Wybór 56-letniego Jana Dworaka na fotel prezesa TVP zaskoczył wiele osób. W zorganizowanym bowiem przez radę nadzorczą stacji konkursie na to stanowisko Dworak nie przeszedł do trójki finałowych kandydatów. Członkowie rady nie mogli jednak dojść do porozumienia względem finałowej trójki, co spowodowało, że żaden z kandydatów nie uzyskał wymaganej większości głosów. Wtedy rada zdecydowała się zmienić regulamin konkursu i wybrała kandydata spośród finałowej dziesiątki. Wygrał Dworak.
Dotychczas Dworak stał po drugiej stronie barykady. Dla TVP był jedynie niezależnym producentem zewnętrznym, jako udziałowiec m.in. spółki producenckiej Studio A. Razem ze swoim wspólnikiem Maciejem Strzemboszem walczył o to, aby telewizja publiczna współpracowała z producentami zewnętrznymi na takich zasadach, jakie panują w Europie Zachodniej. Chodziło m.in. o to, aby producent niezależny nie był w całości pozbawiany praw autorskich do tego, co wyprodukował na zlecenie TVP. W chwili obecnej taka praktyka jest na porządku dziennym. Dworak zapowiada, że sytuacja ulegnie zmianie na korzyść producentów.
Uporządkowanie sytuacji z producentami niezależnymi, którzy poprzez dotychczasowe postępowanie telewizji publicznej nie mogli korzystać w wykonywanych na jej zlecenie produkcjach z dotacji programu Media Plus Unii Europejskiej, to tylko wierzchołem góry lodowej. Przed Janem Dworakiem, który wyrzeka się wszelkich układów, trudny bój o niezależną TVP. Nie będzie to łatwy bój, gdyż wiele stanowisk kierowniczych u publicznego nadawcy piastują tzw. „niezatapialni”. Wśród nich są mianowani kilka miesięcy temu, za czasów Kwiatkowskiego, szefowie 12 ośródków regionalnych.
Na pewno nie będzie nacisków na dziennikarzy – deklaruje nowy prezes. Zamierza on zrobić porządek nie tylko w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, ale i w całych strukturach Telewizji Polskiej. Na nowo wyłonieni zostać mają szefowie anten. Mówi się o tym, iż stanowiska stracić mogą m.in. szef TVP1 Sławomir Zieliński oraz szefowa TVP2 Nina Terentiew. Przesądzony jest już los szefa TAI, który od kilku tygodni przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Do tej pory, jak mówią dziennikarze z Woronicza, na porządku dziennym zdarzały się wypadki, iż polityk – chcąc powstrzymać emisję materiału na jego temat w wieczornym wydaniu Wiadomości – dzwonił do prezesa TVP Kwiatkowskiego i prosił o „przysługę”. Dworak odcina się od takich metod. Uważa, że gdyby coś takiego zdarzyło się choćby raz, cały plan odsunięcia układów od TVP stracił by swój sens.
Nowy prezes, z którym niektórzy wiążą ogromne nadzieje, będzie musiał się jednak liczyć z zarządem stacji, który wybrała rada nadzorcza. Część jego członków kojarzona jest z SLD – to oni mogą stawiać opór planom Dworaka. W bardzo pesymistycznym scenariuszu może się okazać wręcz, iż Jan Dworak jest jedynie opozycyjną przykrywką rządowej telewizji.
Nie ma jednak obecnie najmniejszych wątpliwości. Rozpoczęcie we wtorek pełnienia funkcji prezesa TVP przez „nowego człowieka”, to świeży wiatr, który oczyści – nawet iluzorycznie – korytarze na Woronicza. Publiczny nadawca stoi przed ogromną szansą na zmiany. Nie chodzi tu jedynie o warstwę informacyjną, a także o to, czy w TAI zobaczymy Tomasza Lisa. Chodzi o coś więcej – o to, czy telewizja publiczna za czasów Dworaka ma szansę stać się naprawdę publiczną!
