i wpłacić 10 tys. zł na cel społeczny za uznane za nieprawdziwe sugestie o przyjęciu przezeń prezentu w postaci luksusowego auta.
W 1997 r. SE doniósł, że szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego dostał terenowe mitsubishi wartości 100 tys. dolarów od Włodzimierza Wapińskiego – biznesmena ze szwedzkim paszportem. Auto skradziono, gdy kierowca Siwca pojechał nim do myjni w Warszawie. W artykule pod tytułem: „Prokuratura ustaliła: minister wziął”, gazeta pytała, czy przyjmując taki prezent, Siwiec nie „zaciągnął długu wdzięczności” u Wapińskiego, znajomego Aleksandra Kwaśniewskiego.
Przed wydrukowaniem artykułu dziennikarze „SE” chcieli rozmawiać na ten temat z Siwcem. Minister odmówił, natomiast po wydrukowaniu tekstu zaprzeczył doniesieniom gazety. Pozwał autorów artykułów, redaktora naczelnego oraz wydawcę SE, żądając przeprosin i wpłaty 300 tys. zł zadośćuczynienia z przeznaczeniem
na cel społeczny.
Oświadczył, że auta nie dostał w prezencie, lecz tylko „w krótkie użytkowanie”. Mówił, że zawarł ustną umowę ze znanym mu od dawna Wapińskim, który prosił go o dostarczenie auta do Austrii w góry (często tam jeździli, a Wapiński musiał jeszcze na kilka dni lecieć w interesach do USA). – To była kwestia obustronnej korzyści: jemu chodziło o dostarczenie auta w góry, a mnie – o bezpieczny przejazd tam z rodziną – mówił Siwiec.
W lutym 2001 r. sąd częściowo uwzględnił pozew Siwca. Sąd przyznał, że dziennikarze zachowali należytą staranność w zdobywaniu i weryfikowaniu informacji, ale uznał, że przedstawili je nierzetelnie, m.in. używając słowa „prezent” co do auta. Sąd uznał za najmniej rzetelny tytuł artykułu, który zawierał sugestię, że postępowanie prokuratorskie toczy się przeciw Siwcowi. Sąd podkreślił, że trudno uznać, by dostając auto w
krótkie użytkowanie Siwiec „odniósł jakąś korzyść w pejoratywnym tego słowa znaczeniu”. Sędzia dodała zarazem, że cała sytuacja „mogła budzić wątpliwości co do uczciwości pana ministra”.
Sąd zasądził 10 tys. zł zadośćuczynienia. Tylko taką sumę uznał za stosowną w kontekście tego, że sam Siwiec „unikał wyjaśnienia sytuacji” i odmawiał dziennikarzom wypowiedzi przed drukiem. „To, że dziennikarze nie mieli więcej informacji, to wina samego powoda” – mówiła sędzia. „Powód powinien był sam, wiedząc w jak niezręcznej jest sytuacji, odpowiadać uczciwie i udzielać wszechstronnych informacji” – dodawała.
W środę Sąd Apelacyjny oddalił apelację „Super Expressu”, potwierdzając ustalenia sądu I instancji. „Informacje, które mieli dziennikarze, nie uprawniały ich do zamieszczenia takiego tytułu publikacji, jaki się ukazał” – mówiła sędzia Barbara Trębska. Pełnomocnik gazety zapowiada kasację do Sądu Najwyższego (w procedurze cywilnej prawomocny jest dopiero wyrok SN).