Gazeta Wyborcza dowiedziała się, że SportFive próbował przedłużyć umowę. Zwrócił się jednak do niewłaściwych osób – Janusza Basałaja i Zygmunta Lankiewicza z zarządu redakcji sportowej TVP. Kodeks spółek handlowych wymaga jednak podpisu członka zarządu, bez którego umowa jest nieważna. – Jeśli sprawa trafi do sądu, a nie wykluczamy takiej ewentualności, wygramy. Sportfive nie udowodni bowiem, że przesłał dokument przedłużający umowę komuś z członków zarządu, bo tego nie zrobił – dowiedziała się Gazeta Wyborcza od anonimowego informatora z TVP.
Spór pomiędzy TVP a SportFive może okazać się brzemienny w skutkach. Pierwszym jego efektem są oddalające się na szanse na emitowanie przez nadawcę publicznego magazynu, który poświęcony zostanie rozgrywkom polskiej ekstraklasy. Sprawa SportFive stała się głośna na początku roku, kiedy nowy zarząd przyjrzał się wszystkim obowiązującym umowom, które podpisano podczas rządów Roberta Kwiatkowskiego. Stwierdzono wtedy, że warunki kontraktu ze SportFive są skrajnie niekorzystne dla TVP. Według przedstawicieli telewizji publicznej, ceny za prawa do relacji nie są adekwatne do rynkowych. W opinii SportFive, umowa podpisana jesienią ubiegłego roku obowiązuje do połowy 2005 roku. Obie strony prowadziły jeszcze parę dni temu negocjacje. Pomimo konfliktu wyrażają gotowość do podjęcia ponownych rozmów.