Bogusław Chrabota, redaktor naczelny Polsatu:
Tomasz Lis jest gwiazdą telewizyjną. Gwiazda telewizyjna potrzebuje telewizji. Nie wiem, jaką otrzymał propozycję od TVN, ale pewnie była niedostatecznie satysfakcjonująca, skoro wybrał TVP 2. Intencja TVP jest oczywista.
Tomasz Lis wierzy, że TVP nie będzie ingerowała w jego dziennikarską swobodę i zapewne zastrzegł to sobie w kontrakcie. Prezes Andrzej Urbański pragnie się teraz (może nieco) na siłę uwiarygodnić wobec nowego układu rządzącego i do tej układanki, gwarantujący zróżnicowanie światopoglądowe Tomasz Lis nadaje się doskonale.
By układanka była kompletna, trzeba jeszcze pamiętać, że aktualny dyrektor TVP 2 był niegdyś bliskim współpracownikiem Tomasza Lisa w Polsacie.
Nadawca publiczny to nadawca najsilniejszy. Poza tym przypomnijmy, że z pozostałymi liczącymi się nadawcami Tomasz Lis rozstawał się nie od końca w zgodzie (pamiętamy proces z TVN). Zna doskonale świat mediów publicznych i primo: stawia na łagodny oportunizm propisowskich kadr TVP w dobie Donalda Tuska, secundo: wierzy w siłę magii swojej niezależności.
Michał Kobosko, redaktor naczelny Newsweeka:
Nie dziwię się dość powszechnemu zaskoczeniu tą informacją. Tomasz Lis wchodzi bowiem w roli sztandarowej gwiazdy do instytucji, która jest uważana za jeden z ostatnich lojalnych bastionów PiS.
Świadczy o tym już sam fakt, ze jednocześnie z ogłoszeniem dotyczącym programu Lisa zapowiedziano premierę nowego programu Bronisława Wildsteina, który jako PIS-owski prezes nie wyróżnił się niczym pozytywnym i został szybko odwołany przez własnych politycznych mocodawców.
Tomka Lisa może tłumaczyć jedno – perspektywa nieodległych zmian na Woronicza, które niewątpliwie będą oznaczać przekazanie władzy nad TVP ludziom, z którym politycznie jest mu bardziej po drodze. Jednak wcześniej Lis przez kilka miesięcy może być wykorzystywany jako dowód na istnienie "prawdziwego pluralizmu" w telewizji publicznej.
Grzegorz Pawelczyk, zastępca redaktora naczelnego tygodnika Wprost:
Tomasz Lis zapewne wybrał po prostu najlepszą ofertę. Nie tylko najlepszą finansowo, bo TVP ma jednak wciąż największy zasięg i największą oglądalność. Swoją drogą, propozycja dla Lisa świadczy o tym, że TVP nie jest wcale tak nieobiektywną stacją, jak wielu sądzi. Obecnie pewnie nawet bardziej obiektywną niż media prywatne.
Wielki krytyk tej stacji dostaje w niej swój program. Czy jest możliwe, by medialni krytycy właścicieli TVN czy Polsatu też mieli w tych stacjach swoje audycje?
Łukasz Warzecha, komentator Faktu:
Dziwi mnie decyzja o powrocie Tomasza Lisa do TVP, kierowanej przez Andrzeja Urbańskiego. Nie potrafię sobie jej wytłumaczyć żadnymi innymi względami niż finansowymi oraz osobistą korzyścią wizerunkową. Tomasz Lis był znacznie mniej obecny publicznie od czasu odejścia z Polsatu i najwyraźniej uznał, że ta nieobecność trwa już zbyt długo.
Gdyby Lis nie był znany głównie z pryncypialnej krytyki m.in. mediów, opanowanych przez ludzi braci Kaczyńskich, jego powrót do TVP nie budziłby takiego niesmaku. Ponieważ jednak z tej krytyki był znany przede wszystkim w ostatnich latach, więc decyzję o poprowadzeniu własnego programu w TVP można odczytywać jako czysty koniunkturalizm.
Dla mnie oznacza to, że jakakolwiek inna pryncypialna krytyka kogokolwiek i czegokolwiek, wygłaszana w przyszłości przez Tomasza Lisa, nie może być traktowana poważnie.
Osobna sprawa i temat to zachowanie Andrzeja Urbańskiego, który najwyraźniej próbuje odciąć się od swoich politycznych mocodawców i stara się utrzymać na powierzchni także przy nowym układzie.
