24 stycznia poprowadzi Pani po raz pierwszy „Wydarzenia”. Czym jest dla Pani przejście z Polsat News na główną antenę Polsatu?
Bez wątpienia to wyróżnienie. „Wydarzenia” to przecież jeden z głównych dzienników w kraju, uważany też za jeden z najbardziej wyważonych. Jednak samo przejście na główną antenę nie spowoduje zmiany mojego sposobu pracy. Nie ważne jest dla jakiej stacji się pracuje, ważne jaki jest produkt, który przedstawiamy widzom. Ja staram się, aby moje programy był na najwyższym poziomie. Dla mnie liczy się każdy widz.
Co będzie największym wyzwaniem w pracy w głównym serwisie informacyjnym Polsatu?
Przede wszystkim walka o nowego widza. Poza tym wciąż będę sobie stawiać wyzwania, przed którymi stoi każdy dziennikarz newsowy. Trzeba być na bieżąco ze wszystkim co się dzieje, trzeba jak najszybciej reagować na napływające nowe informacje i trzeba umieć w jednej chwili dostosować się do nowej koncepcji programu, bo akurat wydarzyło się coś, co zupełnie zmienia założenia danego wydania.
Jak powinny wyglądać serwisy informacyjne, jakimi zasadami powinny się kierować i czy w Polsce te standardy są spełniane?
Przede wszystkim rzetelność. Trzeba zaprezentować wszystkie strony konfliktu, wszystkie opinie i nie podpowiadać widzowi, nie „puszczać do niego oka”, która wersja jest właściwa. Widz dostaje pełną informację i ma sam wyrobić sobie zdanie. Serwisy informacyjne nie są publicystyką, nie komentują, a prezentują. Pomijanie jednych informacji, a uwypuklanie innych jest według mnie niedopuszczalne. Warto przypomnieć, że „Wydarzenia” i Polsat News wielokrotnie były chwalone właśnie za obiektywizm.
Niestety te standardy nie zawsze i nie wszędzie są spełniane. Znikają, gdy wpływ na pracę dziennikarzy zaczynają mieć politycy, którzy media traktują jako instrument walki politycznej, a nie jako instrument do informowania o niej.
Od 2005 roku jest Pani związana z telewizją. Początkowo TVN24, potem Polsat News, a teraz Polsat. Czy zdarzyła sie Pani w tym czasie jakaś wpadka antenowa, którą wspomina Pani z uśmiechem?
Jasne, że tak, miałam wpadki, nie jestem robotem. Kiedyś podczas wejścia na żywo chciałam powiedzieć „zainicjowali”, ale nie byłam w stanie wypowiedzieć tego słowa, do tego stopnia się pogubiłam, że już nawet nie wiedziałam jak brzmi ono poprawnie, po kilku nieudanych próbach, podczas których wypowiadałam niezrozumiałe zbitki sylab, słowo „zainicjowali” zastąpiłam słowem „rozpoczęli” i w moim głosie było słychać wyraźną ulgę.
Innym razem, także podczas wejścia na żywo z Sejmu, gdy przedstawiałam mojego gościa zupełnie zapomniałam, jak ma na nazwisko. Nic mi do głowy nie przychodziło. I wyszło, że naszym gościem jest senator PiS Krzysztof. Pożegnanie było już normalne, bo podczas rozmowy nazwisko sobie oczywiście przypomniałam.
Plany zawodowe na najbliższe lata?
Dalej robić to co robię i starać się robić to jak najlepiej. Bardziej szczegółowe plany nie mają sensu, zbyt wiele rzeczy nieustannie się zmienia.
Rozmawiała Katarzyna Gembalik
