Dla kogo nowa gazeta?
– Jest to gazeta dla zapracowanych ludzi, których niespecjalnie „kręci” polityka. Chcą wiedzieć, co się dzieję, ale raczej po wierzchu niż dogłębnie. Głównie z powodu braku czasu – wyjaśnia nam Amelia Łukasiak, dziennikarka „Newsweeka”. Dla redaktora naczelnego „Playboya” Marcina Mellera „Nowy Dzień” jest bez wyrazu. – Nie bardzo rozumiem sens wydawania takiego pisma. Jeśli szukam informacji lub opinii, sięgam po „GW” lub „Rzeczpospolitą”, jeśli łaknę mięsa, kupuję „Fakt” albo „Superexpress” – tłumaczy nam.
Andrzej Brzuszkiewicz, szef działu polskiego dwutygodnika „Viva”, szanse „Nowego Dnia” widzi w wyraźnym nastawieniu na kobiety. – Tematy powszechnie uważane za kobiece: zdrowie, uroda, moda, dzieci, lifestyle, celebrities zajmują razem więcej miejsca, niż w innych dziennikach. Dla części czytelniczek tabloidy, zwłaszcza „Fakt „, są zbyt agresywne. Dla tych kobiet gazeta łagodniejsza, ale w tej samej cenie, w Warszawie nawet tańsza od „Faktu” o 20 groszy, będzie atrakcyjna – mówi nam Brzuszkiewicz.
– Z moich rozmów z przedstawicielami największych polskich mediów wynika, ze kobiety są w tej chwili uważane za ważniejszego odbiorcę od mężczyzn. Zarówno RMF, a zwłaszcza ostatnio Radio Zet („Czule granie”) kierują swój program głównie do kobiet. Podobnie TVN, o bogatym rynku pism kolorowych nie wspominając – tłumaczy nam Andrzej Brzuszkiewicz – Być może „Nowy Dzień” będzie pierwszym dziennikiem jednoznacznie kojarzonym jako „dziennik dla kobiet”. Dzięki temu wyraźnie zostaje określony zarówno krąg odbiorców, jak i reklamodawców – dodaje.
Komu „Nowy Dzień” odbierze czytelników?
– Udane wejścia na rynek charakteryzowały się tym, że nowe pismo mniej zabierało innym, a w większym stopniu zdobywało tych, którzy do tej pory nie czytali, lub czytali nieregularnie – tłumaczy nam Robert Walenciak, zastępca redaktora naczelnego „Przeglądu”. Dziennikarz „Wiadomości” TVP1, Jacek Karnowski jest zdania, że na pierwszy rzut wejście nowej gazety oka to raczej próba poszerzenia rynku. – Niewątpliwie mogą ucierpieć tabloidy. Czytelnik zmęczony ciężką tematyką będzie teraz mógł sięgnąć po gazetę, która daje mu podobną treść do gazet lekkich, ale nieobarczoną piętnem brukowca – tłumaczy nam. – Sądzę, że istnieje grupa osób, dla których nienajlepsza opinia o brukowcach, ich siła „społecznego naznaczania”, może być problemem. Zwłaszcza w środowisku miejskim i wśród młodzieży – dodaje.
Andrzej Stankiewicz z „Rzeczpospolitej” uważa, że nowa gazeta będzie walczyć o czytelników tanich kolorowych tygodników, gazet regionalnych oraz tych, którzy w tej chwili nie czytają niczego. – Nie sadzę, że dziennik bardzo zaszkodzi „Gazecie Wyborczej”, to jednak inna jakość. Do „Nowego Dnia” może za to trafić część dawnych czytelników „Super Expressu” – mówi nam Stankiewicz. – Przypominam, że lata temu gazeta ta była budowana na poczuciu bezpieczeństwa i pozytywnym przekazie w błękitnych kolorach — tak jak dziś „ND” – dodaje. Przeciwnego zdania jest Marcin Meller z „Playboya”. – Jeśli już komuś „ND” odbierze czytelników, to pewnie nastąpi wewnątrzkorporacyjny kanibalizm, czyli podebranie odbiorców „GW” – uważa dziennikarz. Podobnie uważa Andrzej Brzuszkiewicz z „Vivy”. – Czytelnicy „Gazety Wyborczej”, znudzeni jej nazbyt wyraźną linią polityczną, przerzucą się na „ND” – tłumaczy nam. – Spadnie zapewne nakład „Gazety Wyborczej”, która już wyraźnie zmierza w kierunku górnego segmentu rynku – najwyraźniej w oczekiwaniu na nową konkurencję z tej strony – wyjaśnia nam Jacek Karnowski. – Intuicja podpowiada mi, że zagrożone może czuć się „Życie Warszawy”, które w ostatnim czasie wyraźnie chciało być taką właśnie gazetą – nie za ciężką, ale jednak poważną – dodaje.
