Tydzień temu wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn wyszedł z TVP, odmawiając wzięcia udziału w programie „A dobro Polski?” Doroty Gawryluk.
Poszło o to, że dopiero na miejscu dowiedział się, że ma wystąpić razem z ministrem edukacji Romanem Giertychem. Według relacji świadków, wsiadając do samochodu, Dorn rzucił, że Gawryluk nie powinna prowadzić programów i że żaden polityk PiS do jej audycji nie przyjdzie.
Kilka dni później rzecznik MSWiA Tomasz Skłodowski ujawnił, że skruszona dziennikarka przeprosiła Dorna i przysłała mu bukiet kwiatów.
– Ciekawe, bo słyszałam też wersję, że to ja dostałam kwiaty. Nie stało się nic, co uchybiałoby niezależności dziennikarskiej – mówiła wtedy Gawryluk.
Jak donosi Superexpress za wszystkim stoi Szymon Majewski. W ubiegły czwartek wysłał on do MSWiA posłańca z kwiatami i liścikiem: „Panie ministrze, jeśli poczuł się pan urażony – przepraszam”. List podpisał nazwiskiem Gawryluk. Po dwóch dniach kwiaty i liścik z przeprosinami podpisany: „Ludwik” współpracownicy Majewskiego wysłali też do Gawryluk.
– Wykonaliśmy kawał porządnej roboty! Pogodziliśmy świat dziennikarski ze światem polityki – mówi Majewski.
Dorota Gawryluk cieszy się, że zagadka się wyjaśniła. – Szymon zrobił nas w konia. Przez chwilę moja godność ucierpiała. Niezręcznie było mi się tłumaczyć, że to nie ja z kwiatami pobiegłam do ministra – tłumaczy.
Gazeta Wyborcza, Super Express