– Internet stanie się wkrótce najczęstszą formą niewierności. Każdy może to potwierdzić – komputer zakłócił już nieco relacje rodzinne – uważa Yannick Chatelain, specjalista od nowych technologii, który wydał właśnie, wraz z psychologiem Loickiem Rochem, książkę zatytułowaną: „In bed with the web, internet et le nouvel adultere” („Do łóżka przez internet: nowa forma niewierności”).
– Zdrada istniała zawsze, ale internet ułatwia sprawę, pozwala pozostać anonimowym, a także przejść od wirtualnego sekretu do rzeczywistości – dodaje psycholog.
Według autorów, internetowa niewierność przybiera różne formy, czasem zupełnie nieoczekiwane, które zagrażają związkom. Brytyjskie Biuro Statystyczne prowadziło na ten temat badania, z których wynika, że internet jest jednym z czynników zwiększających liczbę rozwodów.
Chatelain uważa, że wina leży po stronie operatorów internetowych, których oskarża o hipokryzję. By sprzedawać treści pornograficzne, zarzucają oni internautów spamami. Przewiduje się, że „w 2006 roku rynek światowy będzie wart w tej dziedzinie 70 miliardów dolarów”.
W internecie funkcjonuje 400 tysięcy płatnych stron pornograficznych. Seks przez internet dotyczy przede wszystkim mężczyzn (80 proc. korzystających ze stron „dla dorosłych”). Jednakże, według firmy NetValue, zajmującej się internetową statystyką, systematycznie wzrasta liczba kobiet odwiedzających strony tego typu.
Zjawisko występuje we wszystkich krajach. Pod względem częstotliwości odwiedzania stron pornograficznych przoduje Hiszpania. Zaraz za nią plasują się Niemcy, W. Brytania, Dania i Francja. Miesięcznie najwięcej czasu na internetowych stronach pornograficznych spędzają Niemcy, bo aż 70 minut. Drugie miejsce, z 45 minutami, zajmuje Francja.
Jeszcze inna statystyka przeprowadzona na 15 tys. internautów wykazała, że w 2004 roku 32 proc. kobiet i 13 proc. mężczyzn obawiało się, że internet ułatwia zdradę…