Tillack ujawnił też skandal w Parlamencie Europejskim, gdzie deputowani masowo fałszują podpisy, aby płacono im za diety w dni nie spędzone w pracy. Zatrudniają też żony i córki jako sekretarki, żeby podwyższyć dochody rodzinne.
Dziennikarze stanęli murem za Tillackiem pomimo tego, że wielu uważa go za człowieka żądnego sensacji. Tillack został aresztowany 19 marca przez policję belgijską. Po przesłuchaniach został wypuszczony do domu, ale zabrano mu komputer, telefon komórkowy i archiwum dziennikarskie, aby znaleźć informatorów.
– Belgia jest jednym z najgorszych krajów, jeśli chodzi o stopień ochrony źródeł informacji. Z tego powodu jest dość nieodpowiednim miejscem jako centrum instytucji politycznych Unii Europejskiej odpowiedzialnych za prawne i ekonomiczne działanie 25 państw” – opinia sekretarza generalnego Międzynarodowego Stowarzyszenia Dziennikarzy (IFJ) Aidana White’a, którą czytamy na łamach Gazety Wyborczej.
Dziennikarz miał wrócić 1 kwietnia do centrali Sterna w Hamburgu. Postanowił pozostać w Brukseli, aby oczyścić się z zarzutów. W mediach belgijskich trwa dyskusja na temat większych swobód prawa jakie powinni posiadać dziennikarze w tym kraju. W Polsce niedawno mieliśmy sprawę Andrzeja Marka. Jak się okazuje nie tylko nasz kraj ma problemy z zachowaniem wolności prasy. Musimy przecież „dostosować się” do standardów europejskich.