z nieoficjalnych danych, do których dotarła Gazeta Wyborcza.
Tak szybki wzrost liczby pasażerów – 30 proc. rocznie – to prawdopodobnie światowy rekord. Prawdopodobnie, bo organizacja IATA, która zrzesza światowe linie lotnicze, nie podała jeszcze wyników całego 2005 roku. Analitycy uważają jednak, że to Polska była najszybciej rozwijającym się rynkiem lotniczym na świecie i że przeskoczyła pod tym względem Chiny. – To prawie pewne – mówią.
Od stycznia do końca listopada 2005 roku na polskich lotniskach gościło 10,6 mln ludzi. Jaki był grudzień? Urząd Lotnictwa Cywilnego ogłosi to za mniej więcej trzy tygodnie, ale nieoficjalnie wiadomo, że był doskonały – m.in. dzięki powrotom Polaków z pracy za granicą na święta do domu. To właśnie dlatego można mówić o prawie 12 mln pasażerów w całym roku.
Ten rok ma być jeszcze lepszy. Coraz więcej Polaków chce latać, linie otwierają nowe trasy i kuszą promocjami. Hossa w gospodarce również robi swoje, Polacy mają więcej pieniędzy w portfelach i coraz częściej stać ich na weekend w Paryżu czy Bolonii. A podróżują tam samolotem.
– Rynek przewozów pasażerskich w Polsce na pewno będzie rósł w najbliższych latach. Nikt nie potrafi dokładnie powiedzieć, jak bardzo. Ale będzie wzrost ponad przeciętną europejską – mówi Jarosław Błaszczak, dyrektor Zespołu Projektów Infrastrukturalnych Ernst & Young. Przeciętna europejska to 6-proc. wzrost liczby pasażerów w ciągu roku. W Polsce na razie jest pięć razy większy.
– W Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka około 60 mln ludzi, odprawia się 200 mln pasażerów rocznie. W Polsce, z 38 mln mieszkańców, odprawiamy ponad 10 mln rocznie. Ta proporcja będzie się zmieniać na korzyść Polski – mówi Tomasz Kułakowski z Ryanair, największej taniej linii lotniczej w Europie.
To właśnie dzięki tanim liniom polski rynek rośnie błyskawicznie. Dziś przewożą 20-25 proc. pasażerów podróżujących z i do naszego kraju. Zagarnięcie jednej czwartej rynku to fenomen, tanie linie weszły do Polski na dużą skalę dopiero w 2004 r.
Na eksplozji pasażerskiej korzystają przede wszystkim tanie linie, które podały właśnie swoje wyniki. Wizz Air, największa w Polsce tania linia, przewiózł 1,9 mln pasażerów, 230 proc. więcej niż w 2004 r. SkyEurope, drugi co do wielkości przewoźnik na polskim rynku, przewiózł też 1,9 mln pasażerów – dwa razy więcej.
Co na to Centralwings, jedyna polska tania linia (w całości należy do LOT)? – Przewieźliśmy ponad 715 tys. osób, ale jesteśmy na rynku dopiero od lutego. Udało nam się wykreować markę Centralwings, mamy ponad 80 proc. sprzedaży biletów przez internet. Można powiedzieć, że jesteśmy jednym z największych sklepów internetowych w Polsce. Polacy chcą latać, i ta chęć będzie rosnąć. W tym roku chcemy przewieźć 1,5 mln pasażerów – mówi Piotr Kociołek, prezes Centralwings.
Atak na Polskę szykują ci, którzy się nieco spóźnili: agresywnie na regionalne lotniska wszedł Ryanair, który w ub.r. w całej Europie przewiózł 33 mln pasażerów.
Wygranymi lotniczej ofensywy są też na pewno lotniska. – Rozwój tanich linii w Polsce to również rozwój lotnisk regionalnych, które wcześniej były niedoceniane. Dziś widać, że Kraków, Gdańsk, Katowice stają się bardzo poważnymi graczami w walce o pasażerów. Do tej grupy chcą dołączyć również inni – komentuje Jarosław Błaszczak z Ernst & Young. Na razie największy ruch jest nadal na warszawskim Okęciu (ponad 6,5 mln pasażerów).
To, że interesujące są nie tylko największe porty, wie Ryanair: uruchomił loty z Wrocławia, Bydgoszczy, Szczecina, Rzeszowa.
– Strategia Ryanaira to połączenia praktycznie tylko z regionalnymi portami. Ale nawet my nie przewidywaliśmy, że połączenia z Rzeszowa i Bydgoszczy mogą być tak popularne. Kraków też sprzedaje się doskonale, tak samo jak Szczecin. Nie tylko odbieramy pasażerów takim liniom jak LOT czy Lufthansa, ale poszerzamy rynek. I ta tendencja się utrzyma w 2006 r., rynek będzie szybko rósł – mówi Tomasz Kułakowski z Ryanaira.