Występują jednak powiaty, gdzie wydawca ten posiada aż 80 proc. udziałów. Mamy tutaj do czynienia z sytuacją ocierającą się o monopol, ponieważ domniemanie pozycji dominującej występuje już od 40 proc. UOKiK ustalił, że Edytor wymagał od firm pośredniczących wyłączności reklam. Oznacza to, że w razie zamieszczenia reklamy w innych tytułach wydawca może żądać zwrotu rabatów, których udzielił wcześniej.
Zdarzało się też często, że po pojawieniu się na rynku nowego, niezależnego tytułu Edytor dodawał dzień wcześniej wkładkę o podobnej tematyce. Kiedy słabszy konkurent nie wytrzymał na rynku, dominujący wydawca jednocześnie kończył wydawanie wspomnianego dodatku. Oznacza to, że nie starał się promować własnej marki, ale zniszczyć inną. Decyzja UOKiK nie jest prawomocna i Edytor zapowiada odwołanie do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.