenie kontrolą GIODO, cytowanie wypowiedzi założyciela portalu, niezgodnych z wypowiedziami jego rzeczniczki (o tym, że Popowicz skasował swój profil), pisanie o przestępcach, pedofilach, detektywach i nachalnych marketingowcach, którzy stanowią zagrożenie dla użytkowników Naszej-klasy.
Marcin Jagodziński pisze, że Wyborcza, strasząca przestępcami, którzy grożą prawnikom, stanowi niejako gazetową wersję programu redaktor Jaworowicz. Swoją wypowiedź kwituje słowami: "Ponieważ nie mam zamiaru procesować się z autorami artykułu, nie powiem, co o nich myślę. Powiem tylko tyle, że to, co o nich myślę, stanowiłoby dobrą podstawę do wszczęcia procesu".
– Marcin Jagodziński insynuuje Gazecie Wyborczej cele, których nie mamy. Nie jest naszym zamiarem straszyć. Ostrzegać natomiast, gdy jest powód, jest naszym obowiązkiem – odpowiada na zarzuty blogera Piotr Stasiński, zastępca redaktora naczelnego Gazety Wyborczej.
"Dziennik zrzyna"
Wypowiedzią na blogu Jagodzińskiego szybko zainteresował się Dziennik.pl. Artykuł pt. "Wojna Wyborczej z Naszą-klasą?" w większości składa się z tekstu blogera. Przez to już nie tylko Wyborcza jest gazetą, którą Jagodziński "wziął na warsztat". "Dowalić konkurencji" – tak bloger określa cel tego tekstu w gazecie. Uważa też, że Dziennik.pl naruszył jego majątkowe prawa autorskie. Jagodziński, jako dowód podaje pierwszą wersję artykułu w Dzienniku.pl, zakreślając swoje słowa.
Autor bloga planuje podjęcie dalszych kroków w sprawie tego artykułu. – Dziennik postąpił nie fair. Zajmą się tym prawnicy. Czym innym jest cytowanie, czyli zamieszczanie mniejszego fragmentu wypowiedzi, a czym innym wklejanie połowy czyjegoś tekstu. To kopiowanie a nie cytowanie. Mam już wstępne opinie prawne, które potwierdzają, że doszło do naruszenia moich praw autorskich – mówi nam Marcin Jagodziński.
Co na to Dziennik.pl? Nadal czekamy na odpowiedź rzecznika koncernu Axel Springer Polska.