Zdaniem Beaty Grabarczyk, dziennikarki Polsatu, „Nowy Dzień” łamany jest w taki skostniały sposób, że na pewno nie przyciągnie masowego czytelnika tabloidów. – Jeżeli jest skierowany do czytelnika bardziej wyrobionego, to jest za mało analityczny i na pewno nie będzie w stanie konkurować ze sztandarowym produktem macierzystego wydawnictwa, czyli z „Gazeta Wyborczą”, czy z konkurencyjną „Rzeczpospolitą” – wyjaśnia nam reporterka polsatowskich „Wydarzeń”.
– Mam wrażenie, że Agorze nie tyle chodzi o sukces nowej gazety, co o zmniejszenie liczby czytelników i reklamodawcow „Faktu”. Agorze pierwsze miejsce „Faktu” odebrane „GW” musi cały czas bolec – uważa Andrzej Brzuszkiewicz. – Jeśli tylko kilkadziesiąt tysięcy odbiorców „Faktu ” przerzuci się na „Nowy Dzień”, to największa obecnie gazeta codzienna straci koszulkę lidera na rzecz „Gazety Wyborczej” – dodaje. Zastanawia się tylko, czy Agorę stać na dokładanie do tego interesu do 2008 roku, według zapowiedzi spółki.
Jaki jest „Nowy Dzień”?
Dla Roberta Walenciaka z „Przeglądu” dziennik sprawia wrażenie pozbawionego dziennikarskiego szwungu, jakby zespół był niepewny tego, co robi. – To nie jest jeszcze nic strasznego, pamiętam jak startował np. „Fakt” – pierwsze numery miał takie sobie, nikt by nie przypuszczał, że zrobi później taki wynik – przypomina nam. – Rzecz, więc nie w tym jak wyglądają pierwsze numery, rzecz w tym czy zespół i kierownictwo będą zdolne do poprawiania gazety w biegu. No i czy właściciel będzie miał pieniądze, by to poprawianie finansować – mówi Walenciak. Redaktor naczelny branżowego pisma „Brief”, Grzegorz Kiszluk uważa, że rynek jest bardzo trudny i Agorze będzie bardzo ciężko. – To brutalne, ale wiele będzie zależało od tego ile mają pieniędzy na marketing w tym na promocje – tłumaczy nam.
– Rzuca się w oczy łagodna, statyczna makieta gazety. To rzecz ciekawa, bo obca konwencji prasy bulwarowej. Czyżby, więc wydawca postanowił wydawać „elegancki tabloid”? – zastanawia się Robert Walenciak z „Przeglądu”. – Byłaby to jakaś nowość w historii mediów, taki pies-wegerianin, ale zakładam, że ten pomysł to efekt wcześniejszych badań i przymiarek – dodaje. – „Nowy Dzień” chce być pismem „środka” – dziennika w takim formacie, „poważnym” w formie graficznej, „lekkim” w treści, dotąd w Polsce nie było – mówi nam Kamila Ceran, dyrektor działu informacji Radia Zet.
Andrzej Brzuszkiewicz z dwutygodnika „Viva” w „Nowym Dniu” widzi zagrożenie w czymś, co nazwałby syndromem „Ozonu”. – Założenia przedstawione przez twórców nowego dziennika niebezpiecznie przypominają zapowiedzi twórców tygodnika „Ozon” sprzed paru miesięcy: nowa gazeta ma być mila, nieagresywna, pisać o pozytywnych stronach życia – mówi nam Brzuszkiewicz. – W przypadku „Ozonu ” okazało się, że nie ma zapotrzebowania na gazetę w rezultacie nijaką – dodaje.
– „Nowy Dzień” zaskakuje przede wszystkim prostą formułą. Spodziewałem się jednak czegoś bardziej złożonego, bardziej czytelnie „wchodzącego” w formułę tabloidu. A tu otrzymaliśmy nieco, podrasowaną gazetę bezpłatną – uważa Jacek Karnowski, reporter „Wiadomości” TVP1. – Oczywiście, może to być koncepcja starannie przemyślana. Wydawca celowo chciał uniknąć skojarzeń z prasą brukową, a jednocześnie przyciągnąć czytelników chcących prostszego pisma – dodaje dziennikarz.