Nikt nie przyznaje się do „zabawy” z wierszami depeszy. Andrzej Talaga, szef działu zagranicznego Dziennika powiedział, że nie zamieścił w gazecie żadnego komunikatu dla Tomasza Lisa. – Nie dostrzegam w tym nic, co zasługiwałoby na mój komentarz – powiedział Tomasz Lis.
„Środowa publikacja Dziennika, której pierwsze litery układały się w komunikat dotyczący Tomasza Lisa, ukazały się bez zgody kierownictwa gazety” – taki komunikat wczoraj po południu wydał koncern Axel Springer Polska (wydawca Dziennika).
Springer oświadcza, że publikacja nie odpowiada „standardom przyjętym w wydawnictwie”. „Zarząd Axel Springer Polska oraz redaktor naczelny Dziennika wyrażają ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji. Do Tomasza Lisa zostały skierowane stosowne przeprosiny” – czytamy w komunikacie.
O Tomaszu Lisie mówiło się od kilku dni, jako o następcy Roberta Krasowskiego, redaktora naczelnego Dziennika. O tym, że kierownictwo niemieckiego koncernu Axel Springer rozważa zmianę na tym stanowisku, poinformował Press. Podał informacje m.in. o wstępnych rozmowach centrali Axela Springera z Tomaszem Lisem w Hamburgu.
Lis dementował tę plotkę. Dzień przed wydaniem Dziennika z akrostychem wydawca Axel Springer oświadczył, że Robert Krasowski pozostanie na swym stanowisku.
Gazeta, powołując się na anonimowe źródła, podaje, że wydawca chciał zdjąć Krasowskiego po wyborczej klęsce PiS. Naczelnemu zarzucał propisowskie sympatie, co sprawiło, że Dziennik miał opinię prorządowego. Chodziło też o spadek sprzedaży Dziennika.
Za odwołaniem Krasowskiego byli Florian Fels, szef Axel Springer Polska, i wydawca Dziennika Grzegorz Jankowski. We wtorek do południa zadecydowano, że Krasowski odejdzie. Ale część zespołu i wszyscy kierownicy działów zagrozili, że zrobią to samo. Wtedy szef niemieckiej centrali Springera, Mathias Döpfner, który ma z Krasowskim bardzo dobre relacje, zdecydował o cofnięciu dymisji – informuje GW.