Janusz Płoński w wywiadzie dla serwisu Stopklatka.pl.
Płoński opowiada jak podczas oglądania pierwszego odcinka serialu zorientował się, że na jego scenariusz naniesiono poprawki, o których nie został poinformowany. – Karygodne jest samodzielne dopisywanie kwestii do scenariusza, w sytuacji, kiedy autor jest pod ręką – krytykuje reżysera, Grzegorza Warchoła.
Według scenarzysty, współpraca na planie nie układała się od początku. Niedobrane kostiumy, zmieniane kwestie i dialogi czy niedokładność spowodowana tempem pracy to tylko część zarzutów Płońskiego. – Aktorzy dostali od reżysera tylko 3 odcinki, więc nie mieli pojęcia, kogo grają i jak te postaci będą się rozwijały – mówi. – Jeśli każda kolejna scena jest tak samo inscenizowana, na zasadzie totalnej bylejakości, to każdy aktor zastanawia się już tylko, jak wytrwać w tym wszystkim do końca – dodaje Płoński.
Choć wyniki oglądalności pierwszych odcinków nie były złe, to na forach widzowie dawali upust swojemu niezadowoleniu i zniesmaczeniu nowym serialem. Główna odpowiedzialność spadła więc na pomysłodawcę i autora scenariusza. – Niewątpliwe odpowiadam za scenariusz, jednak uległ on podczas zdjęć kolosalnym zmianom, na które nie miałem wpływu. Scenariusz został poszatkowany, w innej kolejności zmontowany niż był napisany. Są tam sytuacje, przy których ja sam łapię się za głowę – tłumaczy Płoński.
Nie wiadomo wciąż jak potoczą się dalsze losy „Dylematu 5” i jak zakończy się spór głównego scenarzysty z reżyserem. Janusz Płoński kwituje, że serial wyróżniają: bylejakość, nonszalancja, pogarda dla widza i pogarda dla aktorów. – O scenarzystach nawet nie wspominam – mówi.
Pełna treść wywiadu dostępna jest pod adresem http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=37769.