Jak pisze „GW”, ta nowelizacja ustawy medialnej błyskawicznie przeszła przez Sejm, wczoraj burzliwie dyskutował nad nią Senat. PiS chce szybkiego odwołania zdominowanej przez lewicę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i natychmiastowego powołania nowej Rady, w której będzie mieć absolutną większość. To partii braci Kaczyńskich wystarczy, by kontrolować przez lata media publiczne i komercyjne.
– Ale w tak „szybkiej” ustawie znalazło się wiele drobnych błędów legislacyjnych, a nawet zapisy wątpliwe konstytucyjnie. PiS, wbrew stanowisku rządu, zaakceptował poprawkę LPR, by tylko nadawcy społeczni (czytaj: Radio Maryja) mogli automatycznie przedłużać koncesję. Z kolei Samoobrona postawiła warunek, by w ustawie znalazł się zapis, że KRRiT ma „inicjować i podejmować działania w zakresie ochrony zasad etyki dziennikarskiej” – czytamy w gazecie.
W środę PiS zaczął się zastanawiać, co począć z tym fantem. Poseł Antoni Mężydło tłumaczył „GW”: – Prezydent Kaczyński jest profesorem prawa, w naszym klubie jest najwięcej prawników, uznaliśmy, że nie możemy wypuścić takiego knota i oczekiwać, że prezydent go podpisze.
Więc senatorowie PiS przerwali debatę w Senacie. Chcieli LPR i Samoobronę przekonać, by zgodziły się usunąć swoje zapisy. Nie udało się.
Mężydło: – Trzeba szanować raz dane słowo, wcześniej się na te zapisy zgodziliśmy. Musieliśmy, bo bez głosów LPR i Samoobrony nowelizacja ustawy nie przeszłaby w parlamencie.
Po tej decyzji PiS-u w Senacie rozpętała się prawdziwa burza. Kazimierz Kutz (niezależny): – PiS doszedł do władzy i słusznie myśli, żeby się rozprawić z dominacją lewicy w mediach. Ale pod tym pretekstem chce sam zawłaszczyć media. Niedługo będą wybory samorządowe, a może i parlamentarne, PiS chce je wygrać. Ta ustawa to precyzyjne narzędzie chirurgiczne, by ten cel osiągnąć.
Wtórował mu Stefan Niesiołowski (PO): – PiS chce spróbować, czy jeśli kontroluje się TVP, to można władzę umocnić, poszerzyć, a może i uwiecznić?
Kutz nie zostawił suchej nitki na poprawce Samoobrony. Przestrzegał senatorów, że to „zapowiedź możliwości cenzury w mediach”. Ryszard Legutko (PiS) był oburzony: – Dlaczego, jak ktoś powie „etyka”, to od razu słyszę, że to straszenie cenzurą i inkwizycją.Czy to jest brzydkie słowo?
Odpowiedział mu Krzysztof Piesiewicz (niezależny): – Nie chodzi o to, że ktoś się boi słowa „etyka”, ale o to, by nie wprowadzać do ustawy zapisu, który pozwoli wzywać dziennikarzy na dywanik. Dziennikarze muszą czuć się wolni.
Pomysłu Samoobrony bronili dwaj byli członkowie KRRiT, Ryszard Bender i Jan Szafraniec (obaj z LPR).
Niesiołowski zapowiedział, że PO zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego zapis o przywileju dla nadawców społecznych, bo narusza on konstytucyjną zasadę równości podmiotów. To rozumowanie zdziwiło Ryszarda Legutkę z PiS, który przyznał, że „nie lubi równości, bo wszystkie najgorsze rzeczy na świecie działy się w imię równości”.
Tu z kolei oburzył się Piesiewicz: – Jestem głęboko poruszony, że profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego zakwestionował zasadę równości wobec prawa. Proszę tego w Senacie nie kwestionować! Równość jest fundamentem demokracji.
W czwartek Senat przegłosuje ustawę, po świętach senackimi poprawkami zajmie się Sejm. Potem ustawę podpisze nowy prezydent. PiS chce, by weszła w życie 31 grudnia. Na początku stycznia zostanie wybrana nowa KRRiT.