Były prezes białostockiego oddziału Telewizji Polskiej odpowie za to, że w 2001 roku urządził za pieniądze spółki prywatne przyjęcie w swoim nowym domu. Telewizja zapłaciła za wystawne party 4 tys. zł, a pieniądze pochodziły z funduszu reprezentacyjnego. Na fakturze widniała zaś informacja, iż w Nieporęcie k. Warszawy zorganizowano raut dla reklamodawców. Krzysztof J. wypiera się zarzutów twierdząc, że jego intencją było promowanie TV Białystok i Podlasie. Chciał też stworzyć w zarządzie telewizji lobby na rzecz doinwestowania jego ośrodka w sprzęt.
O tym kto konkretnie zjawił się na przyjęciu, tego były dyrektor nie wyjaśnił. Krzysztof J. nie chciał nazywać urządzonego przez siebie przyjęcia „bankietem”, a spotkaniem „towarzysko-biznesowo-marketingowym”, na którym najważniejszą sprawą miało być tworzenie atmosfery do osobistych kontaktów. Przekonywał, że skorzystał jedynie ze „światowych standardów w organizacji takich imprez”. Podkreślił, że dodatkowo oszczędził, bo nie wynajmował sali. Pan dyrektor nie chciał zorganizować imprezy w Białymstoku, mimo że proponował mu to dział marketingu TVB, bo – jak twierdził – nikt by na nie nie przyjechał. Zaatakował przy tym prokuraturę i mówił, że nie potrafi zrozumieć, czym się kierowała, oskarżając go, zwłaszcza, że – jak to ujął – chodzi o „niewielkie pieniądze”.
To nie jedyny zarzut, jaki Krzysztof J. usłyszał pod swoim adresem. Prokuratura zarzuca mu też, że bez zgody zarządu TVP wynajął od ZOZ-u w Mońkach na trzy lata w Trzciannem lokal na biuro Międzynarodowego Festiwalu Filmów Przyrodniczych imienia Braci Wagów w Wiźnie. Wydano na to 2,6 tys. zł. Oskarżony twierdzi, że gdyby nie wynajął tego biura, to dokumentacji festiwalu: kilkuset kasetom z filmami, dyskietkom i innym dokumentom groziłoby zniszczenie, a przenosząc je do TVB, musiałby wynajmować w Białymstoku mieszkanie organizatorce festiwalu.
Podobne zarzuty prokuratura stawia również Izydorowi G., byłemu wicedyrektorowi ds. ekonomicznych i produkcji, który oprócz powyższej sprawy będzie odpowiadał za wynajęcie od miasta Łomży, bez podstaw prawnych, pomieszczenia na potrzeby TVB. Andrzej P., jeden z telewizyjnych związkowców, odpowie tymczasem za nakłanianie wartownika do poświadczenia w dokumentach nieprawdziwej godziny powrotu służbowego auta na teren ośrodka.