Dark Mode Light Mode

Bądź na bieżąco z najważniejszymi wiadomościami!

Naciskając przycisk Subskrybuj, potwierdzasz, że przeczytałeś i zgadzasz się z naszymi zasadami Prywatność Prywatności oraz. Regulamin. Możesz się też z kontaktować z nami.
Obserwuj nas
Obserwuj nas
Pisarz słyszy więcej i 6193 big Pisarz słyszy więcej i 6193 big

Pisarz słyszy więcej

W powieści Jerzego Pilcha "Miasto utrapienia" jest i ustrojowa transformacja, i nowe kapitalistyczne obyczaje, i polski kult papieża, i Adam Małysz, i zmieniająca się Warszawa. Niech no jeszcze po tym jakiś krytyk spróbuje twierdzić, że polscy pisarze nie potrafią opisać tego, co się wokół dzieje!

Na początku trzeciego tysiąclecia w Warszawie mieszkał pewien pisarz, który nie radził sobie ze światem. Do stolicy przeniósł się z Krakowa, pisał felietony w „Polityce”, później dostał nagrodę NIKE, a jeszcze później trafił do kronik towarzyskich i prasy kobiecej, a każda jego książka stawała się wydarzeniem. Znaczy, żeby sparafrazować owego pisarza, jakoś sobie radził, choć, o czym za chwilę, w pewnym sprawach nie radził sobie w ogóle, w innych natomiast radził sobie nadzwyczajnie.

Najwyższy czas przyznać się. Frazę o pisarzu, który na początku trzeciego tysiąclecia mieszkał w Warszawie i nie radził sobie ze światem, wziąłem z nowej książki Jerzego Pilcha. Tą właśnie frazą zaczyna się i kończy „Miasto utrapienia”. Tyle że w wersji oryginalnej mowa jest o „młodym człowieku”, czyli Patryku Wojewodzie, rocznik 1976, studiującym prawo, pochodzącym z Granatowych Gór i posiadającym pewien niezwykły dar. Dar podobny do autora powieści. Jerzy Pilch słyszy mianowicie więcej niż inni pisarze, dlatego potrafi pisać teksty (zarówno felietony jak i prozę), które się podobają. Takie jak „Miasto utrapienia”. Dlatego nie mam najmniejszych wątpliwości, że będzie to bestseller.

Patryk Wojewoda odkrywa, że po dźwięku klawiszy wybieranych w bankomacie jest w stanie rozpoznać kod PIN do karty. Później zresztą okazuje się, że rozpoznaje nie tylko piny, że w ogóle słyszy więcej niż inni. Przez tę swoją umiejętność poznaje pewnego policjanta, który z kolei angażuje go w śledztwo związane z morderstwem w banku, a w zasadzie w Kredyt Banku, choć ta nazwa w książce nie pada. Ów policjant opowiada też Patrykowi o innym napadzie na bank. O tym, który miał miejsce przed dokładnie 40 laty w Warszawie na ulicy Jasnej w Domu pod Orłem.

To najsłynniejszy chyba napad rabunkowy czasów PRL, którego sprawców zresztą nie wykryto. To, oczywiście, nie jest przypadek, że do tego samego wydarzenia nawiązywał w swoim „Wniebowstąpieniu” Tadeusz Konwicki. „Miasto utrapienia” jest bowiem podobnie jak „Wniebowstąpienie” powieścią bardzo warszawską. To druga po felietonach z „Upadku człowieka pod Dworcem Centralnym” książka pokazująca wrastanie Pilcha w stolicę. I przyznać trzeba, że to jest mocna strona tego dzieła. Pisarz potrafi pokazać ogromny potencjał miasta i jego słabości, brzydotę i przewrotną urodę, zachodni blichtr i wschodni akcent nabyty od przybyszów.

