Z dokumentów w sądzie rejestrowym wynika, że Polsat był długo zaangażowany w opcje walutowe, które pogrążają teraz wiele polskich przedsiębiorstw. Miał zawarte umowy na opcje put i call – każda o identycznym nominale blisko 8,5 mln euro z terminem realizacji na początku czerwca 2008 r. Po co Polsatowi były opcje?
Telewizja miała duży kredyt w euro – w połowie zeszłego roku do spłaty pozostawało 30 z 60 mln euro. Władze spółki podają w dokumentach, że spółka zabezpieczała się przed ryzykiem zmian kursów walut poprzez transakcje zamiany stóp procentowych i właśnie opcje walutowe. Kredyt był udzielony przez bank WestLB London. Ale w połowie 2008 r. został przeniesiony do BRE Banku. A co z opcjami? Postanowiliśmy sprawdzić, czy jeden z najbogatszych Polaków nie padł ofiarą spekulacyjnych opcji walutowych.
– Opcje walutowe? Jakie opcje?! – zareagował Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Polsatu. Po krótkiej konsultacji z szefem finansów Polsatu Erykiem Walkiewiczem powiedział nam: – Mieliśmy to na kredycie zaciągniętym w WestLB, ale potem przenieśliśmy do BRE i już tego nie mamy. Dlaczego wcześniej spółka nie stroniła od opcji? Z naszych informacji wynika, że zasugerował jej to bank – WestLB – udzielający pierwszej pożyczki. Gdy Polsat przeniósł kredyt do BRE Banku, to z opcji już nie skorzystał, choć BRE należał do banków, które je oferowały. Jego klientem był m.in. rzeszowski producent sprzętu AGD Zelmer, który musiał ratować się ugodą z BRE.
Niechęć właściciela Polsatu do pożyczania i skomplikowanych instrumentów finansowych jest znana w świecie biznesu. – Jeśli czegoś nie rozumie, nie wchodzi w to – mówi analityk jednego z dużych biur maklerskich. Sam Solorz-Żak w wywiadzie dla Gazety w połowie zeszłego roku wyznał: – Nigdy nie chciałem pracować na kredytach. Wolałem kapitał własny (…). Nie chciałbym być zależny od instytucji finansowych.
Opcje tzw. put służą firmom jako popularny sposób zabezpieczania się przed umacniającym się złotym. Ale wiele firm, by uniknąć zapłaty za takie opcje, decydowało się na ryzykowne posunięcie. Wystawiały bankom opcje tzw. call o takim samym nominale lub wyższym, ryzykując olbrzymie straty, gdyby złoty zaczął słabnąć.
Komisja Nadzoru Finansowego szacuje, że zobowiązania wszystkich firm z tytułu opcji sięgają poniżej 15 mld zł (przy kursie 4,80 zł). Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak (PSL) bezskutecznie forsował projekt ustawowego unieważnienia opcji. Ale rząd projektem się nie zajął, bo według opinii resortów sprawiedliwości i finansów był niezgodny z prawem. W czwartek PSL uzgodnił z PO, że razem będą pracować nad wspólnym rozwiązaniem problemu opcji. Kompromisowy projekt ma być gotowy w przyszłym tygodniu. Własnym projektem ustawy o opcjach pochwalił się już opozycyjny PiS. Chce, aby sprawy umów między firmami i bankami były rozstrzygane przez sądy, a do tego czasu zawieszona byłaby egzekucja bankowa.
Więcej na http://www.gazeta.pl/