Jak podała Rzeczpospolita, UOKiK ocenił, że pomimo wykupienia niewielkiego pakietu akcji, nowy udziałowiec miałby zbyt duży wpływ na Polsat. Bowiem bez zgody Axla Springera, nie mogłyby być podejmowane żadne poważniejsze dla stacji decyzje.
– Wnioskodawca zgłaszając prezesowi Urzędu transakcję do oceny zakwalifikował ją jako nabycie części akcji przejmowanej spółki telewizyjnej. Natomiast postępowanie wykazało, że dzięki temu oba podmioty uzyskają wspólną kontrolę nad Polsatem – czytamy w komunikacie UOKiK. Dlatego prezes Urzędu umorzył postępowanie w tej sprawie.
Niemiecki koncern miał za akcje zapłacić Polsatowi 250 – 300 mln euro (w zależności od wyceny spółki, która planuje debiut giełdowy). Spółki podpisały wstępną umowę już w grudniu, jednak zwlekano ze złożeniem wniosku do UOKiK, bez którego zgody nie mogły zakończyć transakcji.
– Analizujemy decyzję urzędu i wkrótce zdecydujemy, co zrobić dalej. Nie chcemy wstrzymywać transakcji – wyjaśnia Rzeczpospolitej Edda Fels, rzeczniczka Axla Springera.
– Urząd nie chciał zająć stanowiska, bo widocznie doszedł do wniosku, że skoro i tak od soboty obowiązują nowe przepisy, decyzja byłaby bezprzedmiotowa. Więc ją z powodów formalnych umorzył – tłumaczy dziennikowi mec. Józef Birka, członek rady nadzorczej telewizji Polsat.
Choć nie brakuje głosów krytyki, większość prawników broni stanowiska Urzędu. Szczególnie, gdy „przejmujący zgłosił wyłącznie zamiar zakupu pakietu akcji, ale nie wspomniał w zgłoszeniu, że jego skutkiem będzie przejęcie lub zmiana kontroli nad Polsatem”.
Jak donosi Rzeczpospolita, sprawa może mieć również tło polityczne. Według nieoficjalnych informacji właśnie wspomniane połączenie Polsatu i Axla było powodem odwołania poprzedniego prezesa UOKiK, Cezarego Banasińskiego. Był on bowiem zwolennikiem takiego rozwiązania. Po odwołaniu Banasińskiego, zaczęto mówić, że jego następca – mianowany przez premiera bez przeprowadzania konkursu Marek Niechciał – może mieć w tej sprawie inne zdanie.
Firmy mają dwa wyjścia – mogą odwołać się do sądu antymonopolowego, albo kontynuować transakcję zgodnie z nowymi przepisami. – Jeśli jednak podejmą transakcję, urząd może w przyszłości sam ją zbadać. A gdy doszuka się nieprawidłowości, nałoży na strony karę, która może sięgać nawet 10 proc. przychodów – tłumaczy Rzeczpospolitej Andrzej Zarębski, medioznawca i szef rady nadzorczej Polskiego Operatora Telewizyjnego.