Młody człowiek przemierzający na piechotę centrum Warszawy zauważa wiele ciekawych rzeczy. Może dlatego, że też jest przybyszem. Z Granatowych Gór. To jest to samo miejsce co we wcześniejszych książkach Jerzego Pilcha – w „Innych rozkosze” czy „Tysiącu spokojnych miast” można je różnie nazywać, ale wiadomo skądinąd, że to Wisła, w której pisarz spędził dzieciństwo. Nie tyle nawet istotna jest w tym wypadku geografia, co biografia, bo w każdej z tych książek odnajdujemy galerię podobnych postaci, którym zmieniają się jedynie nazwiska. Znowu jest to poczet zakręconych krewnych i zaprzyjaźnionych z rodziną bohatera sympatycznych oryginałów. Tym razem są to: dziadek Jan Nepomucen, uważający, że kto nie ma pieniędzy, tego Bóg nie kocha i zabraniający w związku z tym wnukowi zostania papieżem; ojciec – mistrz toastów i wielbiciel ukraińskich prostytutek; matka – uzależniona od zakupów na targu i wuj Karol Adolf, masarz doskonały.

Jest to niezgorsze grono dziwaków. Dlatego nie powinno być zaskoczeniem, że Patryk Wojewoda, nie tylko „słyszy inaczej”, ale ma też wiele dziwnych zwyczajów. Przydziela np. wszystkim kobietom punkty (w skali do 12 – tę najwyższą notę dostała jedynie pewna blond prezenterka programów informacyjnych).

Ma zwyczaj karać siebie oraz innych za wyimaginowane wykroczenia. No i najgorsze. W głębi ducha wciąż marzy o tym, żeby zostać papieżem. To pewnie przez ojca, który twierdzi, że po tym, jak Polaka wybrano na Stolicę Piotrową, poczuł się jakby nasza reprezentacja wygrała mistrzostwa świata. Oczywiście w piłce nożnej. Naigrywaniom z naszego kultu papieża nie ma zresztą w powieści Pilcha końca. Włącznie z pomysłem produkcji „podgardla papieskiego”. Jest to skądinąd całkiem zabawne, choć może nie do samego końca. Ale jeśli chodzi o dowcip, to nie jest najgorzej albo wręcz jest bardzo dobrze, poza drobnymi wpadkami jak w wypadku Fundacji Dymać po Ludzku. Mnie szczególnie rozbawiło poszukiwanie narzeczonej pewnego Rosjanina na łamach „Playboya”.

W sensie konstrukcyjnym – brak tu wyraźnej kulminacji, a poza tym można odnieść wrażenie, jakby książka się nie kończyła, jakby losy bohaterów na chwilę zawieszono, a pisarz udał się na zasłużony odpoczynek. W związku z tym nie do końca jest też jasne przesłanie powieści, choć są zapewne czytelnicy, dla których będzie to zaletą.

Mnie po lekturze „Miasta utrapienia” pozostało wrażenie, że wszyscy bohaterowie tej książki mają jakiś defekt, mają czegoś w nadmiarze albo czegoś im brak. Pożądają zaś nieosiągalnej harmonii. Tak jak dziewczyna Patryka Konstancja Wybryk, która pragnie miłości, a wciąż spotyka różnego typu impotentów, albo ojciec bohatera pragnący wyjątkowości i przytłoczony zwyczajnością, kiedy stojąc w oknie agencji towarzyskiej zastanawia się, czy popełnić samobójstwo. Bo i to należy dodać, że jest w „Mieście utrapienia” mnóstwo interesujących wątków damsko-męskich. Tak zatem, wszystko wskazywałoby na to, że na początku trzeciego tysiąclecia pisarz Jerzy Pilch nie radzi sobie ze światem w pewnej zasadniczej kwestii, w której nie radzi sobie większość myślących ludzi, a mianowicie takiej, że życie nie przynosi nam spełnienia.


Jerzy Pilch „Miasto utrapienia”, Świat Książki, Warszawa 2004

Bądź na bieżąco z najważniejszymi wiadomościami!

Naciskając przycisk Subskrybuj, potwierdzasz, że przeczytałeś i zgadzasz się z naszymi zasadami Prywatność Prywatności oraz. Regulamin. Możesz się też z kontaktować z nami.
Add a comment Add a comment

Dodaj komentarz

Previous Post
Rekord Radiostacji m 99313

Rekord Radiostacji

Next Post

Fakty bez Lisa





Reklama