Nasz czytelnik znalazł następną firmę, która opublikowała życiorysy kandydatów w sieci bez ich wiedzy i zgody
– Buszując po sieci odkryłem 28 „CV”. Znalazłem je za pomocą Google’a – napisał do nas Grzegorz. Sprawdziliśmy – CV należały do Włoskiej Izby Handlowo-Przemysłowej w Polsce. Życiorysy osób aplikujących do pracy czy na praktyki w Izbie zawierają dokładne dane osobowe: adres zamieszkania, numery telefonów itp. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce adres strony Izby i jeszcze jedno słowo. – Nie myślałem, że zjawisko to jest tak powszechne. To skandal, aby w ten sposób szafować danymi osób, które zaufały jakiejś instytucji, i narażać je na ataki oszustów – pisze Grzegorz.
Osoby, których dane upubliczniła Izba, są w szoku. – To świństwo. Teraz pracuję w innej instytucji. Z pewnością mój obecny pracodawca nie byłby zachwycony, gdyby dowiedział się o całej sprawie – mówi Maria.
– Oni publikują to bez mojej zgody. Jak tak można? – żali się Marta, która starała się o staż w Izbie.
Z tym pytaniem zadzwoniliśmy do siedziby Izby. Niestety, we wtorek (15.07) nikt nie odbierał telefonów.
Sprawą obiecał się zająć Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. GIODO czeka też na zawiadomienia od osób poszkodowanych.
– Ważne, by to one przysyłały do nas zawiadomienia o naruszeniu ich praw, bo będzie to niezwykle ważny dowód w ewentualnym postępowaniu organów ścigania – mówi Małgorzata Kałużyńska-Jasak z GIODO.
Podobny kłopot ma 3 tys. osób, które aplikowały do Pekao SA. Choć bank blokował dostęp do strony www.zainwestujwprzyszlosc.pl, na której gromadzone były ich listy motywacyjne i CV, to działania ratunkowe na niewiele się zdały. Jeszcze wczoraj w internecie można było je czytać, bo automaty wyszukiwarek tworzyły ich kopie i linki. Pekao SA tłumaczy się, że stronę rekrutacyjną zbudowaną przez zewnętrzną firmę na zlecenie banku zaatakował haker. Jednak, jak tłumaczą eksperci, dane wyciekły, bo dostęp do nich nie był odpowiednio zabezpieczony.
– Mój pracodawca nie wiedział, że szukałam w międzyczasie innej pracy. Boję się, że za chwilę dostanę wypowiedzenie – żali się Magda z Warszawy. Agnieszka z Łodzi, której dane znalazły się w sieci, też boi się zwolnienia. – Czuję się w pracy jak na szpilkach, nie wiem, co mnie czeka. Szef podejrzewa mnie, że jestem nielojalna, że chciałam pracować dla konkurencji.
To, jak dane Pekao SA wyciekły do publicznej sieci, także ustalą eksperci z Biura Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. – Sprawdzimy wszystko do końca tygodnia – zapewnia Małgorzata Kałużyńska-Jasak. Wczoraj GIODO wystosowało apel do wszystkich, którzy weszli w posiadanie cudzych CV i listów motywacyjnych. – Apeluję o niewykorzystywanie tych danych, ich nierozpowszechnianie oraz usuwanie.
W GIODO przyznają, że jeśli potwierdzi się, że do wycieku doszło z winy Pekao SA, bank będzie musiał się liczyć z lawiną pozwów. – Osoby, które poniosły straty wskutek wycieku ich danych i będą w stanie wykazać to przed sądem, mają szanse na finansowe odszkodowania – mówi Maciej Bernatt, prawnik Programu Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Jak duże? – Z praktyki sądowej można wnioskować, że w wysokości ok. trzymiesięcznej pensji. W sumie wartość szkód prawnicy szacują na kilkaset tysięcy złotych.
Więcej na http://www.metro.gazeta.pl