W ciągu kilku lat Alior chce przyciągnąć milion klientów. Zaczyna od wysoko oprocentowanych lokat.
Alior Bank to przedsięwzięcie włoskiej grupy Carlo Tassara, potężnego konglomeratu, którego majątek jest wart ponad 10 mld euro. Większość jego akcji należy do rodziny Romana Zaleskiego, francuskiego multimilionera polskiego pochodzenia (piąte miejsce na liście najbogatszych mieszkańców Francji).
Co prawda pierwszych kilkanaście placówek Alior Bank otworzył już testowo pod koniec października, ale oficjalny początek działalności banku nastąpi dopiero dziś. W ciągu najbliższych dni bank otworzy dla klientów 80 placówek w całym kraju, a także osiem centrów obsługi klientów biznesowych. Również dziś rusza jego kampania reklamowa w mediach.
W stworzenie Aliora grupa Tassara zainwestowała 1,5 mld zł. Tassara nie prowadzi w żadnym kraju banku, miał jedynie udziały w kilku bankach włoskich (np. Intesa czy UBI). Dlatego zaczynając działalność w Polsce, zamierza się oprzeć na doświadczeniu naszych menedżerów.
Bank prowadzi Wojciech Sobieraj, który u boku Józefa Wancera budował w ubiegłych latach potęgę banku BPH (potem podzielonego w związku z fuzją z Pekao). Pomaga mu Cezary Smorszczewski, jeszcze b. wiceprezes w PKN Orlen, a wcześniej członek zarządu Pekao. Dwaj pozostali członkowie ścisłego kierownictwa to Krzysztof Czuba i Niels Lundorff (również byli menedżerowie BPH).
Milion klientów w cztery lata?
Ambicje szefowie Aliora mają ogromne. Bank ma szybko zwiększyć liczbę oddziałów do 200 i otworzyć dodatkowo 400 agencji prowadzonych na zasadach franczyzy. To byłaby sieć porównywalna z tą, którą dysponują dziś banki plasujące się w pierwszej dziesiątce rankingów, np. Lukas Bank, Eurobank czy Kredyt Bank. W ciągu czterech lat Alior Bank chce przyciągnąć aż milion klientów i osiągnąć 2-4 proc. udziałów w polskim rynku bankowym. Według biznesplanu w 2012 r. ma przynieść 100 mln euro czystego zysku.
Czy to realne? Ostatni wielki debiutant, grecki Polbank, w ciągu dwóch i pół roku zdołał wybudować sieć ponad 300 oddziałów i pozyskać ok. 350 tys. klientów. Eksperci uznali to za duży sukces, a przecież Polbank startował w nieporównanie lepszej sytuacji na rynku finansowym niż Alior. Dziś stopy procentowe są dużo wyższe niż dwa lata temu, banki muszą więc płacić klientom znacznie więcej za depozyty. A jednocześnie muszą ostrożniej udzielać kredytów, bo słabnąca gospodarka zwiększa ryzyko niewypłacalności niektórych klientów.
Jeszcze kilka tygodni temu bankowcy spekulowali, że z powodu kryzysu finansowego Carlo Tassara może w ogóle odwołać debiut banku w Polsce. Nic z tego. Zawirowania na rynku nie zniechęciły twórców banku. – Moglibyśmy obawiać się tylko tego, że kryzys na rynku finansowym przełoży się na długotrwałą recesję. Na razie jednak widmo recesji wydaje się mało prawdopodobne – uspokaja prezes Wojciech Sobieraj.
Przyprowadź kolegę, zarób więcej
Jak więc Alior Bank chce przyciągnąć klientów? Przede wszystkim atrakcyjnymi lokatami. Pierwszy hit to oprocentowana na 11 proc. w skali roku lokata „nocna” (tzw. overnight). Każdego wieczora będzie na nią trafiała połowa pieniędzy zgromadzonych na kontach osobistych klientów. Rano tam będą wracały z naliczonymi odsetkami.
Pewne jak w banku, że ta oferta wzbudzi duże kontrowersje wśród konkurentów Aliora. – To tak jakby jakiś bank zaczął się chwalić, że ma oprocentowanie na rachunku oszczędnościowym 14 proc., ale dotyczy to tylko połowy zgromadzonych środków. Jak widać, Alior nie mógł się powstrzymać przed użyciem marketingowej sztuczki – komentuje w portalu PR News ekspert bankowy Michał Macierzyński.
Inna nowość to tzw. lokata rekomendacyjna. Można na niej zarobić aż 10 proc. zamiast standardowych 7 proc., o ile klient przyprowadzi do banku drugiego oszczędzającego. Dwucyfrowe oprocentowanie lokat Aliora z pewnością zaostrzy konkurencję na rynku depozytów. Widać to już teraz, choć Alior na dobre nie zdążył wystartować. Podobną lokatę rekomendacyjną wprowadził w piątek bank BPH. A Deutsche Bank PBC wprowadził do oferty promocyjną lokatę półroczną dającą 10 proc. w skali roku.
Z kolei oferowane przez bank oprocentowanie kredytów nie powala na kolana – w przypadku pożyczki gotówkowej większość stawek zawiera się w widełkach 16-18 proc. Lepiej wygląda oferta kart kredytowych. Bank oferuje do nich bezpłatne ubezpieczenia, obiecuje, że będzie przypominał o terminie spłat i nie naliczy karnych opłat, kiedy klient spóźni się ze spłatą. Ma też wydawać karty od ręki, już kilka minut po wypełnieniu przez klienta wniosku.
Więcej na http://www.wyborcza.pl