„Zaraz po wyborach prezydenckich Lech Kaczyński rzucił pomysł, by jeden kanał TVP oddać rządowi, a drugi – opozycji. Szybko jednak liderzy PiS-u doszli do wniosku, że rewolucja nie powinna się ograniczać, a już na pewno nie rewolucja moralna. Szufladę opuścił więc przygotowany zawczasu projekt zmian w niekochanej przez nikogo (oprócz jej aktualnych członków) Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji – zmian, które mają ją odchudzić i odpolitycznić.” – pisze Gazta Prawna.
„Ponieważ rady nie da się tak po prostu rozwiązać, bo jej istnienie (przypadkiem?) gwarantuje konstytucja, PiS zaproponował jej zredukowanie z dziewięciu do trzech osób. Mieliby je wybierać, tak jak dotąd, w równych proporcjach – Sejm, Senat i prezydent. Po wyborach i po zaprzysiężeniu prezydenta Kaczyńskiego zyskamy w ten sposób pełną gwarancję >odpolitycznienia< rady, nieprawdaż? Zresztą wiceminister kultury – autor tego pomysłu – pytany o groźbę zmonopolizowania publicznych mediów, mówi ze szczerym oburzeniem: >przecież nie będziemy przepraszać za wynik wyborów<." - czytamy w Gazecie Prawnej. "Już przed odchudzoną i odpolitycznioną radą miałyby odpowiadać jednoosobowe i wybierane w konkursach (a jakże!) zarządy mediów publicznych. Powoływani szefowie TVP czy Polskiego Radia musieliby przyjąć tzw. kartę zobowiązań (opracowaną przez radę) – w razie ich niewypełnienia (zdaniem rady) byliby oni odwoływani (przez radę) nawet w trakcie kadencji. Czyż nie jest to najprostszy i skuteczny sposób zapewnienia nam wszystkim pełnej fachowości i apolityczności kadr w publicznych mediach?" "Wspomniany już wiceminister stwierdził kiedyś, będąc jeszcze w opozycji, że ktokolwiek nie rządziłby w Polsce – >nie odpuści< publicznych mediów. I kto teraz powie, że – przynajmniej w tej dziedzinie – PiS nie ma fachowców?" - komentuje Gazeta Prawna.